18 maja 2016

It's So Easy: Rozdział XI

Sweet Child O'Mine


 Wywiad wypadł świetnie. Chłopaki nikogo nie udawali i reporterka z mnóstwem ludzi nie robiła na nich wrażenia. Opowiadali o tym co robią, co chcą zrobić, a wszyscy słuchaliśmy ich jak zaklęci. Izzy wtrącał czasem chamskie teksty, ale nikt nie zwracał na nie uwagi, choć reporterka pod koniec traciła cierpliwość. Slash był stworzony medialnie. Udzielał dojrzałych odpowiedzi i mówił na temat ściśle związany z ich nową płytą. Axl popijał coca- cole i przytakiwał mu. Duff sączył kolejnego drinka, ale kiedy opowiadał swoje dowcipy, to wszyscy się śmiali. Redakcja zgodziła się na opublikowanie zdjęć zrobionych przeze mnie, a to znaczy, że miałam naprawdę dużą szansę. Poszło w świat. To nie był pierwszy wywiad chłopaków, ale pierwsza gazeta, która miała zasięg nawet w Europie, co dawało jeszcze większe szansę na sukces. Prawie cały świat mógł poznać Guns N'Roses, chłopaków, którzy zaczynali na ulicy i mieszkali w starym garażu wraz ze swoimi rzygami i śmieciami. Siedziałam dumnie zza kulisami i słuchałam. Kupiliśmy wszyscy tę gazetę i oni mogli podziwiać, że są sławni, a ja, że moje nazwisko widnieje pod zdjęciami. Zdjęcia były surowe, wykonane w ich domu, głównie w korytarzy i salonie. Byli ubrani w skóry, wulgarne koszulki i natapirowane włosy. Wszyscy mieli kowbojki i wyglądali prawdziwie. To był sukces dla nas wszystkich. Tego wieczoru przeżyłam swój pierwszy zgon, ale musiałam to opić najlepiej jak umiałam. W domu zebrało się mnóstwo ludzi z okolicy, znajomi dilerzy, kumple zespołu i oczywiście dziewczyny, które były w stanie zrobić wszystko dla zespołu.

 Z nadejściem zimy zaczęło się dużo dziać. Zdrowie Stevena trochę podupadło, a Slash wręcz przeciwnie. Ograniczył narkotyki i dawał z siebie 110% przy tworzeniu płyty. Za bardzo bał się AIDS, więc od dziwek też miał wolne, a nawet miał jakąś dziewczynę, z którą spotykał się regularnie i nawet u niej pomieszkiwał. Była śliczną blondynką, która była zadbana i zawsze seksownie ubrana, zupełne przeciwieństwo Eve. Wszyscy, oprócz Stevena, ograniczyli narkotyki, by dać z siebie wszystko. Duff dalej na dzień dobry potrafił wypijać butelkę wódki. Oprócz tego mieli poważne problemy z prawem. Odwiedzająca nas policja to nic dziwnego. Axl ze Slashem często wdawali się w bójki i w rozboje. Często kłóciłam się z nim to. Wyzywaliśmy się, a potem na zgodę czekał nas ostry seks i wyładowywaliśmy całe napięcie. Axl też miewał swoje humory i myślę, że to na mnie i reszcie wyładowywał swoją złość, stres. Slash wtedy szedł spać do dziewczyny, a reszta wychodziła się napić. Mój, wciąż nieoficjalny, chłopak potrafił znikać na trzy dni nikomu nic nie mówiąc. Szamotałam się po domu i nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca. Dzwoniłam do Vicky i innych kumpli, ale to nie przynosiło skutków. Płakałam i martwiłam się czy on jeszcze w ogólne wróci. Najczęściej wtedy siedział przy mnie pijany Duff i próbował namówić na alkohol. Chłopaki traktowali mnie już jako domownika, niekiedy nawet się mną martwili. Często wieczorami siedziałam sama i słuchałam odgłosów stosunku dobiegających z ich pokoi. Mimo, że potrafił tak znikać już parę razy, to nigdy się nie przyzwyczaiłam i zawsze tak samo się martwiłam. A potem wracał, jakby nigdy nic.
- Siema, kurwa- można było usłyszeć jego kowbojki w korytarzu.
Wszyscy na niego spojrzeliśmy wściekłymi spojrzeniami. Nie tylko mnie wkurzały zniknięcia Axla. Wciąż pracowali nad materiałami nad płytą, a Axl miał zawsze najwięcej do powiedzenia, więc jeśli go nie było, to chłopaki chodzili poddenerwowani z chęcią wkopania mu.
- Ja pierdole, gdzie ty byłeś?! Jesteś pojebany!- skomentował Izzy.
 Patrząc na rudego miałam łzy w oczach. Patrzyłam na niego i wyobrażałam sobie, że przez ten czas ruchał jakieś dziwki i spał z nimi. Nie mogłam wytrzymać, wstałam i poszłam do sypialni. Zamknęłam drzwi i z wściekłości zaczęłam pakować swoje rzeczy. Miałam dość, nie chciałam być traktowana niepoważnie. Zawsze działo się tak samo. Słyszałam, że chłopaki kłócili się jeszcze chwile, a potem ktoś walił w drzwi. Nie reagowałam.
- E, Joan! Otwórz te jebane drzwi!- krzyknął Axl, waląc mocno w drzwi.
Płakałam i przez dłuższą chwilę ignorowałam go, ale walił coraz mocniej i coraz bardziej robił się agresywny. W końcu wystraszyłam się, otworzyłam drzwi i szybko od nich odeszłam. Spojrzał mi w oczy, a następnie na spakowane moje rzeczy. Przykucnął przy nich i wywalał wszystko po kolei. Wyrwałam mu z ręki koszulkę i włożyłam z powrotem. Złapał mnie za nadgarstek i mocno przytulił sprawiając, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
- No już dobrze- jego ton zmienił się na spokojny, zaczął głaskać mnie po włosach.
Kołysał nami by mnie uspokoić i udawało mu się. Oderwał się ode mnie dopiero kiedy wyrównałam oddech, a łzy przestały spływać. Delikatnie kciukiem przetarł moje polika, ale ja szybko odwróciłam głowę.
- Przestań się obrażać, nic się nie stało.
- Nic się nie stało?!- krzyknęłam i uwolniłam się z jego uścisku.- Znowu mi to zrobiłeś!- wstałam i cofnęłam się  o parę kroków.
Podniósł na mnie wzrok.
- Dla ciebie nic się nie stało- dokończyłam.- Nie ty czekasz całymi dniami, nie ty płaczesz i martwisz się. Jak możesz wyjść z domu nic nie mówiąc i znikać na parę dni?- miałam pretensjonalny ton, ale także pełen smutku i żalu.
- Znasz mnie- odpowiedział zachrypłym głosem.- Czasem muszę przemyśleć pewne sprawy.
- Albo przelecieć PEWNE sprawy.
- Nie, kurwa, nie- moja słowa podburzyły go. Gwałtownie wstał i znowu podszedł do mnie.- Nie pieprze innych dziewczyn, naprawdę...
- A skąd mam pewność?!- zrobiłam krok do tyłu.- Kim jestem dla ciebie?! Mieszkam tu prawie dwa miesiące, i co? Nie powiedziałeś mi nic więcej niż 'dobrze, że jesteś'.
- Bo... Ee...- zmieszał się, nie wiedział jak ma ułożyć, to co chce powiedzieć.- Zależy mi na tobie. Pamiętasz, to co mi powiedziałaś na pożegnanie pod kampusem? Ja ciebie też. Całe Sweet Child O'Mine to właśnie ty mnie zainspirowałaś. Twoje oczy, uśmiech, włosy, zapach...- uśmiechnął się lekko i czekał na moją reakcję.
 Stałam najpierw niewzruszona. Poczekałam chwilę, żeby nie dowalił, że żartował i serio mam się wynosić, ale nie. Mówił prawdę. Wreszcie usłyszałam słowa, na które czekałam. Odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się w niego. To był pierwszy raz, kiedy może niezbyt otwarcie, ale jednak, przyznał się do swoich uczuć do mnie. I nie było w tym przekleństw, dlatego najbardziej zapamiętałam to wyznanie. Jego powroty zawsze się tak kończyły. Znikał, wracał, a ja przyjmowałam go z powrotem. Serce mi miękło, kiedy przepraszał i był taki kochany. Nie mogłam odejść.
 Znalazłam pracę, a właściwie to Slash mi ją znalazł, w zaprzyjaźnionym muzycznym sklepie. Nie zarabiałam zbyt dużo, ale potrafiłam za to dobrze zjeść i kupić coś dla siebie. Z chłopakami uzgodniliśmy, że nie będę się dokładać do rachunków, ale za to będę pomagać im, by mieszkanie wyglądało dobrze. I chciałam by wyglądało dobrze, w końcu zbliżały się święta. Wiedziałam, że jeśli ja tego nie zrobię, to oni spędzą święta zachlani w barze, a przecież byliśmy na swój sposób rodziną. Pierwszy raz od 19 lat spędziłam wigilię poza domem. To nie tak, że zapomniałam o tamtej rodzinie, po prostu chciałam dać miłość tym zagubionym chłopcom. Duff ze Stevenem pojechali kupić choinkę, a ja starałam się ogarnąć dom. Ku mojemu zdziwieniu kupili nawet ładną, a potem ją ubrali. Nigdy nie gotowałam i nie nadawałam się do tego, dlatego jedzenie przywiozłam z niedalekiej restauracji. Wszyscy wyglądali ładnie, elegancko, a kolacja przebiegła grzecznie jak na nich. Zwierzęta w wigilie mówią, a Gunsi milkną. Na dwa dni pojechałam z Axlem do Oakland do mojego taty i Mary. Wyjaśniłam im całą sytuację, a mojemu tacie nawet spodobał się mój towarzysz. Co lepsze, odkryłam, że Mary już nie mieszka tam jako gospodyni, ale także jako partnerka mojego ojca.
 Po świętach, jak już wróciliśmy z Oakland, do Hellhouse zapukał Mike Clink i wszyscy zebrali się w salonie. Nie chciałam się tam pchać, dlatego siedziałam cicho przy drzwiach od sypialni Axla i podsłuchiwałam. Sprzeczali się odnośnie 'My Michelle' i słów, jakie napisał rudy. Uśmiechałam się pod nosem, bo wiedziałam, że on nie da wygrać reszcie, postawi na swoim. Szedł w zaparte, a Slash z Izzym próbowali mu przetłumaczyć. Kiedy przestali spierać się o piosenki w końcu Mike odezwał się:
- Na początku stycznia jedziemy do Nowego Jorku. Bierzemy nasze surowe materiały i tam kończymy płytę.
 Zrobiłam duże oczy i przełknęłam głośno ślinę. Mają jechać do Nowego Jorku? Wiem, że powinnam się cieszyć, ale moje myśli były czysto egoistyczne. Co ze mną? Axl mnie zabierze? Rzuci? Porzuci? Panikowałam, bo dobrze wiedziałam, że moje życie stało się uzależnione od nich, od niego. Byli jak moje powietrze, rodzina, przyjaciele, coś najcenniejszego w moim życiu.
- Byłem kiedyś w Nowym Jorku, laski są łatwe i gorące- Duff wyraził swoje zadowolenie.
- Wykurwiście, jedziemy!- Steven przybił piątkę Duffowi.
 Rozmawiali jeszcze odnośnie koncertów i innych uzgodnień, aż pożegnali Clinka. Musieli to opić, w końcu to Nowy Jork. Wyszłam z pokoju i usiadłam przy Axlu, jakbym w ogóle nie słyszała rozmowy. Byli szczęśliwi, a wszystkie konflikty między nimi, które były od pewnego czasu, przeszły. Axl chwycił mnie za rękę.
- Udało się, kurwa! Jedziemy do Nowego Jorku, wydamy naszą pierdoloną płytę- opowiadał mi wszystko na jednym wdechu.
Jego oczy świeciły się i dopiero zaczęło do nich dochodzić to, że naprawdę wydadzą płytę. Udawałam zaskoczoną, ale moje szczęście nie było udawane. Wierzyłam w nich całym sercem. Wspinali się na szczyt swojej kariery bardzo sumiennie, ale wielkimi krokami.
- Kurwa, aż mam ochotę iść na dziwki- westchnął Izzy.
- Pojedziesz ze mną?- odgarnął moje włosy za ucho i szepnął.
 Od ostatniego zniknięcia był potulny i kochany. To był jedyny plus tego, ale byłam świadoma, że potrwa to jeszcze parę dni, a później wszystko wróci do normy: kłótnie i wyżywanie się.
- Nie chcę być twoim bagażem...- mruknęłam.
- Jesteś moim sweet child, musisz jechać.
- Axl pedał!- krzyknął Slash.
- Baba mu jaja urwała!- Duff dołączył.
 Axl pokazał im środkowy palec. Mieliśmy jechać na długi czas do Nowego Jorku, więc postanowiliśmy się pożegnać z Sunset Strip i wyruszyliśmy na drinki. Dostaliśmy się do Troubadour i już na wstępnie do naszej grupki przyłączyły się dziewczyny, które miały mokro na widok chłopaków. Były chętne zrobić im wszystko o co poproszą, a im się to strasznie podobało. Zamówiliśmy dwie butelki wódki, whiskey i sok. No i zaczęło się. Wcześniej wymienione dziewczyny siedziały z nami przy stoliku, a kolejne, które podchodziły zostawały już spławione. Chcąc mocno zaakcentować to, iż wokalista jest mój, siedziałam mu prawie na kolanach i co chwile podkreślałam, że jestem jego dziewczyną. Duff ze Stevenem od razu zaczęli działać i upijać dziewczyny, a Slash, mimo stałej partnerki, także zajął się jedną z dziewczyn. Izzy dużo dilował narkotykami i było też tak tym razem. Odszedł na parę chwil od nas i po kolei rozmawiał ze znanymi sobie kolesiami. Humory wszystkim dopisywały, aż do czasu. Slash nerwowo odgarnął swoją burzę loków i wypuścił papierosa z ust. Przeklną głośno i pociągnął za włosy dziewczynę, która przyssała się do niego pod stołem. Steven zaczął się donośnie śmiać.
- Ty pierdolony chuju!- krzyknęła dziewczyna i mocno walnęła kudłatego.
To właśnie była ta partnerka Slasha. Była- to idealne sformułowanie. Jego tłumaczenia, że dziewczyna starała się podnieść jego drobne nic nie dawały, więc przybrał inną taktykę. Także zaczął ją wyzywać i awantura gotowa. Kolesie ze stolika obok zainteresowali się i pytali czy mamy problem. Axl oczywiście wychylił się, że problem to oni będą mieć jak się nie odpierdolą. Slash przestał żywić zainteresowaniem swoją byłą dziewczynę i przywalił jednemu z nich. Ci rzucili się na nasz stolik jak wściekłe byki. Axl ruchem ręki odsunął mnie, ale facet był na tyle pijany, że nie wcelował w rudego, a we mnie. Poczułam okropny ból pod okiem. Siła jego uderzenia była na tyle silna, że odrzuciło mnie do tyłu na kanapę. Axl patrząc na to dostał furii. Rzucił się na niego, przewracając go na podłogę i tłukł go po głowie i twarzy całymi pięściami. Krzyczał i z każdym kolejnym uderzeniem jego cios był coraz silniejszy. Wszyscy na to patrzyli i każdy bał się zareagować. Izzy złapał wokalistę dopiero wtedy, kiedy jego przeciwnik stracił przytomność. Stoły były połamane, szklanki potłuczone, a ludzi z klubu stali oszołomieni.
- Szybko, wypierdalamy!- ktoś rzucił hasło.
Byłam otumaniona, nie pamiętam wyjścia z klubu i połowy drogi. Otrzęsłam się dopiero na  ławce, którą rozpoznawałam. Duff trzymał mi zimne piwo pod okiem, a Axl chodził wkurwiony po ulicy paląc papierosa. Klną głośno, że zabije sukinsyna. To była jego furia. Płakałam z bólu i z tych wszystkich emocji. Czasem zastanawiałam się czy chcę tego wszystkiego, ale szybko mi przechodziło. Miałam przebłyski, że mogłam dalej studiować, mieć chłopaka w sweterku, który studiowałby prawo i mielibyśmy idealną rodzinę. Nie żałowałam, bo dostałam od losu miłość, która była silniejsza od wszystkiego oraz przyjaciół, których nigdy nie miałam. Kochałam ich, nawet jeśli obrywałam przez nich. Sunset Strip pożegnaliśmy akcentem jak co wieczór.

