6 grudnia 2015

It's So Easy: Rozdział II

'Knocking On Heaven's Door'


  Pierwszy tydzień na uczelni dobiegał końca. Ostatnie moje zajęcia były z technik fotografii.
Najbardziej cieszyłam się na nie ze względu na profesora Adamsa, który wykładał. Wiele o nim słyszałam i czytałam. Był gościem, który robił zdjęcia na okładki magazynów, płyt, brał udział w nagrywaniu teledysków. Wiedziałam, że nauczę się bardzo wiele rzeczy od niego. Mimo długich oczekiwań na te zajęcia, to jak zwykle się spóźniłam. Taki zły nawyk. Od zawsze chciałam z tym walczyć, ale nie udało mi się tego przezwyciężyć. Spojrzałam przepraszająco na profesora. Speszył mnie już samym swoim wyglądem i wzrokiem. Rzuciłam ciche 'przepraszam' i zajęłam wolne miejsce. Przez cały tydzień nie było całej mojej grupy na ani jednym wykładzie, aż do wtedy. Nie tylko ja czekałam na jego zajęcia. Otworzyłam swój notatnik i byłam gotowa na przyswojenie wiedzy. W tamtym momencie nie było siły, która mogłaby mnie rozproszyć. Pisałam w zeszycie wszystko, co tylko potrafiłam wyłapać i zapisać. Na koniec profesor oznajmił, że ma niezwykle wielką szansę dla jednego z nas.
- Ostatnio zwolniłem swojego asystenta- zaczął.- W przyszłym tygodniu mam ważną sesję i potrzebuje kogoś, kto by mi asystował. Przyda wam się doświadczenie, jakie zaobserwujecie na sesji.
 Wszyscy się ożywili. Wyprostowałam się z ekscytacji i podparłam głowę ręką.
- Macie czas do poniedziałku na zrobienie zdjęcia, które mnie zaskoczy. Chcę zdjęcia, które wykaże waszą kreatywność, które będzie szokować, dawać do myślenia i będzie inne niż wszystkie, bo takie są moje zdjęcia i takich ludzi szukam.
Najpierw byłam pełna nadziei, że uda mi się, że zrobię to i wygram, ale pakując swoje rzeczy do torby ten entuzjazm zmalał. Nie wiedziałam na co stać ludzi z mojej grupy, nie miałam pomysłu. Wątpiłam w siebie i uważałam, że każdy może zrobić takie zdjęcie jak moje. Wróciłam do swojego pokoju akademickiego. W kampusie można było dostrzec zbliżający się weekend. Postanowiłam, że ten weekend odpuszczę. Chciałam wziąć się w garść i zrobić zdjęcie, które zaskoczy profesora. Niesamowicie chciałam wziąć udział w jego sesji. Madie jeszcze nie było, więc napawałam się ciszą. Rzuciłam niedbale torbę i położyłam się na łóżku. Moje myśli były bardzo intensywne, nie umiałam ich uporządkować. Główkowałam o zdjęciu, które miało być najlepszym zdjęciem w mojej dotychczasowej karierze. Miałam za sobą jedną wystawę w swojej szkole średniej. Wygrałam wtedy konkurs na zdjęcie świąteczne. To było moje jedyne osiągnięcie, ale w każdej wolnej chwili w domu starałam się rozwijać.
- Hej, piękna- ciepło przywitała mnie Madie.- Jak minął Ci dzień?
- Wiesz, stało się coś niesamowitego!- podniosłam się do pozycji siedzącej by lepiej  ją widzieć.- Potrzebuje twojej pomocy.
Opowiedziałam jej o konkursie. Chciałam ją wykorzystać jako modelkę, i nie tylko ją. Miałam na myśli także jej koleżanki, które poznałam tydzień temu na koncercie. Nie posiadałam jeszcze nawet zarysu mojego zdjęcia, ale byłam pewna, że chcę je umieścić na nim. Moja współlokatorka wyglądała jakby myślami była zupełnie gdzieś indziej.
- Ej, co jest?- spytałam.
- Tak, też tak myślę- usiadła obok mnie. Spojrzałam na nią pytająco, zauważyła to.- A co mówiłaś?
- Czy pomożecie mi? Nie mam jeszcze pomysłu na zdjęcie, ale wymyślę coś.
- Jasne, pogadam z dziewczynami- przytaknęła i od razu jakby przypomniała sobie o czymś.- No właśnie, ja i dziewczyny chcemy iść dzisiaj na ten koncert Guns N'Roses. Eve naprawdę mega wkręciła się w nich. Idziesz z nami, prawda?
Po koncercie trochę miałam niepochlebne zdanie o Eve, która na oczach wszystkich dawała się Slashowi, w dosłownym znaczeniu. Szacunek do siebie to coś, co powinna posiadać każda kobieta. Nie znałam jej dobrze i odpychałam od siebie te niepochlebne myśli, by jej nie oceniać pochopnie. Podobało mi się na koncercie i bardzo chciałam iść na niego, ale były ważniejsze rzeczy, które chciałam zrobić tamtego wieczoru, mimo że pragnęłam posłuchać ich jeszcze raz.
- Nie mogę, Madie. To dla mnie ważne. Muszę dzisiaj wymyślić to żebyśmy w weekend to zrealizowały. Ale bawcie się dobrze i pamiętaj: miej majtki na swoim miejscu!
- Wiem, wiem- zaśmiała się i poczochrała mnie po głowie. Wzięła swój różowy ręcznik i poszła się kąpać.
Położyłam się z powrotem i zamknęłam oczy. Moje myśli odbiegły od tematu fotografii i powędrowały do Oakland. Zupełnie zapomniałam, że miałam zadzwonić do domu. Ściemniało się już i zerwał się mocny wiatr. Włożyłam bluzę i zarzuciłam na głowę kaptur. Krzyknęłam do Madie, że idę do budki telefonicznej. Przemierzałam korytarz akademika zaglądając do pokoi, od których drzwi były otwarte. Młodzież bawiła się najlepiej jak umiała, i w środku budynku i na zewnątrz. Wychodząc na dwór wiatr przytkał mnie trochę. Pomyślałam, że będzie mocna burza tej nocy i świeże powietrze. Włożyłam ręce do kieszeni i przyspieszyłam kroku. Budka telefoniczna stała na końcu ścieżki do mojego kampusu. Upewniłam się czy mam drobne w kieszeni i mocno zacisnęłam monety. Gdy wybierałam numer do domu miałam szybsze bicie serca, a to spowodowane obawą, że będę rozmawiać z matką albo ojcem, a ja chciałam Mary. Nikt nie odbierał przez dłuższą chwilę i miałam już odłożyć słuchawkę, ale usłyszałam męski głos. Ojciec. Porozmawiałam z nim chwilę, zaskoczył mnie. Albo dobrze udawał, albo naprawdę interesowało go co u mnie. Opowiedziałam skróconą wersję i poprosiłam żeby dał mi Mary. Najpierw ciepło mnie przywitała i bardzo się ucieszyła, ale po chwili nie wytrzymała. Płakała mi do słuchawki i mówiła, jak bardzo tęskni. Serce mnie bolało, bo też tęskniłam. Nie rozmawiałyśmy zbyt długo, nie mogłam znieść przykrej atmosfery i jej szlochu. Całkowicie rozklejona wróciłam do pokoju. Otarłam łzy o bluzę i zdjęłam ją. Zauważyłam, że Madie już nie było. Coraz bardziej żałowałam, że nie poszłam z nimi, by znowu zobaczyć ten zespół. Usiadłam na podłodze opierając się o łóżko, a następnie wyjęłam z torby moje notatki z całego tygodnia. Powoli je czytałam, by chociaż trochę zainspirować się. Wyrwałam jedną czystą kartkę i długopisem zapisywałam wszystko co mi przyszło do głowy. Co chwilę moje skupienie zakłócały myśli o koncercie, o rudym wokaliście, którego biodra kołysały się w taki sposób, że czułam gęsią skórkę nawet na głowie. Tak, koncert- pomyślałam. Spojrzałam na szafę, na której wisiała jeszcze kurtka Duffa. Zapomniałam o niej całkowicie, bo przecież mogłam dać ją Madie, by ona oddała chłopakowi. Zapisałam kolejny pomysł na kartce, a właściwie to dwa pomysły. Drogą redukcji wyeliminowałam 8 pomysłów i został jeden właściwy.
   Szłam na poniedziałkowe zajęcia z wielką nadzieją. Wywołałam trzy zdjęcia, które uważałam za najlepsze. Przez cały dzień miałam zdecydować się, które pokazać profesorowi. Niecierpliwie siedziałam od rana na wykładach, nie mogłam się skupić ani wysiedzieć. Wszyscy rozmawiali o zajęciach profesora Adams i o ich zdjęciach. Na samą myśl zaczynał mnie boleć brzuch. Tym razem nie chciałam się spóźnić i czekałam z grupką osób przed drzwiami sali wykładowej. Ostatni raz oglądałam zdjęcia. Wciąż się wahałam.