 Wczesny poranek. Styczeń w Los Angeles nie różnił się za bardzo od innych miesięcy. Temperatura nieco się obniżała, ale wciąż świeciło słońce i można było wychodzić w krótkim rękawku do sklepu. Czasem tęskniłam za chłodem i śniegiem, dlatego miałam nadzieję, że w Nowym Jorku będzie romantycznie prószyć śnieg, a mój chłopak poprawiałby mi czapkę. Obudziłam się przed budzikiem, kiedy właśnie Axl przewracał się na drugi bok. Uśmiechnęłam się na jego widok, chociaż wczorajszego wieczoru był dla mnie okropny. Spojrzałam na swój nadgarstek, na którym miałam ślad jego mocnego uścisku. Zakryłam go szlafrokiem i wstałam do okna. Mieliśmy najlepszy widok z całego domu. Codziennie rano widziałam naszą okolicę i zielone trawniki, które były ostrzyżone starannie. Sprawdziłam swoją walizkę czy wszystko zapakowałam i poszłam zrobić kawę. Jedyna chwila w domu, kiedy mogłam być sama ze sobą to poranek. Chłopaki nigdy nie wstawali wcześniej niż jedenasta, a ja wtedy mogłam zjeść spokojnie śniadanie czy napić się kawy. Zrobiłam też śniadanie dla Axla, mimo mojej złości na niego. Popijałam swoją gorzką kawę patrząc na ślad na mojej ręce. Kłóciliśmy się od dawna, ale nigdy mi nic nie zrobił. Co prawda, to tylko ściśnięcie. Broniłam go, że po prostu nie wytrzymał. Nie chciałam nad tym myśleć dłużej, uznałam, że sprawy nie było, zwykła kłótnia. Dopiłam swoją kawę i obudziłam po kolei wszystkich. Każdy był podekscytowany. Chłopaki głównie na temat nowojorskich dziewczyn. Axl chodził struty, a ja ukradkiem spoglądałam na niego. Zjadł moje śniadanie i poszedł się dopakowywać. Uśmiechałam się, nie chciałam żeby ktokolwiek wtrącał się w nasze sprawy. Kochałam go i chciałam dla nas jak najlepiej. Przekonałam się, że Axl ma trudności z okazywaniem uczuć, a za to problem z agresją i wybuchami, ale akceptowałam to w nim, chciałam z nim być mimo wszystko. Potem przychodził do mnie i nucił mi piosenkę, w której były wszystkie słowa, które chciałam usłyszeć od niego.
Siedzieliśmy w samolocie i chłopaki na odwagę sporo wypili. Slash z Duffem ledwo weszli do samolotu, a gdy już usiedli to podrywali dziewczyny siedzące za nimi. Steven znowu przesadził ze swoją działką i miał zlot. Chłopaki przywiązali mu ręce paskami od spodni. Izzy siedział zesrany z powodu przemytu narkotyków i dobrze wiedział, że jeśli by wpadł, to wszyscy byśmy mieli przerąbane. Ja siedziałam z Axlem, który nie odzywał się do mnie, a ja w sumie do niego. Latałam wcześniej samolotem, ale to było parę lat wstecz, a i tak czułam niepokój. W swój charakterystyczny sposób nerwowo trzęsłam nogami i stukałam palcami o nałokietnik. Chłopak złapał moją rękę i splótł nasze palce, a następnie pocałował wierz mojej dłoni.
- Przepraszam, kochanie- cicho odparł, kiedy samolot był już w powietrzu.- Jestem zjebany, sam siebie nie rozumiem... Nie rozumiem tych wybuchów, ja cię tak...- wziął głęboki oddech.- kocham. Nie chcę cię krzywdzić, nie chcę żebyś płakała przeze mnie.
- Zapewniasz mi najlepszy rollercoster na świecie- uśmiechnęłam się.
- Kurwa, wiem...- był rozgoryczony, pełen żalu sam do siebie.- Wszystko się zmieni, obiecuję- ucałował mi dłoń jeszcze raz.
 I lecieliśmy ku Statuy Wolności. Czekało nas nowe wyzwanie. Wytwórnia wynajęła nam apartamenty w hotelu na Manhattanie i nie mogłam się tego doczekać. Nikt z nas, oprócz Duffa, nie był w Nowym Jorku. Byłam tak szczęśliwa, zakochana i młoda. Gotowa poświęcić wszystko dla mojej nowej rodziny.
 Wysiadając z samolotu czuliśmy ekscytację. Chłopaki snuli marzenia, że kiedyś będziemy latać swoim własnym samolotem z prywatnymi prostytutkami i lejącą się wódką z kranu. Z lotniska odebrał nas Mike i zabrał do hotelu. Wjechaliśmy windą na 16 piętro. Trzymałam kluczę od naszego pokoju i nie mogłam się doczekać, aż pójdę spać w czystym, zadbanym pokoju z własną łazienką, że żaden facet mi nie wlezie z dywanem na klacie przy braniu prysznicu. Położyliśmy swoje bagaże, Axl od razu rzucił się na łóżko i wyjął papierosa. Zabrałam mu go i podeszłam do okna, które było na całą ścianę. Miałam u swoich nóg cały Nowy Jork. Mój młody wiek powodował, że moje marzenia były ogromne, co chwile się zmieniały. Rudy objął mnie od tyłu.
- Dla twojego uśmiechu mógłbym zrobić wszystko. Będziemy sławni i zrobimy trasę na cały świat, a wtedy dam ci wszystko co chcesz.
Odwróciłam się do niego. Nikt nie dawał mi nigdy takiej huśtawki życiowej jak on. Nikt nie powodował u mnie takiej złości, zazdrości, ale też nikt nie powodował u mnie takich pozytywnych emocji. Nigdy nie byłam uległa, a dla niego mogłabym zmienić wszystko, nigdy nie poświęcałam się dla drugiej osoby, a dla niego mogłabym wskoczyć w ogień. Między nami była taka chemia i pociąganie, że wydawało mi się to aż nierealne.
- 'She's got a smile that it seems to me. Reminds me of childhood memories'- zaczął śpiewać delikatnym tonem. Poruszał rękoma moimi biodrami. Śpiewał piosenkę i kołysaliśmy się na tle panoramy miasta.- 'Oh Sweet child o' mine, oh Sweet love of mine'
- Where do we go? Where do we go now, Axl?




* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że przeczytałeś oraz zmotywuj mnie do napisania kolejnego rozdziału. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)

Mega starałam się, żeby napisać ten rozdział jak najlepiej. Starałam się też o dobrą długość, ale nie chciałam przedobrzyć i tak uważam, że w jednym rozdziale dużo nawymyślałam.
Wiem, że jest on dość przewijany, bo przewinęłam parę miesięcy, ale to ze względu na to, że nie chcę monotonii. Chcę się skupić na tych ciekawszych wydarzeniach z życia bohaterów. Nowy Jork będzie kotwicą, ale jak na długo i co dalej, to zobaczymy. 
Na ten rozdział czekałam od samego początku: wyznanie miłości Axla i Joan!

Trochę smuci mnie mniejsze zainteresowanie, ale cieszę się, że chociaż niektórzy komentują i czytają. 

PS. Wszystkie matury zdane! Mega się cieszę, ale niestety wakacje jeszcze muszą poczekać, czas na pracę :)

JAK SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? :)