- Drugie- usłyszałam.- Jest ostre, kontrowersyjne, ale pokazuje realia dzisiejszej młodzieży. Podobają mi się te dziewczyny.
Obejrzałam się za siebie. Ujrzałam chłopaka, który był o głowę wyższy ode mnie, ale to nie trudne przy wzroście 160 cm. Widziałam go wcześniej w kampusie. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową.  Miał rację, o to mi chodziło w tym zdjęciu. Ucieszyłam się, że dobrze zinterpretował. Były na nim dziewczyny, które ubrane były w skóry, potargane rajtuzy, a na ziemi leżały strzykawki, tani alkohol, papierosy i megafon. Eve trzymała w ręku album zespołu The Rolling Stones, Julie paliła ekstrawagancko papierosa, a Madie leżała tak, jakby miała najlepszy odlot w swoim życiu.
- Dziękuję. Też tak myślałam, ale trochę się wahałam. Utwierdziłeś mnie w tym przekonaniu- spojrzałam na zdjęcie i przejechałam po nim ręką.
Widziałam, że chłopak wpatrywał się we mnie i oczekiwał, jakbym miała coś jeszcze dodać. W oddali wyłonił się profesor i pospiesznie szedł w naszym kierunku. Rozmawiał przez swój telefon komórkowy, który stawał się coraz bardziej popularny. Nie każdy mógł go mieć przez cenę, więc w posiadanie takiego aparatu zaopatrywali się zamożni ludzie. Uważałam, że taki telefon jest bardzo nieporęczny, ponieważ był wielki i niekomfortowy. Całkowicie mi odpowiadała budka lub telefon stacjonarny. Wykorzystując chwilę przeprosiłam chłopaka i weszłam do sali. Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę przez mój stres spowodowany wyczekiwaniem na zajęcia. Profesor zebrał konkursowe zdjęcia i powiedział, że da znać. Czekanie było udręką.
 Następnego dnia siedziałam na ławce przed biblioteką. Miałam godzinną przerwę, więc pomyślałam, że to dobry czas żeby nadrobić zaległości ze sztuki. Nie byłam, i nie jestem, dobra w rysowaniu, ale starałam się. Poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Nerwowo odwróciłam się i zobaczyłam profesora Adamsa.
- Zaskoczył mnie pan- nerwowo zaśmiałam się.
- Dzień dobry, panno Swam- uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Położył swoją teczkę na kolanach i wyjął z niej zdjęcie.- Wiesz co to jest?
- Moje zdjęcie?- zapytałam niepewnie. Bardzo czułam się zestresowana w jego obecności. Czułam jakby jego wyższość, przewagę i oczywiście wielki respekt.
- Wybrałem je. Nie jest idealne pod wieloma względami, na przykład nie podoba mi się kontrast- wyjawił i na chwilę zamilkł. Nie docierało do mnie, co powiedział w pierwszym zdaniu.- Zastanawiasz się czemu je wybrałem? Bo jest prawdziwe. Pamiętam, jak ja byłem młody. Te dziewczyny są prawdziwe w tym co robią, a ty ukazałaś ich piękno, piękno młodości, ale zarazem niebezpieczeństwo, szaleństwo.
Byłam zszokowana. Nie wiedziałam jak mu okazać moją radość. Nie chciał mi powiedzieć na jakiej sesji będziemy, ale kazał mi być kolejnego dnia w południe na parkingu niedaleko kampusu. Obiecałam dziewczynom, że w weekend postawie im dobrą imprezę, jako podziękowanie. Eve najbardziej się ucieszyła. Razem z moją współlokatorką świętowałyśmy moje małe zwycięstwo wieczorem. Zdradziła mi potem, że na koncercie Duff się o mnie pytał. O mnie i, oczywiście, o kurtkę.
 Spakowałam do torby mój aparat, na wszelki wypadek, i poszłam na umówione miejsce z profesorem. Szłam przyspieszonym tempem, bo byłam już spóźniona 5 minut, lecz wyszło na to, że wcale się nie spóźniłam. Pan Adams przyjechał dopiero po chwili. Zabrał mnie i w drodze tłumaczył mi, że sesja będzie trudna, ale będzie starał się w między czasie uczyć mnie przydatnych rzeczy. Miałam mu pomóc przy lampach, sprzęcie i scenerii. Przez całą drogę nie chciał wyjawić mi czyja ma być sesja i dlaczego miała być trudna. Zdradził jednak, że zdjęcia mają iść na promocję płyty. Zajechaliśmy pod budynek wytwórni muzycznej. Ucieszyłam się, że będę świadkiem sesji wielkiej gwiazdy. Pomogłam wypakować z bagażnika torby ze sprzętem. Weszliśmy do budynku i podążyliśmy korytarzem na sam koniec.