23 kwietnia 2016

It's So Easy: Rozdział X

Anything Goes

 Moje zauroczenie Axlem szybko przerodziło się w coś więcej. Czułam, że to już nie tylko fantazja i pociąganie, ale coś poważniejszego. Zależało mi na nim i zakochałam się w całej jego osobie jak nigdy dotąd. Nie rozmawialiśmy szczerze ze sobą, nie wiedziałam czy on chociażby jest zauroczony mną, ale spotykaliśmy się regularnie. Traktował mnie dobrze, nawet chłopaki się z niego śmiali, chociaż nie robiło to na nim wrażenia. Ich świat całkowicie mnie pochłonął. Mieli mnóstwo roboty przy nagrywaniu płyty, a mi zaproponowali zdjęcia, które będą ich promować. Wspólne imprezy i popijawy w pubach to była norma. Madie dołączała do nas niekiedy i bawiła się z Duffem, ale ona stawiała na studia. Ja o nich całkowicie zapomniałam. W tamtym momencie one dla mnie przestały istnieć. Dostawałam upomnienia, że jeśli nie poprawie ocen i nie zaliczę prac, to mnie wyrzucą, ale ignorowałam to. Wracając do kampusu lub z niego wychodząc modliłam się, by nie spotkać wykładowców. Parę tygodni później doczekałam się momentu, w którym wyrzucili mnie z uczelni. Mogłam się tego spodziewać. W tamtym etapie swojego życia i nie mając zbyt wiele doświadczenia nie przejęłam się tym za bardzo. Żałowałam swojej uczelni marzeń, lecz uważałam, że dam sobie radę i bez niej. Jedyny problem polegał na  tym, iż nie miałam gdzie mieszkać. Dali mi dwa dni na opuszczenie pokoju w akademiku. Szkoda mi było wspólnego mieszkania z Madie, z którą zżyłam się na dobre i wieczorne czy nocne rozmowy o życiu to była u nas norma. Bałam się jej o tym powiedzieć, a tym bardziej o moim powrocie do Oakland. Nie chciałam tam wracać, Los Angeles było całym moim życiem, ale to było logiczne, że jeśli przestałam studiować, to ojciec nie będzie przysyłał mi pieniędzy. Byłam załamana co dalej, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
 Madie z rana była na uczelni, a ja pakowałam swoje rzeczy do wielkiej walizki i paru małych kartonów. Jak tu przyjeżdżałam wydawało mi się, że miałam mniej rzeczy. Posprzątałam dokładnie pokój i czekałam na moją byłą współlokatorkę. O mojej wyprowadzce zareagowała płaczem i nie chciała się pogodzić z tym, że zostanie sama. Tacie ani Mary nie mówiłam o swoim powrocie. Nie chciałam ich okłamywać ze studiami, po prostu nie chciałam im mówić całej prawdy. Następnego dnia miałam wracać do Oakland, a swój ostatni wieczór w Los Angeles miałam spędzić z Axlem w pubie na Sunset Strip. Nie widziałam go od trzech dni, więc nie miałam okazji powiedzieć mu o tej sytuacji. Kiedy chłopaki intensywnie pracowali w studio nie było sensu przebywać z nimi. Oni nie widzieli świata poza muzyką, nie zwróciliby uwagi na najlepsze dziwki w mieście.
- Madie, chciałam się z tobą pożegnać- odparłam, kiedy zobaczyłam moją przyjaciółkę w progu.- Wychodzę teraz i pewnie wrócę późno, a rano ty idziesz na uczelnie to pewnie nie będzie już okazji.
 Zrobiła smutną minę. Położyła swoją torbę na ziemi i przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłam jej uścisk.
- Odwiedzę cię w przerwę świąteczną- uśmiechnęła się do mnie.- No albo ty mnie.
Skinęłam. Nienawidziłam pożegnań, bo zawsze chciało mi się płakać. Uścisnęłam ją jeszcze raz i wyszłam pospiesznie bym nie rozmyła makijażu swoimi łzami. Szłam przytłoczona szybkim krokiem i myślałam o tym, jak to powiem Axlowi, a jak on zareaguje. Obawiałam się, że jemu to może być nawet na rękę. Już wiedziałam, że będąc daleko od niego będzie mnie brać kurwica na samą myśl o imprezach, na których są półnagie dziewczyny. Zaczęłam się przyznawać, że jestem o niego zazdrosna, nie było sensu dalej się oszukiwać.
 Weszłam do zadymionego pubu i rozejrzałam się, choć szansę na to, iż on byłby przede mną były znikome. Zajęłam nasze stałe miejsce na końcu w rogu i zamówiłam sobie drinka. Sączyłam go powoli kiedy moim oczom w końcu ukazał się rudy osobnik w czapce bejsbolowej. Prowadził dobrze porobionego Slasha. Machnęłam ręką, by dać mu znać gdzie siedzę. Podszedł do mnie ciągnąc za sobą Slasha, posadził go i dał mi buziaka. Czułam od niego zapach papierosów pomieszane z jego szamponem do włosów.
- Przepraszam, że jestem ze Slashem, ale nie miałem z nim co zrobić. Popatrz na niego- wskazał głową na kolegę.
 Przebywając z nimi sporą część czasu potrafiłam odróżnić ich stany po alkoholu, narkotykach i mieszane, a także na jakim etapie byli. Slash musiał dobrze walnąć sobie w żyłę i popić jak zwykle Jackiem Danielsem. Nie miałam mu tego za złe, że z nim przyszedł, nie przeszkadzał mi. Poczekałam aż kelnerka przyniesie jego drinka.
- Wyrzucili mnie z uczelni- zaczęłam.
- No i dobrze- skomentował.- I tak tam nie chodziłaś, więc wyjebane. Znajdę ci lepsze zajęcie.
- Tak, ale jest jeden problem. Skoro nie uczęszczam już na tę uczelnię to nie mam gdzie mieszkać. Jutro mam się wynieść. Muszę wracać do Oakland- spuściłam wzrok i upiłam kilka kolejnych łyków. Spojrzałam na jego reakcję, ale była nijaka.
Nie odezwał się nic tylko pił szybciej drinka. Dał znać kelnerce by przyniosła wódkę  i kieliszki. Slash siedział przy stole podparty i kołyszący się na boki.
- Nie masz hajsu żeby tu zostać? Wynająć coś?- w końcu się odezwał.
- Myślisz, że nie chcę tu zostać? Cholernie chcę, ale nie mam na to szans, ani grosza już nie mam- powiedziałam to z żalem w oczach.
 Zawsze kiedy mieszkałam z rodzicami niczego mi nie brakowało, a pieniądze miałam na każdą zachciankę. Teraz nie było mnie stać nawet na lepszą wędlinę do śniadania.
- Przejebane...- ponownie zamilknął.- A co ze zdjęciami? Miałaś nas promować.
- Przecież skończyliśmy wstępną sesję- odpowiedziałam.- Jeśli będziecie potrzebować jeszcze zdjęć to ja zawsze wam pomogę, a z Oakland nie jest aż tak daleko- próbowałam się uśmiechnąć, ale mi kiepsko wychodziło. Byłam przybita i raczej to widział w moich oczach.
Przeniosłam wzrok na Slasha, który uśmiechał się pod nosem i nieudolnie próbował odpalić papierosa. Pomogłam mu w tym i sama poczęstowałam się jednym z jego paczki. Ciężko westchnęłam. Nie chciałam rozstawać się z tą bandą, tym bardziej, że teraz ich kariera nabierała zwariowanych obrotów i chciałam przy tym być.
 Dokończyliśmy swoje drinki w ciszy, jakby każde z nas z osobno rozmyślało. Ja miałam pustkę, nawet nie miałam o czym myśleć, po protu siedziałam i patrząc się w przód piłam drinka, aż zorientowałam się, że już go nie mam. Axl też skończył swojego i kiedy myślałam, że będzie chciał zamówić kolejnego, to w końcu odezwał się:
- Dobra, zbierajmy się do pierdolonego Hellhouse- wstał i przewiesił swoją kurtkę przez ramię.- E, wstawaj!- szturchnął Slasha.
Przewiesił sobie rękę kudłatego i kierowaliśmy się do wyjścia. Miałam ochotę na dalszą imprezę i pewnie udałoby mi się namówić Axla na jakiś klub, gdyby nie to, że Slash zaczął mocno wymiotować. Nigdy nie zamawiali taksówki, ponieważ uważali, iż szkoda pieniędzy skoro można iść na piechotę i po drodze jeszcze balować, ale tym razem było inaczej. Slash naprawdę kiepsko wyglądał i ciągle wymiotował, więc zamówiliśmy taksówkę z pobliskiej budki telefonicznej. Kiedy przyjechała z półgodzinnym opóźnieniem najpierw odwieźli mnie do akademika. Jechaliśmy w ciszy, a po między nami był Slash. Axl wysiadł ze mną żebyśmy się pożegnali. Miałam łzy w oczach. Czułam silne ukłucie, które poczułam pierwszy raz.
 Zakochałam się, Jezu, naprawdę się zakochałam- pomyślałam i ukłucie jeszcze bardziej się nasiliło.
 Przytulił mnie, a po chwili jego dłonie znalazły się na moich pośladkach.
- Będę wpadać na ruchanko- wyszeptał z rozbawieniem.- Ej, mała, nie płacz- otarł mi delikatnie policzek i musnął moje usta.
 Patrzyłam na niego przez zaszklone oczy. Serce łomotało mi tak mocno, że pewnie było je słychać w taksówce. Jeszcze raz mnie pocałował i przytulił.
- Kocham cię, Axl- szepnęłam i w pośpiechu odeszłam.
 Nie chciałam usłyszeć odpowiedzi. W zasadzie bałam się jej usłyszeć albo jej brak. Byłam pewna, że mój wyjazd zakończy naszą znajomość. Póki byłam blisko to wystarczałam mu, ale on mógł mieć takich dziewczyn jak ja mnóstwo, więc  po co mu dziewczyna na odległość w Oakland? Kiedy byłam w bezpiecznej odległości odwróciłam się i zobaczyłam, jak odjeżdża i patrzy na mnie przez szybę. Znowu rozpłakałam się, lecz tym razem po prostu wybuchnęłam płaczem. Tak bardzo nie chciałam wyjeżdżać.
 Obudziłam się o wiele za wcześnie. Madie słodko spała ze swoją krówką- przytulanką, a ja starałam sobie uświadomić, że to jest ostatni poranek kiedy ją widzę. Z nadmiaru czasu poszłam pod szybki prysznic i ogarnąć swoją twarz. Dopakowałam wszystkie swoje rzeczy. Pojawiły się wyrzuty wobec samej siebie. Jak mogłam zmarnować taką szansę? Stypendium i dobrą uczelnie w samym Los Angeles? Jak, kurwa?!
 Ponowne pożegnanie z Madie, którego miało nie być, łamało mi serce i cały makijaż, który starałam się wykonać perfekcyjnie poszedł w cholerę. Kazałam jej zostać w pokoju, bo wiedziałam, że gdyby odprowadziła mnie do samochodu to bym całkowicie się rozpłakała. Ledwo dźwigałam swoje bagaże. Kierowałam się ścieżką na parking kiedy zobaczyłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Nigdy! Nawet bym tego nie wyśniła.
- Joan!- krzyknął Duff i jako pierwszy wyszedł do mnie. Podniósł mnie do góry mocno ściskając.- Chciałaś wyjechać nie żegnając się?!
Z tego szoku nie potrafiłam nawet wybełkotać słowa. Było po 9 i normalnie chłopaki o tej godzinie albo kończą imprezę albo przerzucają się na drugi bok, a tego ranka stali przede mną.
- Przepraszam, powinnam się pożegnać z wami wszystkimi- w końcu odezwałam się.
 Chciałam każdego wyściskać, nawet Izzy'ego, z którym mój kontakt był ograniczony. Doceniałam to, że tak się postarali dla mnie, dlatego na moich policzkach znowu pojawiły się łzy.
- Zabieramy cię do nas!- krzyknął Steven.- Będziemy razem chlać, ćpać też cię nauczymy i wszystko będziemy robić razem!
- Zamknij się, debilu- burknął Slash. Nie wytrzeźwiał po wczoraj, ale był w o wiele lepszej formie.
 Patrzyłam na nich ze zmieszanym wyrazem twarzy. Moja pierwsza myśl to taka, że Popcorn zwyczajnie dał sobie ulżyć i teraz majaczy jakieś bzdury.
- Joan- odezwał się zachrypły głos Axla. Musiał wczoraj jeszcze popić.- Jesteś nam potrzebna. Mamy za dwa dni wywiad do gazety, która ma zasięg nawet w Europie i potrzebujemy do niej sesji. Od razu pomyśleliśmy o tobie, bo nie chcemy jakiegoś przydupasa, który zrobi nam chujowe zdjęcia i będą się z nas śmiać, a wiesz kurwa, to początek kariery, trzeba się prezentować.
 Myślałam, że żartuje, że zaraz powie 'mam cię kurwa, żartowałem', ale nie. Czekałam dłuższą chwilę i nikt nie zaprzeczył, nikt się nie śmiał. To była prawda, prawdziwa prawda! Ze szczęścia skoczyłam na rudego i pocałowałam go. Skakałam po wszystkich i dziękowałam każdemu z osobna. Steven mówił prawdę, chcieli zabrać mnie do siebie i dać mi szansę. Nie wierzyłam w to, nie docierało to do mnie.
- Trzeba to uczcić, chodźmy się najebać- podsumował Slash.- Jedziemy twoim garbim super bryką- zarządził i poszedł w kierunku mojego samochodu.
- Ja jadę z przodu!- krzyknął Steven.
- Pierdol się, ja jadę z przodu!- Axl jakby dostał kopa w dupę i wyprzedził Stevena, tym samym rezerwując sobie miejsce z przodu. Jak dzieci.
Izzy był jak zwykle wyluzowany, małomówny. Odpalił papierosa, wziął jedną z moich walizek i spokojnie szedł. Na końcu zostałam z Duffem i razem wzięliśmy pozostały bagaż.
- Wiesz, że tak naprawdę my wszyscy nie zaproponowaliśmy ciebie jako fotografa?- zatrzymał mnie.- Mieliśmy wyjebane tak naprawdę w to, ale Axl uparł się, że albo ty zrobisz zdjęcia albo chuj strzeli wywiad. Sam ci tego nie powie, a myślę, że zależy mu na tobie.- puścił do mnie oczko i się uśmiechnął.
- Dziękuję za szczerość, Duff- uścisnęłam go. To był najszczęśliwszy poranek w moim życiu.
 Zapakowaliśmy moje bagaże i upchaliśmy się do samochodu. Steven siedział niezadowolony na kolanach Duffa, który przez otwarte okno czerpał świeżego powietrza. Slash z Izzym też nie byli najszczęśliwsi, a ja żałowałam, że nie wzięłam do przodu aparatu by zrobić im zdjęcie. Axl wybijał dłonią rytm o swoje uda i śpiewał Knocking On Heaven's Door, zaraz reszta chłopaków załapała zabawę i Duff z Izzym robili chórki, a Slash ze Stevenem uderzeniami emitowali inne dźwięki. Jechaliśmy w dobrych humorach do Hellhouse, a ja miałam zamiar dobrze odwdzięczyć się rudemu.
 Wnieśli moje bagaże do domu, w którym o dziwo było czysto.
- Na potrzeby wywiadu nam posprzątali- wytłumaczył Steven widząc moje zdziwienie.
Axl zniknął z moimi rzeczami w swoim pokoju. Najpierw nie wiedziałam co mam zrobić: iść za nim czy zostać z chłopakami i zacząć świętować od samego rana. Krępowałam się swoich uczuć przed nimi. Usiadłam na kanapie obok Duffa i przyglądałam się im jak zaczynają od rana pić. Po dłuższym namyśle wstałam i poszłam do mojej (?) nowej sypialni. Axl leżał na łóżku i palił papierosa, a moje rzeczy były położone koło drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krańcu łóżka. Bałam się, że nawiąże do moich wczorajszych słów, ale miałam cichą nadzieję, iż ich nie pamięta. Kobiety zwracają uwagę na wszystko i odbierają większość bardzo emocjonalnie, ale faceci raczej nie posiadają takich cech. Odwzajemniał mój uśmiech, aż do momentu kiedy spadł mu papieros na prześcieradło.
- Kurwa mać, znowu- głośno przeklną. Szybko zabrał papierosa i zgasił o popielniczkę, która leżała na szafce nocnej. Zauważyłam takich wypalonych dziur jeszcze ze trzy, zaśmiałam się.- I chuj, nowe trzeba kupić, nie?
- Jeśli mam tu spać, to tak- rozbawiona odparłam i zdjęłam brudne prześcieradło.
- Skąd wiesz, że masz tu spać? Zapraszał cię tu ktoś?- jego uśmiech zszedł z twarzy.
 Serce zaczęło walić mi tak samo mocno jak wczorajszego wieczoru. Co ja sobie myślałam? Głupia i naiwna, ponownie. Coraz bardziej czułam złość na siebie, aż się we mnie zaczęło gotować.
- Żartowałem, mała- podszedł do mnie i odgarnął mój kosmyk włosów za ucho.- Wydaje mi się, że jeśli sypiasz ze mną od czasu do czasu to na jakiś czas możemy posypiać ze sobą codziennie, co?- jego opuszki palców delikatnie smyrały mnie po kości biodrowej, która wystawała spod bluzki.
 Wiedziałam do czego to dąży i nie myliłam się. Zawstydzam się nadal jak o tym pomyślę, ale rzuciliśmy się na siebie jak dzikie zwierzęta w okresie godowym. Dosłownie rozerwaliśmy z siebie ubrania, a Axl czym prędzej dobrał się do mojego miejsca intymnego. Miał w sobie taki ogień w oczach, jak demon naładowany nadludzkimi mocami. Myślałam, że znam już Axla pod względem seksu i wszystko wypróbowaliśmy, ale nie, myliłam się. Skala namiętności i ostrości skoczyła o paręnaście stopni do góry od poprzedniego razu. Tym razem nie hamowałam krzyku, nie byłam w stanie.
 Chłopaki w tym czasie wypili już parę butelek i podzielili się nowym towarem, który załatwił Izzy. Siedzieli, żartowali i głośno puszczali muzykę, może dlatego nie słyszeli moich krzyków. Byli dość mocno wcięci i szukali panienek do rozrywki. Wpadli na pomysł, że będą dzwonić do wszystkich znajomych zapraszając je do domu. Dzwonili na zmianę i większość dziewczyn rozłączała się na słowa 'mała, wpadnij do Hellhouse, to przelecę cię jak rakieta'. Najlepsze było to, że oni w tym stanie myśleli, że to się rymuje i zaczęli układać piosenkę. Kiedy była kolej Slasha to ten dodzwonił się do Madie.
- Mała, wpadnij do Hellhouse, to przelecę cię jak rakieta- wydukał i od razu wpadł w śmiech. Chłopaki zaraz za nim.
- Slash, pierdol się- odparła ostro.
- O, Madie! Wybacz, kurwa, nie wiedziałem, że to ty- dalej się śmiał.- Gdybym wiedział to bym powiedział: 'Hej, mała, wpadnij do Hellhouse, posprzątasz mi chatę, a ja ci obliże'! Ha ha ha ha!
 Cała piątka prawie popuszczała ze śmiechu, mieli taki ubaw, że dawno takiego nie mieli.
- Sory za nich- wyrwał mu słuchawkę Duff. Dalej był rozbawiony, ale chciał załagodzić wygłupy kolegi.- Nie obrażaj się i wpadaj do nas!
Slash rzucał chamskie teksty, co chyba słyszała dziewczyna, ponieważ się rozłączyła. Duff walnął go w kudłaty łeb. I tak się dalej śmiali, wszyscy. A z dzwonienia zrezygnowali, bo znaleźli dmuchaną lalę. Slash ze Stevenem zaczęli walkę kto pierwszy używa, a zrezygnowany Duff chwycił gitarę.
- My way-your way, anything goes tonigh- zanucił Izzy.




* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)

Bardzo starałam się napisać ten rozdział szybciej, ale wyszło jak wyszło.
Mam całkowicie przegrzany mózg, serio. Matematyka wypala moje ostatki mózgu, bądź atrapę mojego mózgu (nigdy nie byłam pewna co do jego istnienia).
Trochę mnie smuci mała ilość komentarzy w poprzednich wpisach :( 
CZYTACIE TOOO????
Jeśli tak, to proszę zostaw komentarz! 

PS. Jeśli bym nie dodała rozdziału przed 4.05.2016 to trzymajcie za mnie kciuki, a w szczególności na matematyce! Prooooszę, może coś da duża ilość trzymanych kciuków :D
Z góry dziękuję! <3

29 marca 2016

It's So Easy: Rozdział IX

My Michelle


 Opornie otworzyłam powieki. Pierwsze co zwróciłam uwagę na niewielki zegarek wiszący przy łóżku. Nie spałam wiele, bo wskazówki zegara pokazywały parę minut po dziewiątej. Nigdy nie potrafiłam wyspać się i czuć komfortowo w cudzym łóżku. Spojrzałam na leżącego obok Axla. Znowu widziałam jego niewinny wyraz twarzy w czasie snu o poranku. Wypiłam sporo poprzedniego wieczoru, lecz byłam całkowicie świadoma tego, co zaszło. Nie dręczył mnie kac, ale wiedziałam, że jak wstanę z łóżka poczuję się  o wiele gorzej. Przymknęłam oczy i próbowałam odtworzyć wszystko po kolei co zaszło w tym pokoju. Lekko się uśmiechnęłam, nie żałowałam, aczkolwiek byłam zła, że zbyt szybko na to pozwoliłam. Miałam obawy odnośnie zachowania Axla. Bałam się, że wszystko może się popsuć między nami, że może potraktować mnie jak zwykłą laskę z imprezy, a może... wyjść z tego coś fajnego? Z gardziłam się za tą ostatnią myśl. Nie oszukiwałam się, że facet leżący obok mnie jest skłonny do stałego związku i romantycznych randek, których oczekiwałam, ale łudziłam się, że może jednak. W końcu nie miałam okazji poznać go od strony związków i nie wiedziałam jaki jest pod tym względem. Nadzieja umiera ostatnia.
 Ubrana byłam w jego koszulkę, która zasłaniała mi uda. Nie byłam wysoka, niewiele więcej niż 160 cm. W czasach szkolnych strasznie mi to przeszkadzało. Która dziewczyna nie chciałaby mieć długich, zgrabnych nóg? Z czasem mi przeszło i zaakceptowałam swój niski wzrost, a nawet widziałam w nim więcej plusów niż minusów. Cóż, długich nóg nie mam, ale za to mogę nosić wysokie obcasy bez obaw o partnera.
 Ostrożnie usiadłam na skraju łóżka przygotowana na kręcenie się w głowie. Tak, kręciło mi się w głowie i to cholernie, a mój brzuch zaczął głośno krzyczeć domagając się jedzenia. Chwilę zastanawiałam się czy ubrać się, ale w tym domu nie ma tajemnic. Pewnie i tak wszyscy wiedzieli, że ja i Axl robimy to i to, wtedy i wtedy. Wyszłam z pokoju odziana tylko w koszulkę z wulgarnymi słowami i poszłam do kuchni. O tej godzinie Hellhouse był chyba najprzyjemniejszy: cisza, spokój, nie śmierdzi. Syf jednak był po wczorajszej imprezie i nie miałam zamiaru tego sprzątać. Duff jak zgrabnie zmanipuluje Madie, to ona to zrobi jak wczoraj. Właśnie! Wtedy dotarło do mnie co wczoraj zaistniało między nią, a blondynem. Prawiłam jej kazania i pilnowałam jak cnotki, a sama w między czasie... Eh, zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam ciekawa jej reakcji na to, a zarazem opisu swoich wrażeń. W tym domu nie ma co liczyć na jedzenie, ale przynajmniej nalałam sobie szklankę zimnej wody.
- W szafce nad tobą jest witamina C, powinna ci pomóc- usłyszałam przyjemny głos Stevena.
- Hej, Steven- odwróciłam się i uśmiechnęłam.- Chcesz też?
- To na mnie nie działa. Zaraz walnę sobie coś poprawiającego moje samopoczucie.
 Domyśliłam się, że chodzi mu o narkotyki. Tabletkę rozpuściłam w wodzie i wypiłam wszystko duszkiem. Steven patrzył na mnie jakby coś chciał, ale się bał.
- No powiedz to- dodałam mu otuchy.
- Wiesz... Ty jesteś taka fajna z Madie i... Nie macie tam więcej takich dziewczyn? Mogłabyś zaprosić wszystkie do nas na imprezę. A dzisiaj mamy koncert! Przyjdziesz z jakimiś?
 Roześmiałam się. Odpowiedziałam, że zastanowię się nad tym. Nalałam jeszcze wody z rozpuszczoną witaminą i wróciłam do pokoju rudego. Nie wiedziałam czy na niego też to nie działa jak na Stevena, ale liczył się gest. Jeszcze spał i wcale mnie to nie zdziwiło. Odnalazłam swoje ubrania i przebrałam się. Czułam się nieco niekomfortowo z racji wczorajszych ubrań, które przesiąknięte były dymem papierosowym i alkoholem, który widocznie musiał się rozlać na moją bluzkę. Włosy też miałam już nieświeże, więc związałam je w wysoki kucyk. Zostawiłam Axlowi szklankę wody przy łóżku i wyszłam z pokoju w nadziei, iż Madie już nie śpi. I nie spała. Była tam, gdzie ja jeszcze parę minut wstecz. Siedziała przy stole i paliła papierosa. Nie widziałam jej wyrazu twarzy, ale już zdążyłam ją na tyle poznać, że mogłam sobie go wyobrazić. I nie był radosny.
- Hej, słodka- przywitałam ją miło i usiadłam na przeciwko.
Miała identyczną minę, jaką sobie wyobraziłam. Nie odpowiedziała ani nawet się na mnie nie spojrzała. Ciężko westchnęłam. Obawiałam się tego, że na drugi dzień będzie żałowała swoich czynów z wczorajszego wieczoru. Chciałam ją uchronić i próbowałam, więc nie mogłam sobie nic zarzucić jako przyjaciółka.
- Hej, Madie- powtórzyłam głośniej i ostrzej.
 Wbiła wzrok we mnie. Pusty wzrok.
- Joan... Co to się stało- jęknęła.
- Ostrzegałam Cię.
- Tak, wiem- przytaknęła.- Mogłaś mnie jakoś inaczej powstrzymać... Rzadko piję, straciłam panowanie!
 Zrobiłam na nią duże oczy. Ja miałam ją powstrzymać? Chciałam, próbowałam. Wyczułam w jej głosie pretensje, których nie powinna mieć do mnie.
- Obwiniasz mnie? Jesteś dużą dziewczynką, Madie- odparłam oschło.- Jeśli nie umiesz pić, to nie pij, a to że przeruchałaś się z Duffem, to jesteś sama sobie winna. Chciałam temu zapobiec.
- Widocznie nie wystarczająco! Jak ja teraz...- urwała. Jej oczy zrobiły się szklane. Założyła swój błękitny sweterek i wyszła z Hellhouse.
 W dalszym ciągu nie czułam się winna. Niby czemu? Nie miałam ku temu powodów. A zresztą, ja też byłam pijana i przespałam się z jednym z nich. Czułam do kogoś pretensje? Jasne, że nie. Pijemy na swoją odpowiedzialność. A noc z Axlem... to była najlepsza noc w moim życiu. Przeżyłam niesamowite emocje i miałam zamiar przeżyć je jeszcze wiele razy. Wróciłam do pokoju rudego i zastałam go na podłodze gdzie robił pompki. Uśmiechnęłam się cicho chichocząc, by zwrócić na siebie uwagę. Popatrzył na mnie, ale nie przerywał swoich ćwiczeń i przeszedł do intensywnych brzuszków. Usiadłam na łóżku i bacznie mu się przyglądałam. Kiedy skończył, poklepał się po brzuchu i wypił wodę ze szklanki, którą mu przyniosłam.
- Pojedziesz z nami dzisiaj do studia?- zaproponował.
Pomyślałam, że czemu nie. Chciałam tylko wziąć szybki prysznic i przebrać się w świeże ubrania. Te przesiąkły mi tak dymem, że robiło mi się niedobrze. Axl zgodził się pojechać ze mną do akademików i poczekać na mnie. Usiadł obok i dotknął moich piersi. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem i oczekiwaniem co dalej, a on zdjął mi koszulkę i popchnął gwałtowanie. Przylegał na mnie swoją gołą klatą. Był strasznie gorący po tych ćwiczeniach. Całowaliśmy się namiętnie i na samą myśl o powtórce z wczoraj robiło mi się coraz mokrzej.
- Jedziemy!- do pokoju wszedł Slash. Nie był skrępowany widokiem mnie bez koszulki ani zaistniałą sytuacją. Posłał nam tylko głupi, znaczący uśmieszek i wyszedł.
Domyślałam się, że pewnie nie pierwszy raz widział Axla w takiej sytuacji i zrobiło mi się przykro. Wysunęłam się spod niego i założyłam swoją koszulkę. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i podniosłam z łóżka. Uśmiechnął się do mnie.
- Jedź z nimi, ja pojadę do siebie- odparłam.
 Miałam nadzieję, że odpowie 'nie, pojadę z tobą i potem razem do nich pojedziemy'.
- Okej- odpowiedział i odpalił papierosa.
 Zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Mieć oczekiwania i nadzieję, to coś najgorszego. Co ja sobie wyobrażałam? Tak, wyobrażałam sobie, że teraz będzie piękna sielanka i będziemy nierozłączni. Zebrałam się do wyjścia.
- A buziaka nie dostanę na pożegnanie?- spytał, kiedy byłam już przy wyjściu z jego pokoju.
 Pocałowałam go i włożyłam w to wszystkie swoje uczucia i emocje, żeby wiedział, że żadna dziwka nie zrobi tego jak ja. Nie patrząc już na niego wyszłam. Rzuciłam do chłopaków szybkie 'cześć' i odjechałam. Swoją drogą, to dawno mnie nie było na uczelni, zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie miałam tego dnia ochoty na nadganianie moich zaległości. Wróciłam do kampusu, który o tej godzinie był prawie pusty. Zastanawiałam się czy Madie jest w pokoju czy poszła w pośpiechu na zajęcia.  Wyjęłam swój bagaż i powędrowałam ku swojego akademika. Cieszyłam się, że jest tak pusto, nie miałam ochoty nikogo spotkać. Pokój był pusty, więc moja współlokatorka sumiennie poszła na zajęcia. Jedyne co wtedy chciałam zrobić, to pójść pod prysznic i odpocząć w łóżku.
 Obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami. Mruknęłam pod nosem i zakryłam kołdrą twarz, lecz ktoś mi tę kołdrę wyrwał. Spojrzałam w górę i zobaczyłam dziewczynę, która rano mnie ochrzaniała za to, że się z kimś przespała. Znowu mruknęłam.
- Jo', przepraszam- zrobiła słodką minę i usiadła obok mnie.- Wiem, że sama sobie jestem temu winna. W sumie... Fajnie było, nie ma co płakać- uśmiechnęła się.
 Niby tak, nie ma co płakać. Ja też jeszcze niedawno nie żałowałam nocy z Axlem, ale po wejściu Slasha coś we mnie pękło. Poczułam się jak jedna z jego dziwek, to mnie zabolało. I mimo, że to była najlepsza noc w moim życiu, to jednak mnie bolała ta myśl. Traktował mnie z uczuciem i dbał o mnie, ale nie wiedziałam czy dla innych  też taki nie był.
- Nie ma sprawy- odwzajemniłam uśmiech i chciałam odzyskać swoją kołdrę.
- To zbieraj się, bo idziemy na ich koncert do klubu- podniosła się.- No nie patrz tak na mnie! Będzie fajnie- puściła mi oczko i odwróciła się by wybrać strój.
- Nie masz ich dość? Rano jeszcze płakałaś, a teraz znowu chcesz do nich iść?!
- Grają zajebiście, sama wiesz. Ich koncerty to jest coś niesamowitego, a widok Duffa to tylko dodatek- wyszczerzyła się.- Ja mu jeszcze pokażę! Muszę dzisiaj wyglądać jak milion dolarów- powiedziała to bardziej do siebie i przymierzała kolejną bluzkę.
 Sama nie wiedziałam co mam zrobić. Wciągnął mnie świat Gunsów, ale rozum podpowiadał, że powinnam sobie dać chociaż przerwę od nich, zająć się swoimi studiami, które zaniedbywałam. Moją pasję, którą była fotografia także. Mój ukochany canon leżał od parunastu dni całkowicie nieużywany. I wtedy postanowiłam, że pójdę na ten koncert. Chciałam się pobawić, zobaczyć chłopaków, a w szczególności Axla, ale uznałam, że będę tam pod przykrywką robienia zdjęć. Koniec z uczuciami do rudego! Chciałam związku, a nie przygód. Byłam już długi okres sama, brakowało mi bliskości i poprzedniego wieczoru dałam się ponieść. Ale to był jedyny incydent, obiecałam to sobie.
 Szłam zadowolona z Madie do klubu w centrum LA. Na ulicach było mnóstwo młodzieży, którzy szli w tym samym kierunku. Robił się szum wokół Guns N'Roses. Byłyśmy rozbawione słysząc od przechodniów historię o chłopakach, a jeszcze bardziej kiedy napalone dziewczyny nakręcały się na nich. Madie miała dwa bilety dla nas, więc czekałyśmy tym razem przed klubem jak reszta fanów. Kolejka była spora, każdy się pchał i przepychał. Dopiero po godzinie weszłyśmy, a w środku było tyle ludzi, że ledwo dało się oddychać. Byłam zachwycona tym, jak szybko ten zespół zyskuje sławę. Trzymając się za ręce, zgrabnie przepchałyśmy się na przód. Wyjęłam aparat i starałam się uchwycić panujący szał. Najpierw nikt nie zwracał uwagi na spóźnienie zespołu, ale po kolejnej godzinie wszyscy zaczęli głośno krzyczeć i domagać się koncertu.
- Jesteście, kurwa, gotowi?!- krzyknął Axl.
 Chłopaki wyszli na scene chwiejnym krokiem. Slash przytrzymał się wzmacniacza i odpalił papierosa. Duff był w podobnym stanie, ale na dłużej potrafił zachować pion. Nikt z nich nie zauważył początkowo, że jesteśmy pod sceną. Koncert rozpoczął ostry i charakterystyczny riff Slasha. Śpiewałyśmy z Madie i w rytm muzyki przebierałyśmy nogami. Wzrok wokalisty nagle zatrzymał się na mnie. Przytrzymał przez chwilę kontakt wzrokowy, a następnie wrócił do swoich ruchów tanecznych przy mikrofonie.
W czasie krótkich przerw między kolejnymi piosenkami chłopaki popijali wódkę i przepalali papierosy. Było coraz mniej czym oddychać, a pot czułam w najdziwniejszych miejscach na moim ciele. Slash miał najwięcej fanek, które wyrywały się spod sceny tylko po to, by go dotknąć. On z nimi flirtował i wypatrzył sobie ładną brunetkę. Pod koniec koncertu dostali ogromne brawa i piski. Slash rzucił w publiczność swoją kostkę, a Axl pożegnał fanów dodając na koniec:
- A ciebie, Joan, chcę widzieć za kulisami! Stęskniłem się za twoimi cyckami- puścił mi oczko i opuścił scenę.
Zrobiłam wielkie oczy do Madie, która była rozbawiona tym tekstem. Nie wiedziałam czy mam się także zaśmiać czy raczej być wkurzona i wracać do domu. Stwierdziłam, że jeśli już tam byłam i miałam dość dobre zdjęcia z koncertu, to mogę jeszcze porobić za kulisami. Gunsi nie byli w najlepszym stanie, ale to właśnie oni, tacy byli.
 Wchodząc do pomieszczenia, w którym ekipa bawiła się po koncercie było mnóstwo osób. Techniczni, znajomi zespołu i jakieś dziewczyny, którym udało się dostać na after. Weszłyśmy niezauważalnie i już od progu zaczęłam robić zdjęcia. Odszukałam szybko Axla, chciałam się upewnić czy nie zabawia się już z jakąś dziewczyną. Siedział obok jakiś nieznanych mi chłopaków i pił piwo. Madie od razu podeszła do Duffa i usiadła między nim a dziewczyną, ale jemu to widocznie nie przeszkadzało. Ucieszył się na jej widok, a może na wspomnienie poprzedniej nocy. Oboje poparzyli na mnie i blondyn głośno zawołał mnie. Zwrócił tym samym uwagę rudego na mnie. Usiadłam obok Duffa i wzięłam od niego papierosa. Stresowałam się przed rozmową z Axlem, nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Odwróciłam się i jego już nie było przy kolegach. Poczułam niepokój i szybsze bicie serca.
- Dobrze cię widzieć- poczułam jego dotyk na ramieniu.
 Spojrzałam na niego z dołu, a on złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Nie opierałam się, nawet nie miałam czasu kiedy, ponieważ wszystko działo się tak szybko. Wyszliśmy z ich pomieszczenia i weszliśmy do pokoju na końcu. Domyślałam się, że była to garderoba tancerek, które występowały w tym klubie.
- Co my t...
 Przerwał mi pocałunkiem. Nie był delikatny jak poprzedniego wieczoru, wręcz przeciwnie. Czułam od niego jeszcze tę energię z koncertu i to właśnie ona chyba powodowała w nim to nabuzowanie. Przywarł mnie do ściany i ściągnął bluzkę. Był napalony i to ostro, a mi się to udzielało z każdym kolejnym jego dotykiem. Oszalałam dla niego, całkowicie zgłupiałam. Ale czułam magię między nami, wiedziałam, że ona jest.


* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)

Przepraszam Was! 
Wiem, że teraz bardzo rzadko dodaję, o wiele rzadziej niż kiedyś. Jedyne czym mogę się tłumaczyć to matura, którą muszę połączyć z życiem prywatnym.
Musicie być wyrozumiali :( 
Proszę bądźcie dalej ze mną i motywujcie do działania! 

27 lutego 2016

It's So Easy: Rozdział VIII

 'Since I Don't Have You'


 Pośpiesznie jadłam śniadanie razem z moim tatą. Kiedy skończyliśmy nałożyłam na mały talerzyk croissanty i kawę tłumacząc, że to na później. Błagałam, żeby Axl nie obudził się i nie wyszedł z mojego pokoju zanim ja nie przyjdę. Głośno przełknęłam ślinę na myśl o tym, co by zrobił mój ojciec chłopakowi, który wyglądał... inaczej niż w jego środowisku. Uspokoiłam się dopiero gdy zobaczyłam go śpiącego. Na szafce obok łóżka położyłam talerzyk i kubek z kawą. Zastanawiałam się jak uda mi się wyprowadzić go z domu niezauważalnie. Dochodziła godzina jedenasta, a on wciąż spał. Patrzyłam na niego i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyglądał łagodnie, niewinnie i zupełnie inaczej niż w skórach i natapirowanych włosach. Wolałam go takiego, wolałam Axla, którym był przy mnie sam na sam. Wiadomo, na scenie chłopaki wyrzucali wszystko z siebie i dawali dobre show, a ja widziałam wtedy tego rozwścieczonego wokalistę śpiącego u mnie w łóżku.
- Hej- przywitał mnie zachrypłym głosem.
 Siedziałam na skraju łóżka i kończyłam książkę. Odwróciłam się do niego i przywitałam go uśmiechem. Był lekko zmieszany, jakby początkowo nie wiedział co się wydarzyło wczorajszego wieczoru.Przetarł oczy i upił łyk kawy. Spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem i zabrał się za konsumpcje rogalika. Zaczęłam go pytać jak się wydostanie z mojego domu.
- Tak jak wszedłem- krótko odpowiedział.- Będę czekał przy ulicy parę domów dalej i zgarniesz mnie- przeżuwał głośno śniadanie.
 Kiwnęłam głową. W między czasie kiedy Axl kończył swoją kawę, ja pakowałam swoje rzeczy do niewielkiej torby i ułożyłam włosy w niedokładnego koka. Zebraliśmy się szybko bez zbędnego ociągania się i rudy opuścił mój pokój przez balkon. Miał czekać w umówionym miejscu. Pożegnałam się z ojcem i Mary, było mi przykro opuszczać dom, tym bardziej że mało czasu w nim spędziłam. Jednak nie żałowałam przyjazdu Axla. Ojciec obiecał, że przyjedzie razem z Mary za jakiś czas, by zobaczyć jak żyję.
 Siedziałam wygodnie w moim garbusie. Przekręciłam kluczyk i usłyszałam ukochany dźwięk: świergotanie, które było dla mnie najlepszym środkiem na wyciszenie się. W moich nozdrzach czułam zapach gorącej maszyny zmieszany z wonią ogrzanych dywaników, co było charakterystyczne dla tego auta. Przejechałam wolno kawałek uważnie rozglądając się za rudą czupryną. W końcu dwa kilometry dalej zauważyłam go.
- Witaj, maleńka- wsiadł do środka i zatrzasnął z hukiem drzwi. Wzdrygnęłam się na to, ponieważ co jak co, ale jak ktoś trzaskał moimi drzwiami to miałam ochotę go zabić. Oczywiście ja posiadałam przywilej trzaskania.
 Jechaliśmy w ciszy, byłam bardziej skupiona na drodze niż na jego obecności. Ruch był dość spory z racji tego, że koniec weekendu i ludzie wracali zewsząd. Przeklęłam na głos, kiedy zobaczyłam ciągnący się na kilkanaście kilometrów korek. Miałam nadzieję, że do Los Angeles zajedziemy o świcie i zdążę przerobić materiał na nadchodzący tydzień na uczelni, ale ten korek zdecydowanie chciał pokrzyżować moje plany. Poza tym nie mogłam się pochwalić długim stażem w prowadzeniu pojazdu, dlatego bałam się jeździć po ciemku. W mieście to całkowicie coś innego: ulice są oświetlone, jest sygnalizacja świetlna, natomiast na trasie to inna bajka.
- Wiesz...- niepewnie przerwał naszą ciszę.- Byłem wczoraj lekko naćpany, pijany i czy... czy my się ruchaliśmy?- zrobił skrzywioną minę, która mnie nawet rozbawiła.
- Tak- potwierdziłam poważnym tonem.- Ale nie sprostałeś temu zadaniu. Szczerze? Rozczarowałeś mnie, Axl. Zawsze kończysz po 3 minutach czy tylko ja tak na ciebie działam, że nie wytrzymujesz więcej?
- Co kurwa?!- pisnął.- Jak to 3 minuty?! To niemożliwe- wypierał się.  Siedział podparty o szybę.- ja pierdole...- skomentował, gdy chyba zaczęło do niego docierać.
 Milczałam, ale w środku rżałam jak koń. Po chwili nie wytrzymałam i wybuchłam nieograniczonym śmiechem. Tak okropnie się śmiałam z jego reakcji, że rozbolały mnie mięśnie brzucha i nie zauważyłam, iż powinnam już dość spory kawałek przejechać do przodu. Samochód z tyłu trąbieniem ponaglał mnie.
- Z czego się kurwa śmiejesz?!- wściekł się.- Jak komuś to powiesz, too...!
- Ej, Axl, wyluzuj- mówiłam w przerwie od śmiania.- Uważasz, że bym się z tobą przespała? Haha, proszę cię, chyba dalej jesteś naćpany.
- Wiedziałem, kurwa! To było niemożliwe, że 3 minuty!- wciąż darł się, ale tym razem ze szczęścia.- A przepraszam ja cie, kurwa, bardzo niby dlaczego byś się ze mną nie przespała?- rzucił mi spojrzenie, które było równie śmieszne od poprzednich. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, moje mięśnie brzucha czuły się jakbym wróciła z dobrego treningu z siłowni.
- Bo pewnie to co powiedziałam byłoby prawdą- zakpiłam.
- Widzisz ten sprzęt?- wskazał ręką swoje miejsce intymne. Nie pierwszy raz tam patrzyłam i dobrze wiedziałam, że to co ma w spodniach rudy to musi być dobry sprzęt.- Każda która miała przyjemność go spotkać teraz nie może się obejść bez niego, a jak zamyka oczy to widzi tego olbrzyma i musi sobie strzelić palcówkę z podniecenia.
- Axl, zamknij się!- zaśmiałam się.- Nie chcę rozmawiać o twoim przyrodzeniu, jasne? Bo będziesz szedł pieszo, uprzedzam.
 Korek po półtorej godziny rozluźnił się i mogłam nadrobić czas, który straciliśmy. Humory nam dopisywały i moja podróż powrotna była o wiele przyjemniejsza niż w tamtą stronę. Może mi się wydawało, ale odczuwałam małe zaloty w moim kierunku. Jeszcze kilka dni temu marzyłabym o całym dniu z Axlem, a co dopiero całej nocy! Ale po naszej 'randce', która wpierw wydawała mi się idealna, trochę odtrącił mnie od siebie. Byłam w pełni świadoma, że to nie jest chłopak dla mnie, że jesteśmy od siebie różni i nasz styl życia także jest inny. Mimo wszystko ciągnęło mnie do niego jak najsilniejszy magnes, a te obawy potrafił rozwiać swoim łobuzerskim uśmiechem, który coraz bardziej uwielbiałam.
 Podjechaliśmy pod Hellhouse. Co dziwne: furtka od ich ogrodzenia była zamknięta, nic nie leżało na trawniku i muzyki nie było słychać. Spojrzałam na Axla i czekałam na jego ruch. Liczyłam na to, że weźmie mnie do środka. Całkowicie zapomniałam o swoich studiach. Zresztą, przy tym chłopaku nic nie miało dla mnie znaczenia. Kto by się przejmował rzeczami pobocznymi kiedy obok siedział młody bóg? Wciąż był dla mnie zagadką. Teraz myślę, że ja wtedy też byłam dla niego: w końcu raz się do niego przystawiałam i robiłam końskie zaloty, a potem z kolei zgrywałam niedostępna. Każda chyba miała taki okres w życiu, kiedy zgrywała niby niedostępną cnotkę, ale tak naprawdę chciała się rozebrać przed chłopakiem przy pierwszej lepszej okazji. To głupie, nie każda. Wiele dziewczyn, chociażby na studiach, nie miały szacunku dla siebie i puszczały się na lewo i prawo. Ja jednak chciałam zachować choć trochę pozory porządnej dziewczyny i udawało mi się, bo przecież miałam już trochę okazji, by pójść z osobnikiem z boku do łóżka.
- Wejdziesz? Teraz ja ci coś zrobię do jedzenia- spytał pociągając za klamkę.
 Przytaknęłam. Zgasiłam silnik i kierowaliśmy się do wejścia.
- Masz ochotę na pyszne grzanki z dobrą jajecznicą z boczkiem i herbatą do popicia?- zatrzymał mnie przed drzwiami. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
- Naprawdę?- zdziwiłam się.- Jasne, że mam ochotę, byłoby super, bo jestem strasznie głodna!
 Weszliśmy do środka i kolejny szok! Było czysto, nie śmierdziało, a nawet pachniało. Na kanapie siedział Duff z Izzym i oglądali telewizję, bodajże MTV. Dopiero po chwili zauważyłam Slasha siedzącego przy stoliku z kartką papieru i markerem, a obok niego Eve z gazetą. Kreśliła coś mazakiem i podejrzewam, że były to oferty pracy.
- Siema, chuje- rzucił rudy.- Co wy tak drętwo? Beze mnie bawić się nie umiecie, co?
- Kurwa, koniec ciszy- jęknął Izzy ze zrezygnowaniem.
- W kuchni też posprzątałam- do pokoju weszła Madie z sąsiedniego pomieszczenia. W ręku miała brudną ścierkę, zresztą cała była brudna.- Joan!- ucieszyła się na mój widok, chociaż miałam wrażenie, iż trochę ją zszokowało.
 Nic nie potrafiło mnie tak zaskakiwać jak Hellhouse. Tam działy się takie rzeczy, że czasem moja blond głowa nie mogła tego pojąć. Moja współlokatorka od razu zaczęła się bronić przede mną, że ona sama zaproponowała sprzątanie ich domu, a oni jej do niczego nie zmuszali. I to była prawdopodobnie prawda. Usiedliśmy w trójkę na kanapie i czułam na sobie co chwilę wzrok Duffa, a Madie nieudolnie próbowała zwracać jego uwagę.
- Co z moim jedzeniem?- upomniałam się cicho do wokalisty.
- Żartowałem, kobieto- zaśmiał się popijając piwo.- Widziałaś kiedyś w naszej lodówce coś więcej niż ser i piwo? Ale też się nabrałaś, więc 1:1- puścił mi oczko.
 Nie zezłościłam się, nawet mnie rozbawił. Po chwili do domu wbił Steven z paroma dziewczynami i dwoma kumplami, którzy mieli w rękach butelki wódki. Duff pierwszy przywitał ich serdecznie i uznał, że najlepiej poznać się przy wódeczce, więc od razu zaczęli polewać. Odmawiałam z powodu samochodu.
- Jedziemy z tym!- krzyknął Slash podkręcając muzykę. Na stole pojawiła się kokaina i równo podzielone działki. Slash zamiast proszku zabierał się do wstrzyknięcia heroiny i przygotowywał do tego strzykawkę. Pierwszy raz miałam zobaczyć coś takiego. Przewiązał sobie bandamkę i w chwili, w której miał sobie ulżyć odwróciłam głowę. Nie mogłam na to patrzeć. Byłam w stanie przyzwyczaić wzrok do pijanej bandy muzyków, ćpania, do robienia loda na oczach wszystkich, do nagiego Slasha, ale to przekraczało moją barierę.
 Rudy wziął uciętą w połowie rurkę do napojów i klęknął przed stołem.
- Chcesz?- zapytał wyciągając przede mnie rurkę.
 Nie powiem, bo zaczęło mnie kusić w tamtym momencie. Zawsze wyrzekałam się narkotyków, pomijając trawkę, ale tak to byłam przeciwnikiem. Jednak wtedy czułam się jak Ewa, którą kusiło jabłko. Ciekawość zżerała mnie co oni widzą w tych narkotykach, co one dają i jak się człowiek po nich czuje.
- To nie- zniecierpliwiony wciągnął swoją część i podał rurkę rytmicznemu.
Przez chwilę żałowałam i myślałam nad tym, aż poczułam szturchnięcie z lewej strony. Spojrzałam pytająco na Madie. Oczami dawała mi znać, że chce porozmawiać na osobności. Poszłyśmy obie do kuchni i przyjaciółka polała nam po kieliszku wódki. Po raz kolejny byłam zszokowana.
 Serio, Madie?
- Pij- rozkazała mi.
- Nie, jestem autem. Napić możemy się u nas w pokoju- stwierdziłam.
- Pij, kurwa- powtórzyła, ale z dodatkiem brzydkiego słowa.
 Serio, Madie?! 
 Delikatnie zamoczyłam usta w alkoholu, ale ona mi przechyliła dłoń i cały alkohol znalazł się w moim przełyku. Czułam przechodzące ciepło, które najpierw nie było przyjemne z powodu pieczenia i niedobrego smaku, ale po chwili stało się całkiem przyjemne. Polała po jeszcze jednym, a tym razem nie sprzeciwiłam się. Widziałam, że coś ją gryzie, a mogłam się domyślić, iż chodzi o blondyna. Bałam się zaczęcia tego wątku, bo nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Też zauważyłam, że Duff lubi na mnie spoglądać, a Madie zauważa jak musi. I jak miałam jej pomóc? Nie było w tym ani trochę mojej winy.
- Powiedz mi co mam zrobić, żeby wreszcie ten debil mnie zauważył- bezradnie usiadła na blacie kuchennym.- Specjalnie przyszłam tutaj z Eve i zaoferowałam swoją pomoc, bo myślałam, że zadziała na niego to, ale nic.
 Westchnęłam przewracając oczami. Chwilę myślałam co miałam jej odpowiedzieć.
- Myślałaś naiwna, że jak posprzątasz im chatę to weźmie cię na ręce i potraktuje jak kopciuszka? Madie, otrząśnij się- usiadłam obok niego. Znalazłam papierosy i wyciągnęłam jednego. Zapaliłam go od kuchenki gazowej, którą mieli i uważałam przy tym, by moje włosy ani brwi się nie spaliły.- To nie są chłopcy, których znałyśmy do tej pory. Może jak się rozbierzesz to cię zauważy- zaciągnęłam się i wydmuchując dym dokończyłam.
- Myślisz?- spojrzała na swój blado różowy sweterek. Żartowałam, a ona wzięła to na poważnie.
 Wyglądała tak niewinnie i słodko. Pasma jej włosów opadały na policzka przy czym słodko się uśmiechała. Widać było także różowe rumieńce od alkoholu, ale to tylko dodawało jej uroku. Spojrzała na mnie i rozpięła dwa guziki od sweterka, a bluzkę pod spodem obniżyła eksponując swoje ładne piersi. Wymownie patrzyła.
- Oszalałaś? Weź się zakryj!- nakazałam jak matka. Domyślałam się co jej chodzi po głowie, a ten pomysł sama jej żartem podsunęłam.
 Rozpięła jeszcze jeden i poprawiła biust. Wyszczerzyłam szeroko oczy, bo nie poznawałam swojej Madie. Gdzie ona wtedy była, kiedy w jej ciało wstąpiła niegrzeczna dziewczynka?! Zaczęłam szybciej spalać papierosa, chciałam coś z nią zrobić, bo widziałam, iż zbiera się do wyjścia z kuchni. Wypiła pospiesznie łyka wódki rzucając, że to na odwagę i wyszła.
Czy ona serio to zrobi?
Zgasiłam papierosa i wyszłam z kuchni z nadzieją, że nie zobaczę Madie klękającą przed Duffem z twarzą w jego genitaliach. Trochę się myliłam, ponieważ po wejściu do pokoju moja szanowna współlokatorka siedziała prawie na kolanach blondyna, a on od razu większy uśmiech na twarzy. Eve, która uważała się za jej przyjaciółkę, siedziała niedaleko i śmiała się z tej sytuacji ze Slashem. Usiadłam na swoje dawne miejsce i bacznie im się przyglądałam. Oczywiście w razie potrzeby chciałam słusznie zareagować. Dobrze zaczęło mi się rozmawiać, co dziwne, ze Slashem, który tego dnia był całkowicie inny dla mnie. Wódka lała się bez przerwy, nikt nie próżnował w jej piciu i paleniu papierosów. Izzy zabawiał się już z jakąś małolatą w swoim pokoju, a Steven w kółko próbował bajerować tę samą dziewczynę, która wyraźnie była zainteresowana jego kumplem. Eve zniknęła zaraz po tym jak zaczęłam rozmawiać ze Slashem i nie miałam pojęcia gdzie ona jest, ale domyślałam się, że ćpa na boku, bo wstyd jej było przed nami wszystkimi. Później moje domysły się potwierdziły, bo była naćpana gorzej od kudłatego czy Izzy'ego. Miała taki zjazd, że siedziała pod oknem i tępym wzrokiem obserwowała co się dzieje wokół niej.
- I-esz-cze pooo jedn-nym- burknął Duff. Rozlał trzęsącą się ręką ostatki alkoholu.
Kręciło mi się w głowie tak bardzo, że nie byłam w stanie wypić tego ostatniego kieliszka. Za to byłam w stanie ocenić swoją nietrzeźwość na tyle, iż wiedziałam, że gdybym wypiła ten kieliszek skończyłabym w toalecie. Zawsze uważałam, że na imprezie najważniejsze jest znanie swoich granic, a ja je znałam bardzo dobrze. Może i przesadziłam z alkoholem tamtego wieczoru, lecz nigdy nie kończyłam ze zgonem. Z trudnością łapałam ostrość, a moja koordynacja była jak kilkumiesięcznego dzieciaka. W dodatku złapała mnie pijacka czkawka, która doprowadzała wszystkich do szału, ja miałam z niej nawet niezły ubaw.
- Wesz- objął mnie ramieniem Slash.- Moszemy iszcz rasem zapalić papierosa.
 Uśmiechnęłam się do niego i już miałam odpowiedzieć kiedy Axl złapał mnie za rękę i wyrwał z jego uścisku. Ucieszyłam się, bo ten papieros by mnie zabił i jednak istniało prawdopodobieństwo skończenia pod stołem. Zaprowadził mnie do kuchni, gdzie otworzył okno i nalał mi szklankę wody.
- Pij, bo kurwa nie wytrzymam z twoją czkawką- podał mi zimną wodę. Odpalił papierosa i wyjął z lodówki kolejne piwo.
- Dzięki- odparłam, po czym od razu wypiłam całą ciecz.
Podeszłam bliżej okna i starałam się opanować swój kołowrotek. Mimo, że byłam bardzo wcięta miałam przebłyski trzeźwego myślenia i właśnie gardziłam się za to, iż upiłam się jak świnia, a następnego dnia miałam wykłady. Rozmyślałam też to czy rudy zabrał mnie do kuchni, bo denerwowała go czkawka czy może szukał intymnego kontaktu ze mną.
- Najebałaś się, co?- spytał śmiejąc się w przerwie od popijania piwa.
Podziwiałam ich wszystkich za twarde głowy: wypijali multum alkoholu, a niektórzy jeszcze go łączyli z narkotykami. Przytaknęłam mu kiwając głową i oparłam się o blat. Zaczął się śmiać ze mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego. Chciałam się położyć spać. Wydawało mi się, że trzeźwieje i myślę jak trzeźwa, ale to jak zwykle było złudzenie. Kazałam mu wezwać taksówkę, a on znowu śmiał się ze mnie. I wtedy przypomniała mi się rola niani, którą praktycznie zawsze pełniłam w tym domu i szybko wróciłam do salonu. Madie nie było, a co za tym idzie- Duffa też nie. Zasłoniłam twarz dłonią w znaczeniu rezygnacji. Było za późno: Madie skończy w kroczu blondyna. Jasne, mogłam iść do jego pokoju i wyciągnąć stamtąd moją koleżankę, ale czy wtedy nie przekroczyłabym jej granicy prywatności? Była pijana, ale powinna brać odpowiedzialność za swoje czyny, a ja nie chciałam wychodzić na drętwą mamuśkę, bo nią nie byłam. Jej mamuśka na pewno by wpadła tam do pokoju i byłoby grubo, wyobrażam to sobie.
- Hej, seksi lejdi- Steven tanecznym krokiem do mnie podszedł i obrócił mnie.
 Prowadził mnie w tańcu do końca piosenki, która w tamtym momencie leciała i poczułam, że coraz bardziej trzeźwieje. Jednak dalej byłam śpiąca i zmęczona, chciałam wracać do domu bez znaczenia czy z Madie czy bez. Podziękowałam Stevenowi za uroczy taniec i pożegnałam się z nim oraz resztą. Został mi tylko Axl. Odnalazłam go wzrokiem przy dwóch ładnych brunetkach. Dziewczyny też były pijane, zresztą wszyscy w tym domu byli pijani, i ładnie wdzięczyły się do wokalisty. Poczułam dziwne ukłucie wewnętrzne i złość z zazdrości. Odstąpiłam go na chwilę, a ten zabawiał się już na boku z innymi dziewczynami. Alkohol dodał mi odwagi, ponieważ normalnie uniosłabym się dumą i pojechała do domu, ale nie wtedy. Pewnie podeszłam do nich i objęłam rudego w pasie. Pił dalej piwo, może to samo z kuchni a może kolejne, i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Mam na ciebie ochotę, idziemy do łóżka?- szepnęłam do niego, ale wystarczająco głośno, by dziewczyny obok usłyszały.
 Jego oczy zabłyszczały. Klepnął mnie w tyłek i z całą radością pożegnał towarzyszki. Myślał kutasem, wiedziałam to i coraz bardziej potrafiłam wykorzystać. Odeszliśmy kawałek od dziewczyn i szeptał mi zbereźne rzeczy. Odepchnęłam go od siebie i wystawiłam język, ale on przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nie był delikatny jak ostatnio, od razu całował namiętnie i dominująco. Nie chciałam mu się opierać, podobał mi się ten pocałunek i chciałam w nim tkwić przez pozostałą noc.
- Żartowałam z tym co powiedziałam- odparłam kiedy oddalił ode mnie swoje usta.
- Nie sądzę, że żartowałaś- cwaniacko odpowiedział. Miał rację, miałam na niego ochotę od pierwszego momentu jak go zobaczyłam.- I dzisiaj mi się nie oprzesz.
Pocałował mnie po raz kolejny, lecz ten pocałunek był krótki. Nieodczuwalnie prowadził mnie do swojego pokoju. A nie odczuwalnie, dlatego że zajmował mnie krótkimi całusami, miłymi słowami, aż znaleźliśmy się w jego pokoju. Był pomalowany na ciemny kolor, którego nie mogłam zidentyfikować w blasku księżyca, łóżko stało przy oknie i było większe niż moje w Oakland. Oprócz łóżka miał niewielką komodę i biurko, na którym było mnóstwo kartek. Podeszłam do niego i wzięłam jedną z nich, lecz wyrwał mi ją zanim cokolwiek przeczytałam. Widziałam po nim, że to są nowe teksty piosenek i nie naciskałam na przeczytanie ich. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Miałam ciarki na rękach i karku czując jego dłonie na swoich biodrach. Miał silny uścisk, wtuliłam się w jego tors i poczułam perfumy, które wcześniej były zdominowane przez papierosy i alkohol. Jego dłonie zjeżdżały coraz niżej zatrzymując się na moich pośladkach, całował moją szyję i tym trafił w mój słaby punkt. Uwielbiałam to uczucie i zdecydowanie to jest mój punkt erogenny. Podniósł mnie i rzucił na łóżko. Oparłam się na łokciach by lepiej go widzieć. Ściągnął koszulkę i widziałam z bliska jego klatę, przekute sutki, co niekoniecznie mi się podobało, ale w tamtym momencie było to dla mnie nieważne.
- Penisa też masz przekutego?- zażartowałam.
- Musisz się przekonać- szepnął zalotnie i pozbawił mnie bluzki.
 Nie ściągnął mi od razu stanika. Najpierw całował mój brzuch, dekolt, wszystko robił powoli coraz bardziej mnie nakręcając, a ja czułam, że wkłada w to uczucie. Zaczęłam mu się odwdzięczać i przerzuciłam go na plecy. Masowałam jego tors, a drugą ręką odpinałam skomplikowany pasek od spodni. Byliśmy tak nakręceni na siebie, że z resztą ubrań poradziliśmy sobie bardzo szybko. Leżałam znowu pod nim. Śmiałam się, że nie robiłam tego tak dawno, że musi uważać na pająki, ale jego to nie rozbawiło, był jak w transie. Początkowo był delikatny, oboje musieliśmy się wyczuć. Potem przeżywałam najlepszy seks w moim życiu. To co mówił w samochodzie to była prawda. Nie byłam doświadczona z powodu tylko jednego partnera, ale domyślałam się, że sprzęt Axla jest nie do zastąpienia z racji na jego proporcje.
 Kochaliśmy się w świetle księżyca, a kiedy zaczął zamieniać się ze słońcem, dopiero skończyliśmy. Robiliśmy to na wiele sposobów, o niektórych nawet nie miałam pojęcia. Na łóżku, na podłodze, komodzie. Przeżyłam trzy orgazmy, a za każdym razem kiedy dochodziłam wbijałam mu paznokcie w barki lub rękę. Wydobył ze mnie całą niegrzeczną dziewczynkę, która we mnie siedziała i czekała właśnie na niego.



* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)

Wiem, że nie było mnie bardzo długo i zawsze wstawiałam regularnie rozdziały, aleeee... Miałam naprawdę ciężki miesiąc. Pomijając moją studniówkę, która była najpiękniejszym przeżyciem, miałam urwanie głowy. Sama nie wiem jak dobrnę do maja... Nieważne, nie chcę o tym nawet myśleć! 
Przepraszam Was kochani, obiecuję poprawę! Chciałam jeszcze ten rozdział pisać i pisać, ale zdaję sobie sprawę z tego, że zbyt długi rozdział też jest niedobry. 
Chcę się poprawić i wstawić kolejny rozdział dużo szybciej! 
Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam moją długą nieobecność wątkami w tym rozdziale. 
Pozdrawiam!

25 stycznia 2016

It's So Easy: Rozdział VII

'Gotten'


 Jechaliśmy zatłoczonym autobusem na samym końcu. Axl pod kurtką miał schowaną setkę wódki i kiedy nikt nie patrzył oboje piliśmy ją z gwinta. Szybko stwierdziliśmy, że jest zbyt mała jak dla nas dwójki. Nigdy nie ukrywałam przed nikim, że mam głowę do picia, bo jej nie miałam. Nawet po dwóch łykach czułam już szum od alkoholu, dużo mi nie było potrzeba. Podobała mi się ta podróż, bo tak naprawdę pierwszy raz odkąd przyjechałam do tego miasta miałam możliwość zobaczyć coś innego niż mój kampus, zatłoczony klub lub Hellhouse chłopaków. Na przystanku przy głównym wejściu na rozległą plażę, gdzie z daleka można było zobaczyć mnóstwo atrakcji, jak chociażby boisko do siatkówki, wielkie molo czy plażowy bar,  wysiedli prawie wszyscy. Oglądając to miejsce obiecałam sobie, że muszę odwiedzić tę plażę wraz z dziewczynami. Z przodu autobusu siedziało jeszcze jakieś starsze małżeństwo i trzech chłopaków z deskami. Pytałam wiele razy gdzie jedziemy, ale nie chciał odpowiedzieć. Wysiedliśmy trzy, bądź cztery, przystanki dalej gdzie nikogo nie było. Złapał mnie za rękę i przeprowadził przez ulicę. Uśmiechnęłam się pod nosem i dałam się ślepo prowadzić. W tej dzielnicy było zupełnie inaczej niż w tej co miałam kampus. Większość budynków były to domy mieszkalne, które były niskie i kwadratowe. Ruch uliczny było ograniczony, można było zauważyć, że turyści już tutaj się nie zapuszczali. Weszliśmy do lokalnego sklepu, gdzie zaopatrzenie było znacznie mniejsze niż w centrum. Znudzona pani sprzedawczyni, która czytała gazetę popatrzyła na nas ze zbawieniem. Od razu podniosła się i z uśmiechem spytała co podać, jakbyśmy mieli zrobić zapasy na dwa tygodnie. Axl bez konsultacji wybrał czerwone wytrawne wino i paczkę papierosów. Szliśmy chwilę w milczeniu. Rozglądałam się po okolicy, gdyż dalej Los Angeles sprawiało na mnie takie wrażenie, że nie mogłam się napatrzeć na to miasto. Każdy kawałek, każda część tego miasta fascynowała mnie i uwielbiałam odkrywać coraz więcej miejsc. To miasto miało w sobie urok. Szliśmy w kierunku, z którego przyszliśmy i przy tym samym przejściu przez ulicę ponownie złapał mnie za rękę, tak jakby chciał mnie uchronić, chociaż ruch na ulicy był minimalny. Przeszliśmy koło przystanku i udaliśmy się na ścieżkę, która chowała się w  krzakach. Coraz mniej mi się to podobało i już w tamtym momencie byłam pewna, że to nie może być randka. Jaki chłopak zabiera dziewczynę w... krzaki? Przedzieraliśmy się przez te krzaki pięć minut, aż w końcu gałąź zahaczyła o moje cienkie rajtuzy i podarła materiał i moją skórę.
- No widzisz! Nie chcę iść przez te krzaki, wracajmy!- zajęłam się oglądaniem małej rany, z której zaczęła lecieć powoli krew.
- To już za tamtymi krzakami- wskazał palcem.- Chodź- popatrzył na mnie i ponownie chwycił za rękę.
 Ciągnął mnie prawie na siłę, bo na początku opierałam się i marudziłam żeby wracać, ale on był zawzięty. Przedarliśmy się przez te ostatnie krzaki wskazywane przez rudego i zobaczyłam najpiękniejszy widok w moim życiu. Olbrzymie fale uderzały o brzeg, a słońce, które było już miękkie i szykowało się coraz bardziej do zachodu, odbijało się w tafli wody. Niebo miało kolor różowo- pomarańczowy. Z zachwytu mocniej ścisnęłam jego dłoń. Podeszliśmy bliżej wody. Byłam w Los Angeles już miesiąc, lecz nie miałam okazji zobaczyć pięknych plaż tego miasta ani oceanu. Tym bardziej byłam podekscytowana i szczęśliwa, a jemu wdzięczna, że zabrał mnie na dziką plażę, która była całkiem pusta, ale przepiękna. Piasek miał kolor jaśniejszy niż wszędzie i był nieskazitelnie czysty. Krzaki idealnie odgradzały plażę od ulicy, dzięki czemu można było poczuć się bardziej intymnie. Puściłam dłoń chłopaka i podbiegłam do wody. Zanurzyłam koniuszki palców w oceanie i szybko odsunęłam się, by nie zamoczyć moich mokasynów. Odwróciłam się do Axla, który siedział na piasku i otwierał wino z papierosem w ustach. Mój uśmiech zniknął z twarzy przez nasuwającą się myśl.
 Pewnie wszystkie tu zabiera, brunetka na pewno też tu była.
Patrzyłam tak na niego i w świetle zachodzącego słońca wydawał mi się jeszcze bardziej przystojny niż był. Niezdarnie próbował otworzyć wino, co mnie rozbawiło. Podeszłam do krzaków i poszukałam twardego patyka.
- Daj mi to- wzięłam od niego butelkę i z całych sił wbiłam korek do środka. Zadowolona z siebie upiłam łyk. Było okropne, gorzkie i obrzydliwe. Skrzywiłam się.
- Ciesz się, że nie kupiłem najtańszego, bo jest jeszcze bardziej obrzydliwe- zaśmiał się i wziął ode mnie butelkę. Opowiedział mi historię jak z chłopakami mieszkali w starym garażu i pili tylko tanie wino, na cześć którego powstała nawet piosenka. Jakie było moje zdziwienie odnośnie ich mieszkania w garażu i życia, o którym opowiadał. Najpierw nie chciałam w to uwierzyć. Zdawało mi się, że teraz już mają ciężko. Wziął dwa głębokie łyki.- Nie musi smakować, ma ryć banie!
- Ty już masz zrytą bez tego wina- popchnęłam go delikatnie.
 Czułam, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy i wyglądam jak zakochana idiotka. Rumieńce zdobiły moją bladą twarz, która chętnie zatrzymałaby na sobie jeszcze trochę słońca, ale ono coraz niżej schodziło. Piliśmy to wino w szybkim tempie, jakby suszyło nas od wyjścia z autobusu. W głowie szumiało mi coraz bardziej, ale potrafiłam zachować trzeźwe myślenie, chociaż mój humor poprawił się jeszcze lepiej po winie. Piasek był nagrzany przez grzejące słońce przez cały dzień, aż prosił się aby go dotknąć gołymi stopami. Pomyślałam, że rajtuzy i tak mam już potargane, więc rozerwałam je całkiem, schowałam do torby i zdjęłam buty. Zanurzyłam stopy w delikatnym piasku, który otulił moje stopy.
- Ale zajebało- spojrzał na moje stopy gdy ściągnęłam buty i głupio się zaśmiał.
 Pokręciłam głową i zamknęłam oczy, by wczuć się w dźwięk fal obijających się o brzeg. Co jakiś czas nad nami przeleciała jakaś mewa. Myślałam o osobniku siedzącym obok mnie.
 Jest to randka czy nie? - wciąż myślałam.
- Ej, Michael Jackson, żyjesz?- usłyszałam. Nie otworzyłam oczu.- Ukradłaś mu te buty?- zaśmiał się.
 Nie, to nie może być randka. 
Wybuchłam śmiechem i ponownie szturchnęłam go w bok, a on mi oddał. Zaczęliśmy się przewracać na piasku, a resztka wina wylała się. Nie miało to znaczenia, bo patrzyłam w jego zielono-niebieskie oczy, który zdawały mi się być tego dnia odurzone tylko przez alkohol. Jego czapka wraz z bandamką spadły mu z głowy i jego rude włosy opadły mi na twarz. Śmierdziały papierosami, ale były delikatne, nie wiem czy nawet nie bardziej miękkie od moich. Wyciągnęłam rękę i chciałam go zacząć łaskotać, gdy on mocno złapał moją rękę w nadgarstku i przycisnął do piasku nad moją głową, a drugą ręką podpierał się nade mną. Zbliżył swoje usta do moich i lekko je pocałował. Robił to tak samo subtelnie jak wczorajszego dnia. Ogolił się. Zszedł do szyi i muskał delikatnie moją skórę co sprawiało, że moje podniecenie rosło z każdym kolejnym pocałunkiem. Wolną dłoń zanurzyłam w jego włosach, a drugą ściskałam jego palce. Wrócił do całowania moich ust przewracając nas na bok. Dalej trzymał moją rękę w silnym uścisku, lecz drugą wykonywał okrągłe ruchy na moim pośladku, gładził moją talię, tulił mnie. Czułam silne motylki w brzuchu, takie jak przy pierwszym pocałunku. Nie czułam bliskości drugiej osoby od ponad roku, kiedy mój chłopak Roy rzucił mnie, bo tak. Był moją pierwszą miłością i byliśmy razem dwa lata. Chodziliśmy do równoległych klas i zawsze po lekcjach odprowadzał mnie do domu, aż w końcu zaczęłam zapraszać go do środka. Traktowałam tę miłość bardzo poważnie i nie dopuszczałam do siebie myśli, że ktoś inny będzie moim mężem. Ale jasne, myliłam się. Wiele nauczył mnie ten związek i jestem mu za to wdzięczna, bo czułam się bardziej dojrzała. W takim okresie swojego życia doświadczamy różnych rzeczy, które wiele nas uczą i w życiu dorosłym potrafimy być o wiele mądrzejsi. Wspominałam jeszcze Roya od czasu do czasu i zastanawiałam się co u niego. Rozstaliśmy się nagle. Wszystko było w porządku, idealna para w liceum, aż przestał się do mnie odzywać. Wiadomo, pierwszy zawód miłosny, niechęć do pogodzenia się z tym i jego tłumaczenia, że 'tak będzie lepiej'. Byłam załamana i przestałam wychodzić ze znajomymi, aż w końcu straciłam wszystkich, którzy starali się wyciągnąć mnie z domu.
 Leżeliśmy na piasku całując się coraz bardziej namiętnie. Przycisnął mnie do siebie i mogłam wyczuć jego twarde przyrodzenie. Jeszcze bardziej mnie to podnieciło, lecz kiedy jego ręka z mojego uda zaczęła wędrować do moich majtek złapałam ją. Oderwałam się od pocałunku i spojrzałam mu w oczy. Byłam tak bardzo podniecona, spragniona stosunku i jeszcze ten alkohol, że prawie bym mu uległa, ale jednak trzeźwa ja ocknęła się i wykrzyczała: 'Halo, nie jesteś dziewczyną na raz!'. Chciałam to zrobić, pragnęłam, ale nie mogłam z własnych, wewnętrznych zasad.
- Co jest?- spytał zmartwiony i nieco nerwowy.
- Tu jest tak pięknie, Axl, dziękuję- uśmiechnęłam się.- Pewnie przyprowadzałeś tu mnóstwo dziewczyn i pewnie wszystkie opierały ci się w tym romantycznym nastroju na piasku, ale ja nie. Nie jestem i nie będę twoją dziewczyną do bzykania, której możesz powiedzieć 'wypierdalaj, jak ci nie pasuje'- wyrwałam się z uścisku i usiadłam w pozycji siedzącej. Miałam świadomość, że będę żałować tego, bo niesamowicie chciałam go poczuć w sobie, ale jednak będę żałować tego z czystym sumieniem.
 Patrzył na mnie ze zdziwioną miną. Domyślałam się, że pewnie niezbyt dużo dziewczyn mu odmawiało, o ile w ogóle jakieś odmawiały. On także usiadł i zapalił papierosa. Palił powoli wciąż mi się przyglądając.
- Nie, kurwa, nie przyprowadzałem tu żadnych szmat- powiedział mój rozmówca i nerwowo zaciągnął się.- Nawet chłopaki nie wiedzą o tym miejscu. Tylko ze Slashem tu byłem raz, ale on i tak był zbyt naćpany by to pamiętać- nie odwracał ode mnie wzroku.- Jesteś pierwszą kobietą, którą tu zabrałem i nie odpierdalaj takich scen. Czuję, że jesteś jedyną osobą, z którą mogę pogadać o wszystkim i nie patrzy na mnie jak na świra, chciałem żeby ten jebany wieczór był przyjemny, a wam, babą, nigdy kurwa nic nie pasuje- zdenerwował się i szybciej palił papierosa.
 Spuściłam wzrok i zrobiło mi się głupio. Poczułam wyrzuty sumienia i nie wiedziałam czy specjalnie tak zagrał bym je czuła czy naprawdę go to tak zbulwersowało. Bo niby dlaczego mnie zabrał? Odkąd poznaliśmy się na koncercie po moim przyjeździe do LA traktował mnie jak powietrze, ignorował, a kiedy ja zaczynałam rozmowę to traktował mnie obojętnie. Co się zmieniło, że powiedział mi takie słowa?
Przytuliłam się do jego ramienia i wyszeptałam przepraszam. Dziękowałam mu jeszcze z pięć razy, że zabrał mnie w to wyjątkowe miejsce. Wychodząc z powrotem na ulice przez busz było już ciemno. Akurat odjeżdżał ostatni autobus, na który w ostatniej chwili załapaliśmy się. Namawiał mnie na wpadnięcie do Hellhouse, a ja nie opierałam się długo. Chciałam także skontrolować sytuację z Eve. Może nie przyjaźniłam się z nią tak jak Madie, ale w LA miałam tylko je. W autobusie byliśmy sami,więc nie krępowaliśmy się z głośnymi śmiechami i sprośnymi dowcipami. Coraz bardziej czuliśmy się w swoim towarzystwie swobodniej, zaprzyjaźnialiśmy się. Stykaliśmy się lekko dłońmi co przyprawiało mnie o dreszcz. Nie widziałam w nim już tylko obiektu pożądania, widziałam w nim także mojego rozmówcę. Potrafiliśmy się śmiać bez przerwy przez dobre dwadzieścia minut, a następnie mogliśmy zejść na tematy filozoficzne, polityczne i prowadzić poważną rozmowę. Zdecydowanie był inteligentnym i zabawnym facetem. Chwalił się także, że za tydzień wydają winylową płytę z nagraniami, która będzie w limitowanej ilości. Mój zachwyt tym nie był udawany, strasznie się ucieszyłam, bo oni zasługiwali na to, by poznał ich cały świat, a nie tylko Sunset.
 Hellhouse jak zwykle huczało i dudniło. Przed domem leżały strzępki rozwalonego krzesła i parę rozbitych butelek. Muzykę było już słychać na ulicy, a z racji tego iż towarzyszył mi dobry humor, to złapałam rękę Axla i skocznym ruchem wykonałam obrót. Z ich domu wyszły trzy rozbawione i skąpo ubrane kobiety, na których widok rudy puścił moją rękę  i trochę się zmieszał. Przywitały się z nim i wdali w pogawędkę. Zrobiło mi się głupio i odeszłam. W Hellhouse, jak to w Hellhouse: muzyka, alkohol, narkotyki, dym, dziewczyny. Ten wieczór nie różnił się niczym innym od pozostałych. Czułam się już swobodniej, obyłam się z nimi i z tym miejscem. Duff zauważył mnie wzrokiem i od razu do mnie podszedł z piwem.
- Joan!- krzyknął chwiejnym krokiem.- miło, że wpadłaś!- zatoczył mnie ramieniem.
- Ciebie też miło widzieć, Duff- uśmiechnęłam się.- Stan jak zwykle doskonały, co?
- Zajebiście jest. Pijemy, nie śpimy, a potem ruchamy!- kiwnął porozumiewawczo do Stevena, który pomachał mi.
 Usiadłam z nimi przy stole. Był jeszcze Izzy z ciemna brunetka, którą przedstawił jako swoją dziewczynę, Slash i dwie inne dziewczyny. Zaniepokoiłam się, że nie ma przy nim Eve, a kudłaty zamiast niej obmacywał inną. Nie wiedziałam co było między nimi i jakie mieli układy, ale domyślałam się, że jeśli bywała u nich częściej niż u siebie w domu, to musiało być coś na rzeczy. To było pierwszy raz kiedy byłam z nimi, a jej nie było. Madie zresztą też nie było, czyli byłam całkiem sama.
- Hej, Slash- zawołałam, by zwrócić jego uwagę.- Gdzie jest Eve?
- Kurwa, nie wiem- wzruszył ramionami.- Wyszła rano i chuj wie gdzie się szlaja. Pewnie obciąga jakiemuś ziomkowi za gram- zaśmiał się wrednie uzyskując dodatkowe punkty u swojej koleżanki.
- To że tobie się dawała bzykać nie znaczy, że każdemu się daje- warknęłam.- a wy uważajcie na jego hiva, bo rucha tyle dziwek dziennie, że wy tylu klientów nie macie wciągu miesiąca.
- uważaj sobie, kurwa!- odgarnął loki z twarzy.
- Ej, Slash, stop!- przerwał Duff.
 Kudłaty był nabuzowany, zresztą ja też. Chciałam mu wygarnąć jeszcze, ale Duff uspakajał mnie na tyle, że zrezygnowałam. Byłam na Slasha cholernie zła, bo spieprzył sprawę z Eve, kiedy ona była naćpana w trupa, a teraz jej nie było i on miał kolejne do swojego łóżka. Nie dziwiłam się wcale, że tak ostatnio wylewał swoje łzy odnośnie obaw o HIV. Martwiłam się o moją koleżankę, wydawało mi się to bardzo podejrzane, iż nie było jej w Hellhouse. Martwiłam się też o Axl, który długo nie wracał.
 Chłopaki ciepło przyjęli mnie do siebie (oprócz Slasha spoglądającego na mnie spod byka) i nie czułam, że znam ich zaledwie parę tygodni. Robiło się późno,  a ja nie chciałam po raz kolejny spać u nich na stole, więc zadzwoniłam po taksówkę. Axla dalej nie było. Zazdrość mnie zżerała od środka, po tym dniu razem za dużo sobie zaczęłam wyobrażać. To nie był chłopak dla mnie, ja byłam dziewczyną wierzącą w prawdziwą miłość, taką bez zdrad, kłamstw i tajemnic. Ta piątka gości, którzy grali najlepszą muzykę w mieście po prostu nie byli stworzeni do takiego życia. A ja, młoda i naiwna dziewczynka, wyobrażałam sobie zbyt wiele i ponownie się zawiodłam. Opuszczając dom chłopaków byłam zła na rudego, że zniszczył mi taki piękny wieczór wybierając tamte dziewczyny.
 Po co mnie zapraszał skoro spędziłam czas sama?
 Wychodząc miałam jeszcze nadzieję, iż go zobaczę w tym samym miejscu co ostatnio, ale jego i tych dziewczyn już nie było, zniknęli. Wsiadłam do taksówki i zawiedziona wróciłam do kampusu. Tego dnia był piątek, więc nie było mowy o spokoju i ciszy. Wieczór był ciepły, dlatego dużo młodzieży było na zewnątrz i siedzieli przy muzyce miło rozmawiając. Minęłam ich wszystkich i z głową w dole udałam się do swojego pokoju.
 Nie sądziłam, że Madie będzie w pokoju. Weszłam spokojnie i rzuciłam torbę na swoje łóżko. W pokoju panował półmrok, ponieważ przez odsłonięte okno wpadało żółte światło z latarni. Rzuciłam się na swoją świeżą pościel i biłam się z myślami. Było mi przykro i doszłam do wniosku, że koniec z Panem Rosem. Zbyt dużo sobie zaczęłam wyobrażać i to mnie zaczęło ranić, a on wciąż robił ze mnie idiotkę. Koniec. Lubiłam chłopaków i jeśli mam mieć z nimi kontakt to czysto koleżeński.
 Żadnych uczuć, Joanna.
- Joan? Wszystko w porządku?- usłyszałam głos z sąsiedniego łóżka.
 Wystraszyłam się i serce zaczęło mi mocniej bić. Zerwałam się spoglądając na łóżko Madie. Siedziała na nim razem z Eve, a w zasadzie obie leżały przytulone do siebie.
- O matko, nie zauważyłam was- westchnęłam i uspokoiłam swój szybszy oddech.- Eve, co ty tu robisz?
- Przyszłam do was. Nie tylko wy musicie mnie odwiedzać- blado uśmiechnęła się. Od razu zauważyłam, że coś było nie tak.
Opowiedziałam im o sytuacji ze Slashem i Eve chciała nam pokazać, że ją to nie rusza, ale tak nie było. Zabolało ją to. Wspomniałam także o spotkaniu z Axlem i co było dalej. Tym razem przyznałam się im do pocałunku. Na wspomnienie o spotkaniu z rudym zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Eve nie chciała powiedzieć o co chodzi ze Slashem, a my jej nie naciskałyśmy. Plotkowałyśmy jakiś czas wymieniając zdania na temat chłopaków.
 Po godzinie plotkowania wstałam wyjmując spod prześcieradła paczkę papierosów. Nie paliłam często i pilnowałam się bardzo odnośnie tego nałogu, ale niekiedy przychodziły momenty, takie jak tamten, że było mi źle i jedyny sposób na uspokojenie się to spacer i papieros. Włożyłam kurtkę i wzięłam drobne by zadzwonić. Szłam do budki telefonicznej spokojnie paląc papierosa. Układałam sobie w głowie słowa Axla i analizowałam wszystko. Tak, byłam zbyt wrażliwa i zbyt brałam wszystko do siebie. Zbyt szybko odczuwałam jakiekolwiek uczucia.
 Wybrałam numer do domu. Zawsze gdy to robiłam miałam nadzieję, że odbierze Mary albo ojciec, byle nie matka. Odkąd wyjechałam moje relacje z ojcem naprawdę poprawiły się. To właśnie jego głos usłyszałam w słuchawce. Zdałam mu relacje z tego  jak żyję, studiuję, że poznałam dużo osób. Pominęłam fakt co to za ludzie. Żaden ojciec nie chciałby takiego towarzystwa dla swojej córki.
- A co u ciebie... tato?- przez nasze złe relacje bałam się używać słowa 'tata'. Może nie że się bałam, bardziej to było niekomfortowe i czułam dyskomfort. Jednak zaczęłam z tym walczyć. Dużo rozmyślałam na temat rodziny podczas tego wyjazdu.
- Rozwodzę się z matką...- odparł ponuro.
 Z szoku wyszczerzyłam oczy. Nie było między nimi zbyt dobrze odkąd pamiętam, ale  jednak byli małżeństwem od 20 lat, to nie jest związek, który trwał 2 miesiące i można go tak po prostu skreślić. Wykręcił się, że ma jeszcze dużo pracy i dał mi do słuchawki Mary. Ciepło przywitała mnie i ponownie musiałam to samo opowiedzieć co ojcu. Ona za to odwdzięczyła się wyjaśnieniem mi co się stało między moimi rodzicami. Matka zdradziła mojego ojca z jakimś młodym gówniarzem akurat wtedy, kiedy tata przyszedł wcześniej z pracy by ją zabrać na kolację. Mój ojciec stwarza tylko pozory oschłego, ale tak naprawdę myślę, że po nim odziedziczyłam wrażliwość i wiarę w miłość. Mary powiedziała, że załamał się i przestał nawet do pracy chodzić. Wiedziałam, iż muszę do niego pojechać. Nie mieliśmy przykładnej relacji ojciec- córka, lecz to był mój ojciec. Nie miał nikogo oprócz mnie. Obiecałam Mary, że przyjadę następnego dnia i zostanę na dwa dni. Przy okazji chciałam przemyśleć i odpocząć. Chciałam odpocząć od Gunsów, którzy od pierwszego dnia w Los Angeles stali się stałą częścią mojego życia. Nawet nie wiedziałam jak to się stało.
 Budzik obudził mnie o 5 rano. Droga do Oakland jest prosta i zajmuje około 6 godzin, ale mimo wszystko chciałam być jak najwcześniej. Byłam podekscytowana powrotem. Chyba najbardziej cieszyłam się na swoją prywatną łazienkę, po której nie pałęta się 20 dziewczyn na raz i nie można nago wyjść do sypialni. Tak, za moim pokojem też się stęskniłam. Za wszystkim! Proste rzeczy docenia się dopiero po ich stracie.
 Napisałam krótki liścik do Madie, że już wyjechałam i będę następnego dnia wieczorem. Podałam jej numer telefonu gdyby się coś stało. A miałam na myśli Eve, która była nieprzewidywalna. Wsiadłam do mojego ukochanego auta i przejechałam dłońmi po kierownicy. Rzadko używałam auta w tym mieście, tęskniłam za częstą jazdą samochodem. W Oakland wciąż go używałam i jeździłam wszędzie, nawet bez celu. Może to było spowodowane tym, że miałam świeżo zdany egzamin i mogłam się wreszcie cieszyć legalną jazdą samochodem. Podróż całkowicie mnie wyciszyła. Byłam skoncentrowana na drodze, dzięki czemu nie myślałam o niczym innym. Cieszyłam się na przyjazd do domu.
 Zaparkowałam samochód na podjeździe, tuż przy czarnym mercedesie ojca. Wyjęłam niewielką torbę z tylnego siedzenia. Weszłam przez wielkie drewniane drzwi do ciemnego holu z marmuru. Rozejrzałam się z uśmiechem. Krzyknęłam głośne 'halo', lecz nie było żadnego odzewu. Zostawiłam walizkę przy schodach prowadzących na górę i udałam się do gabinetu ojca. Był pusty, a na biurku zauważyłam pustą butelkę po whiskey i trochę szklanek. Postanowiłam szukać dalej i udałam się na górę. Bardzo chciałam już zobaczyć swój pokój, położyć się w swoim łóżku i cieszyć się prywatnością, której za nic nie miałam w akademiku, ale najpierw chciałam znaleźć ojca. Drzwi od sypialni były otwarte i mogłam zauważyć, że jest pusta. Zaczęłam się denerwować, że nikt na mnie nie czekał. Ostatnią moją myślą był pokój gościnny. Tym razem trafiłam, bo ojciec siedział w fotelu naprzeciw drzwi balkonowych. Z whiskey w ręku. Przywitałam się kucając koło niego. Przytulił mnie i powiedział mi, że bardzo się stęsknił. Spędziliśmy dużo czasu na wspomnieniach, kiedy ja byłam mała. Chyba wtedy nie myślał o matce, ponieważ co jakiś czas wybuchał śmiechem. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz tak dobrze spędziłam czas z tatą. Nie chciałam mu tego mówić, ale w domu bez matki było o wiele lepiej, swobodniej. Kiedy udało mi się poprawić jego humor zeszłam na temat pracy, której nie mógł zaniedbywać, przecież tak ją kochał.
 Jaką wielką przyjemność czerpałam z prysznica w swojej własnej łazience. Brałam prysznic z dobrą godzinę i cieszyłam się sama do siebie, że nikt mi nie każe 'wypierdalać'. Otarłam się ręcznikiem i bez krępacji weszłam do swojej sypialni nago. Otuliłam się ręcznikiem i rzuciłam na łóżko, które było dwa razy takie jak w akademiku.
 Ta noc będzie wspaniała, ja sama ze sobą! - ucieszyłam się.
 Leżałam na łóżku i kontynuowałam czytanie książki. Za oknem panował już mrok, więc książkę oświetlała mi delikatna lampka na szafce nocnej. Popijałam ciepłą herbatę, którą przyrządziła mi Mary. Nikt nie potrafi robić tak pysznej herbaty jak ona! Z imbirem, cytryną i miodem. Delektowałam się chwilą tylko dla samej siebie do czasu.
- Joan! Telefon!- zawołała Mary z dołu.
 W głowie natychmiast miałam najgorsze myśli: Eve przedawkowała, jest w szpitalu, Madie się coś stało. Wybiegłam z pokoju i szybko zbiegłam po schodach. Wzięłam od gosposi słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Tak?- odezwałam się niepewnie.
 Byle nie szpital, proszę.
- Hej, piękna!- w odezwie usłyszałam głos... rudego. Nie wiem co bardziej wtedy czułam: gniew i złość czy może szczęście, że dzwoni? Nie odzywałam się, zamurowało mnie.- Jesteś?
- Owszem- odburknęłam.
- Oj, nie w humorku? Gdzie cię tam wywiało do Oakland? Myślałem, że jesteśmy umówieni na ten weekend.
- Słucham? Dobrze się czujesz? Spieprzyłeś wczoraj z jakimiś dupami i ty mi wmawiasz jeszcze coś? Nie mam ochoty rozmawiać, przyjechałam do rodziny- powiedziałam oschło.
- Ej, ej!- krzyknął, gdy ja już prawie odłożyłam słuchawkę.- Posłuchaj, głupio wyszło, wiem- zaczął.- To skomplikowane, ale wyjaśnię ci to jak przyjedziesz dzisiaj do Rainbow.
 Zaśmiałam się, lecz bardziej z kpiny niż rozbawienia. Leżałam wykąpana w łóżku i spędzałam przyjemnie wieczór, a ten mi kazał wracać do LA.
- Oszalałeś, Axl. Dobranoc- odłożyłam słuchawkę. Nawet jeśli jakaś mała część mnie chciała tam być, to i tak było to nierealne. Byłam 370 mil stamtąd i to mi wystarczyło by zostać w swoim łóżku.
 Odłożyłam książkę na szafkę i ułożyłam się w przytulnej pościeli. Jednak swoje łóżko, to swoje. Zupełnie inaczej czułam się we własnym. Chociaż leżąc już z zamkniętymi oczami brakowało mi słodkiego 'dobranoc' Madie. Ona była słodka, aczkolwiek niekiedy denerwowało mnie to i stawała się irytująca. I tak ją kochałam.
 Byłam w stanie pół snu kiedy coraz bardziej docierał do mnie dziwny odgłos. Musiałam odczekać trochę zanim całkiem odzyskałam świadomość. Spojrzałam w kierunku dobiegającego dźwięku i nie wierzyłam własnym oczom. Zdenerwowana, ale równocześnie zaskoczona, szybko podeszłam do niewielkiego balkonu. Otworzyłam drzwi balkonowe i szybko poczułam wiejący chłód po gołych stopach. Rudy wepchnął mnie do środka i zamknął za nami drzwi. Wpatrywałam się w niego pytającym wzrokiem. Byłam w szoku, ponieważ mój pokój był na drugim piętrze i wcale nie było tak nisko, wręcz przeciwnie.
- Miło cię widzieć w tym wydaniu- prześwietlił mnie wzrokiem. Stałam na boso w różowych, jedwabnych krótkich szortach i koszulką na ramiączkach, która lekko odkrywała brzuch.
- Co ty tu robisz, do cholery?- wyszeptałam przez zęby.
- Przyjechaliśmy cię zabrać na imprezę razem z Izzym- kiwnął głową w stronę okna. Wyjrzałam przez nie i zauważyłam ich furgonetkę. Izzy śpiąco opierał się o kierownicę.
- Nigdzie nie idę, zostaję tutaj.
- Na zawsze?- zmartwił się. To mnie trochę rozczuliło.
- Nie na zawsze, ale do jutra- usiadłam na łóżku.
 Usiadł obok mnie i starał się wytłumaczyć z sytuacji wczorajszej. Tłumaczył, że miał z nimi interesy, ale nie mówił ze szczegółami, a ja nie wykazywałam większego zainteresowania. Sam jego głos wpływał na mnie kojąco, że cała moja złość na niego mi mijała. Jeszcze miał na sobie skórzane spodnie, które uwielbiałam. Jego ciepła dłoń przejechała po moim udzie.
- Dobrze, że golisz- uniósł brwi. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Sama się dziwiłam co ten chłopak potrafił ze mną robić.
- Możecie wracać, ja zostaję na noc tutaj- uśmiechnęłam się i wróciłam na swoje poprzednie miejsce, w którym spałam. Pościel była jeszcze ciepła.
 Axl wyszedł przez balkon zostawiając otwarte drzwi. Przymknęłam oczy starając się wprowadzić w śpiący nastrój, ale byłam taka podekscytowana przyjazdem wokalisty. Schlebiało mi to, bo jednak to trochę drogi jest, a on przyjechał. Specjalnie do mnie. Rozmarzyłam się przewracając na drugi bok. Znowu słyszałam jakieś dźwięki wydające się zza drzwi balkonowych. Niechętnie otworzyłam oczy, a przede mną stał Axl. W dodatku zdejmował spodnie i kurtkę. Automatycznie spojrzałam na jego przyrodzenie, które w bokserkach mogłam dokładniej obejrzeć. Zawstydziłam się i przeniosłam wzrok na jego twarz. Wszedł pod moją kołdrę.
- Ja też zostaję tutaj na noc- wyszeptał odgarniając sobie włosy z twarzy.
- Czy ty właśnie na chama wpakowałeś mi się do łóżka?- zaśmiałam się cicho.
- Dziwne, nie? Zazwyczaj to laski wskakują mi same do łóżka, a tobie wskakuje ja- puścił mi oczko.- Jesteś wyjątkowa.
 Ponownie uśmiechnęłam się. Domyślałam się, że chłopak może znowu próbować mnie kusić i dążyć do jednego, a tym razem nie byłam taka pewna czy dam radę odmówić.


* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)


Minął tydzień, a ja sprawnie wyrabiając się w terminie wstawiam kolejny rozdział :) 
Myślę, że tym razem naprawdę postarałam się ze względu na ilość. To chyba mój najdłuższy rozdział! A to wszystko przez to, że teraz naprawdę chcę podkręcić akcję. 

Mam pytanie i liczę na to, że ktoś mi odpowie :) 
Kiedyś pisząc bloga z opowiadaniami na onecie robiłam tak, że pisałam opowiadanie, które miało załóżmy maksymalnie 10 rozdziałów i potem powstawało nowe, inna fabuła, postacie itd. Dlatego chcę się zapytać: chcielibyście jedno opowiadanie, które trwa jak moda na sukces i wymyślamy ciągle coś nowego, lecz trwamy wciąż w tym samym czy może co jakiś czas robimy coś zupełnie nowego?

PS. Chciałam ogromnie podziękować za życzenia urodzinowe <3 Dziękuję i będę się starać o to, żeby każde się spełniło!