- A teraz słuchaj- przed drzwiami zatrzymał mnie profesor.- Mogą dziać się tam dziwne rzeczy: narkotyki, alkohol, możesz słyszeć bardzo dużo nieładnych słów, ale to jest właśnie całe... Guns N'Roses- otworzył drzwi do studnia i wpuścił mnie pierwszą. Wmurowało mnie, że to właśnie im miałam robić sesję. Weszłam do studia i rozejrzałam się po nim. Slash siedział na kanapie obok dwóch dziewczyn i przesuwał palcem nijako po gryfie, a w drugiej ręce trzymał butelkę Jacka Danielsa. Perkusista stał nad nim i uderzał rytmicznie jedną pałeczką o drugą, a obok niego stał Duff. Przy konsoli siedział nieznany mi mężczyzna, który odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi.
- Witam, jestem Tom- wyciągnął do mnie rękę, a następnie do mojego nauczyciela. Dopiero wtedy chłopaki zauważyli, że ktoś wszedł. Slash znacząco nie zareagował, za to Steven i Duff podeszli do nas. Poczułam nieprzyjemny zapach alkoholu od nich.
- Pamiętam o mojej kurtce- odezwał się do mnie Duff.
- Ja też, oddam- zapewniłam go, lekko uśmiechając się.
- Mam nadzieję.
Położyłam torbę pod ścianą i musiałam wytłumaczyć panu Adamsowi skąd ich znam. Czekaliśmy na pełny skład zespołu, więc za ten czas rozłożyliśmy lampy i przygotowaliśmy się do zdjęć.
- Dobra, kurwa!- do pomieszczenia wleciał Axl z Izzym.- Jestem gotowy, dziwki!- dokończył swoje piwo i rzucił puszkę o ścianę. Spojrzał na nas z Izzym. Nie wydawało mi się, by mnie poznał. Wręcz byłam pewna.
 Na samym początku mieliśmy zrobić parę zdjęć na kanapie. Jedna z dziewczyn natapirowała Duffowi włosy i lekko pomalowała chłopaków. Usiedli obok siebie na kanapie i starali się pozować. W między czasie popijali z gwinta gorzałę. Poprosiłam mojego nauczyciela czy mogłabym także robić im zdjęcia swoim aparatem, zgodził się. Nie miałam za wiele do powiedzenia na sesji. Chłopaki żartowali, śmiali się i robili sobie głupie docinki. Jak dobrnęliśmy do końca sesji, to byli już nieźle nawaleni. Slash zaczął grać na gitarze akustycznej, a Axl lekko nucić. Pamiętam, że chciałam bardzo zwrócić na siebie uwagę Axla, ale bez skutku. Jego głos był magnetyzujący i nie tylko podczas śpiewania, bo kiedy żartował i coś opowiadał jego głos był tak męski, że jeszcze bardziej mnie pociągał. Slash wstał z kanapy i zabrał jedną dziewczynę do innego pomieszczenia. Mieliśmy dość sporo zdjęć, a panu Adamsowi brakowało już cierpliwości do nietrzeźwych chłopaków, więc kazał mi poskładać lampy i różne kable.
- Hej- zagadnął Duff.- Mam propozycję dla ciebie, jak możesz się zrekompensować za moją kurtkę- zmierzył mnie wzrokiem i zaciągnął się papierosem.
- No słucham- nie przerywałam zwijania kabli. Popatrzyłam jednym kątem oka na profesora.
- Robimy dzisiaj u siebie taką posiadówkę, wiesz. Zresztą jak co wieczór. Mogłabyś wpaść, a przy okazji oddałabyś wreszcie kurtkę, co?- uśmiechnął się uroczo i odgarnął włosy z twarzy. Wystraszyłam się, że przypali sobie włosy papierosem, bo widać było jego upojenie alkoholowe.
- No dobrze, w końcu obiecałam, że oddam- przytaknęłam i kazałam spisać adres, pod który mam przyjechać.
 Pospiesznie poszedł po kawałek kartki i zapisał niechlujnie adres. Schowałam karteczkę do spodni i dokończyłam pakowanie. Tom, który był z wytwórni, przeprosił nas za chłopaków i powiedział, że jeśli będzie trzeba, to możemy powtórzyć sesję. Po drodze do wyjścia minęliśmy Slasha z prawie pół nagą dziewczyną. Wróciłam do kampusu i nie mogłam się doczekać kiedy zamknę się w ciemni i zajmie się zdjęciami z dzisiaj. Musiałam poczekać do jutra. Prawie wbiegłam do pokoju, by szybko powiedzieć Madie komu robiłam zdjęcia. Siedziała grzecznie przy biurku i robiła jakieś notatki.
- Hej, piękna!- powitałam ją naszym stałym tekstem.
- No cześć, cześć.
- Zgadnij komu robiłam dzisiaj zdjęcia- podeszłam do niej i oparłam się o biurko. Wzruszyła ramionami.- Guns N'Roses!
- O proszę- popatrzyła na mnie.- Cieszę się- uścisnęła moją dłoń i wróciła do pisania.
- Madie...- zaczęłam.- Obiecałam wam w nagrodę imprezę w weekend, ale może zrobimy to dzisiaj?- wyszczerzyłam się. Nie chciałam sama jechać do chłopaków, a wiedziałam, że one mają na nich fazę.- Duff zaprosił mnie do nich na jakąś 'domówkę'- gestem wzięłam słowo domówka w cudzysłów.
- Ten Duff to chyba jakąś mięte czuje do ciebie- stwierdziła i śmiesznie poruszyła brwiami.
- Wydaje ci się... Wolałabym Axla- cicho wyznałam i zachichotałam.
- Uważaj, bo zaraz cały zespół rozkochasz w sobie- zaśmiała się.- Zostaw tylko Slasha dla Eve- wstała od biurka i schowała notatki do szuflady.- Możemy tam jechać, bo Eve właśnie dzisiaj tam ma być, a Julie... A Julie to nie wiem, nie odzywam się do niej.
- To świetnie!- wystawiłam do niej rękę, by zbiła mi piąteczkę.- Znaczy wiesz, poprawka! Świetnie, że jedziemy, a nie to z Julie.
 Przybiła mi piątkę i wspólnie przeszukiwałyśmy szafę. Madie strasznie upierała się na to, bym założyła skórzane rurki, które zostawiła u nas Julie. Nie zgadzałam się, ale widząc moją współlokatorkę w opiętej spódniczce, to założyłam je. Były cholernie obcisłe i doskonale uwydatniały kształt pośladków. Do tego założyłam białą koszulę z lekkim dekoltem. Chciałam wreszcie zwrócić uwagę Axla na siebie, a w tych spodniach miałam ogromną szansę. Zabrałam kurtkę Duffa i wyszłyśmy z pokoju. Śmiałyśmy się, że wyglądamy trochę jak groupie, że może przesadziłyśmy.
- Oby nie pękły- powiedziałam wsiadając do mojego samochodu. Koleżanka głośno wybuchła śmiechem i usiadła po stronie pasażera.
Dałam jej kartkę z adresem i kazałam jej nawigować. Dojazd nie był taki prosty, Madie nie sprawiła się w tej roli. Wjeżdżając na ulicę, gdzie miał znajdować się dom chłopaków zauważyłyśmy dwa krążące radiowozy. Spojrzałam na Madie i spytałam czy na pewno tam wchodzimy, ale pewnie odpowiedziała, że tak. Auto postawiłam trochę dalej, z uwagi na bezpieczeństwo. Furtka była otwarta, więc weszłyśmy na posesję i zapukałyśmy do wielkich drzwi. Na trawniku było mnóstwo szkła.
- No witam jakieś piękne panie- otworzył nam drzwi Steven.- Axl! Czy zamawiałeś jakieś luksusowe panie?!- krzyknął.
- Co?! Nie! Ale w sumie mogę zamówić- odpowiedział.
- Nie jesteśmy paniami do towarzystwa- przerwałam.- Robiłam wam dzisiaj zdjęcia, a Duff mnie zaprosił.
- A no tak, teraz poznaje- przypatrzył mi się, a potem Madie. Widać było, że ich z pamięcią nie było najlepiej. Gestem zaprosił nas do środka.
Weszłyśmy niepewnie i widziałyśmy prawdziwy Hellhouse.




* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Krytyka a hejt, to różnica
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca

4 komentarze:

  1. Natrafiłam na tego bloga przez Twój komentarz na innym blogu i zakochałam się w Twoim opowiadaniu! Piszesz bardzo ciekawie i ładnie opisujesz, a akcja nie dzieje sie zbyt szybko :) Czekam na nastepny rozdzial, w ktorym mam nadzieje bedzie wiecej Gunsow! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstawiaj szybko kolejny, bo się wkręciłam, haha.
    Obiecuję zostawić dłuższy komentarz w wolnym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koncze juz rozdzial, wiec pojawi sie niedlugo :D
      Ciesze sie, ze jednak jest ktos, kto sie wciagnal <3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń