'Since I Don't Have You'
Pośpiesznie jadłam śniadanie razem z moim tatą. Kiedy skończyliśmy nałożyłam na mały talerzyk croissanty i kawę tłumacząc, że to na później. Błagałam, żeby Axl nie obudził się i nie wyszedł z mojego pokoju zanim ja nie przyjdę. Głośno przełknęłam ślinę na myśl o tym, co by zrobił mój ojciec chłopakowi, który wyglądał... inaczej niż w jego środowisku. Uspokoiłam się dopiero gdy zobaczyłam go śpiącego. Na szafce obok łóżka położyłam talerzyk i kubek z kawą. Zastanawiałam się jak uda mi się wyprowadzić go z domu niezauważalnie. Dochodziła godzina jedenasta, a on wciąż spał. Patrzyłam na niego i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyglądał łagodnie, niewinnie i zupełnie inaczej niż w skórach i natapirowanych włosach. Wolałam go takiego, wolałam Axla, którym był przy mnie sam na sam. Wiadomo, na scenie chłopaki wyrzucali wszystko z siebie i dawali dobre show, a ja widziałam wtedy tego rozwścieczonego wokalistę śpiącego u mnie w łóżku.
- Hej- przywitał mnie zachrypłym głosem.
Siedziałam na skraju łóżka i kończyłam książkę. Odwróciłam się do niego i przywitałam go uśmiechem. Był lekko zmieszany, jakby początkowo nie wiedział co się wydarzyło wczorajszego wieczoru.Przetarł oczy i upił łyk kawy. Spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem i zabrał się za konsumpcje rogalika. Zaczęłam go pytać jak się wydostanie z mojego domu.
- Tak jak wszedłem- krótko odpowiedział.- Będę czekał przy ulicy parę domów dalej i zgarniesz mnie- przeżuwał głośno śniadanie.
Kiwnęłam głową. W między czasie kiedy Axl kończył swoją kawę, ja pakowałam swoje rzeczy do niewielkiej torby i ułożyłam włosy w niedokładnego koka. Zebraliśmy się szybko bez zbędnego ociągania się i rudy opuścił mój pokój przez balkon. Miał czekać w umówionym miejscu. Pożegnałam się z ojcem i Mary, było mi przykro opuszczać dom, tym bardziej że mało czasu w nim spędziłam. Jednak nie żałowałam przyjazdu Axla. Ojciec obiecał, że przyjedzie razem z Mary za jakiś czas, by zobaczyć jak żyję.
Siedziałam wygodnie w moim garbusie. Przekręciłam kluczyk i usłyszałam ukochany dźwięk: świergotanie, które było dla mnie najlepszym środkiem na wyciszenie się. W moich nozdrzach czułam zapach gorącej maszyny zmieszany z wonią ogrzanych dywaników, co było charakterystyczne dla tego auta. Przejechałam wolno kawałek uważnie rozglądając się za rudą czupryną. W końcu dwa kilometry dalej zauważyłam go.
- Witaj, maleńka- wsiadł do środka i zatrzasnął z hukiem drzwi. Wzdrygnęłam się na to, ponieważ co jak co, ale jak ktoś trzaskał moimi drzwiami to miałam ochotę go zabić. Oczywiście ja posiadałam przywilej trzaskania.
Jechaliśmy w ciszy, byłam bardziej skupiona na drodze niż na jego obecności. Ruch był dość spory z racji tego, że koniec weekendu i ludzie wracali zewsząd. Przeklęłam na głos, kiedy zobaczyłam ciągnący się na kilkanaście kilometrów korek. Miałam nadzieję, że do Los Angeles zajedziemy o świcie i zdążę przerobić materiał na nadchodzący tydzień na uczelni, ale ten korek zdecydowanie chciał pokrzyżować moje plany. Poza tym nie mogłam się pochwalić długim stażem w prowadzeniu pojazdu, dlatego bałam się jeździć po ciemku. W mieście to całkowicie coś innego: ulice są oświetlone, jest sygnalizacja świetlna, natomiast na trasie to inna bajka.
- Wiesz...- niepewnie przerwał naszą ciszę.- Byłem wczoraj lekko naćpany, pijany i czy... czy my się ruchaliśmy?- zrobił skrzywioną minę, która mnie nawet rozbawiła.
- Tak- potwierdziłam poważnym tonem.- Ale nie sprostałeś temu zadaniu. Szczerze? Rozczarowałeś mnie, Axl. Zawsze kończysz po 3 minutach czy tylko ja tak na ciebie działam, że nie wytrzymujesz więcej?
- Co kurwa?!- pisnął.- Jak to 3 minuty?! To niemożliwe- wypierał się. Siedział podparty o szybę.- ja pierdole...- skomentował, gdy chyba zaczęło do niego docierać.
Milczałam, ale w środku rżałam jak koń. Po chwili nie wytrzymałam i wybuchłam nieograniczonym śmiechem. Tak okropnie się śmiałam z jego reakcji, że rozbolały mnie mięśnie brzucha i nie zauważyłam, iż powinnam już dość spory kawałek przejechać do przodu. Samochód z tyłu trąbieniem ponaglał mnie.
- Z czego się kurwa śmiejesz?!- wściekł się.- Jak komuś to powiesz, too...!
- Ej, Axl, wyluzuj- mówiłam w przerwie od śmiania.- Uważasz, że bym się z tobą przespała? Haha, proszę cię, chyba dalej jesteś naćpany.
- Wiedziałem, kurwa! To było niemożliwe, że 3 minuty!- wciąż darł się, ale tym razem ze szczęścia.- A przepraszam ja cie, kurwa, bardzo niby dlaczego byś się ze mną nie przespała?- rzucił mi spojrzenie, które było równie śmieszne od poprzednich. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, moje mięśnie brzucha czuły się jakbym wróciła z dobrego treningu z siłowni.
- Bo pewnie to co powiedziałam byłoby prawdą- zakpiłam.
- Widzisz ten sprzęt?- wskazał ręką swoje miejsce intymne. Nie pierwszy raz tam patrzyłam i dobrze wiedziałam, że to co ma w spodniach rudy to musi być dobry sprzęt.- Każda która miała przyjemność go spotkać teraz nie może się obejść bez niego, a jak zamyka oczy to widzi tego olbrzyma i musi sobie strzelić palcówkę z podniecenia.
- Axl, zamknij się!- zaśmiałam się.- Nie chcę rozmawiać o twoim przyrodzeniu, jasne? Bo będziesz szedł pieszo, uprzedzam.
Korek po półtorej godziny rozluźnił się i mogłam nadrobić czas, który straciliśmy. Humory nam dopisywały i moja podróż powrotna była o wiele przyjemniejsza niż w tamtą stronę. Może mi się wydawało, ale odczuwałam małe zaloty w moim kierunku. Jeszcze kilka dni temu marzyłabym o całym dniu z Axlem, a co dopiero całej nocy! Ale po naszej 'randce', która wpierw wydawała mi się idealna, trochę odtrącił mnie od siebie. Byłam w pełni świadoma, że to nie jest chłopak dla mnie, że jesteśmy od siebie różni i nasz styl życia także jest inny. Mimo wszystko ciągnęło mnie do niego jak najsilniejszy magnes, a te obawy potrafił rozwiać swoim łobuzerskim uśmiechem, który coraz bardziej uwielbiałam.
Podjechaliśmy pod Hellhouse. Co dziwne: furtka od ich ogrodzenia była zamknięta, nic nie leżało na trawniku i muzyki nie było słychać. Spojrzałam na Axla i czekałam na jego ruch. Liczyłam na to, że weźmie mnie do środka. Całkowicie zapomniałam o swoich studiach. Zresztą, przy tym chłopaku nic nie miało dla mnie znaczenia. Kto by się przejmował rzeczami pobocznymi kiedy obok siedział młody bóg? Wciąż był dla mnie zagadką. Teraz myślę, że ja wtedy też byłam dla niego: w końcu raz się do niego przystawiałam i robiłam końskie zaloty, a potem z kolei zgrywałam niedostępna. Każda chyba miała taki okres w życiu, kiedy zgrywała niby niedostępną cnotkę, ale tak naprawdę chciała się rozebrać przed chłopakiem przy pierwszej lepszej okazji. To głupie, nie każda. Wiele dziewczyn, chociażby na studiach, nie miały szacunku dla siebie i puszczały się na lewo i prawo. Ja jednak chciałam zachować choć trochę pozory porządnej dziewczyny i udawało mi się, bo przecież miałam już trochę okazji, by pójść z osobnikiem z boku do łóżka.
- Wejdziesz? Teraz ja ci coś zrobię do jedzenia- spytał pociągając za klamkę.
Przytaknęłam. Zgasiłam silnik i kierowaliśmy się do wejścia.
- Masz ochotę na pyszne grzanki z dobrą jajecznicą z boczkiem i herbatą do popicia?- zatrzymał mnie przed drzwiami. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
- Naprawdę?- zdziwiłam się.- Jasne, że mam ochotę, byłoby super, bo jestem strasznie głodna!
Weszliśmy do środka i kolejny szok! Było czysto, nie śmierdziało, a nawet pachniało. Na kanapie siedział Duff z Izzym i oglądali telewizję, bodajże MTV. Dopiero po chwili zauważyłam Slasha siedzącego przy stoliku z kartką papieru i markerem, a obok niego Eve z gazetą. Kreśliła coś mazakiem i podejrzewam, że były to oferty pracy.
- Siema, chuje- rzucił rudy.- Co wy tak drętwo? Beze mnie bawić się nie umiecie, co?
- Kurwa, koniec ciszy- jęknął Izzy ze zrezygnowaniem.
- W kuchni też posprzątałam- do pokoju weszła Madie z sąsiedniego pomieszczenia. W ręku miała brudną ścierkę, zresztą cała była brudna.- Joan!- ucieszyła się na mój widok, chociaż miałam wrażenie, iż trochę ją zszokowało.
Nic nie potrafiło mnie tak zaskakiwać jak Hellhouse. Tam działy się takie rzeczy, że czasem moja blond głowa nie mogła tego pojąć. Moja współlokatorka od razu zaczęła się bronić przede mną, że ona sama zaproponowała sprzątanie ich domu, a oni jej do niczego nie zmuszali. I to była prawdopodobnie prawda. Usiedliśmy w trójkę na kanapie i czułam na sobie co chwilę wzrok Duffa, a Madie nieudolnie próbowała zwracać jego uwagę.
- Co z moim jedzeniem?- upomniałam się cicho do wokalisty.
- Żartowałem, kobieto- zaśmiał się popijając piwo.- Widziałaś kiedyś w naszej lodówce coś więcej niż ser i piwo? Ale też się nabrałaś, więc 1:1- puścił mi oczko.
Nie zezłościłam się, nawet mnie rozbawił. Po chwili do domu wbił Steven z paroma dziewczynami i dwoma kumplami, którzy mieli w rękach butelki wódki. Duff pierwszy przywitał ich serdecznie i uznał, że najlepiej poznać się przy wódeczce, więc od razu zaczęli polewać. Odmawiałam z powodu samochodu.
- Jedziemy z tym!- krzyknął Slash podkręcając muzykę. Na stole pojawiła się kokaina i równo podzielone działki. Slash zamiast proszku zabierał się do wstrzyknięcia heroiny i przygotowywał do tego strzykawkę. Pierwszy raz miałam zobaczyć coś takiego. Przewiązał sobie bandamkę i w chwili, w której miał sobie ulżyć odwróciłam głowę. Nie mogłam na to patrzeć. Byłam w stanie przyzwyczaić wzrok do pijanej bandy muzyków, ćpania, do robienia loda na oczach wszystkich, do nagiego Slasha, ale to przekraczało moją barierę.
Rudy wziął uciętą w połowie rurkę do napojów i klęknął przed stołem.
- Chcesz?- zapytał wyciągając przede mnie rurkę.
Nie powiem, bo zaczęło mnie kusić w tamtym momencie. Zawsze wyrzekałam się narkotyków, pomijając trawkę, ale tak to byłam przeciwnikiem. Jednak wtedy czułam się jak Ewa, którą kusiło jabłko. Ciekawość zżerała mnie co oni widzą w tych narkotykach, co one dają i jak się człowiek po nich czuje.
- To nie- zniecierpliwiony wciągnął swoją część i podał rurkę rytmicznemu.
Przez chwilę żałowałam i myślałam nad tym, aż poczułam szturchnięcie z lewej strony. Spojrzałam pytająco na Madie. Oczami dawała mi znać, że chce porozmawiać na osobności. Poszłyśmy obie do kuchni i przyjaciółka polała nam po kieliszku wódki. Po raz kolejny byłam zszokowana.
Serio, Madie?
- Pij- rozkazała mi.
- Nie, jestem autem. Napić możemy się u nas w pokoju- stwierdziłam.
- Pij, kurwa- powtórzyła, ale z dodatkiem brzydkiego słowa.
Serio, Madie?!
Delikatnie zamoczyłam usta w alkoholu, ale ona mi przechyliła dłoń i cały alkohol znalazł się w moim przełyku. Czułam przechodzące ciepło, które najpierw nie było przyjemne z powodu pieczenia i niedobrego smaku, ale po chwili stało się całkiem przyjemne. Polała po jeszcze jednym, a tym razem nie sprzeciwiłam się. Widziałam, że coś ją gryzie, a mogłam się domyślić, iż chodzi o blondyna. Bałam się zaczęcia tego wątku, bo nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Też zauważyłam, że Duff lubi na mnie spoglądać, a Madie zauważa jak musi. I jak miałam jej pomóc? Nie było w tym ani trochę mojej winy.
- Powiedz mi co mam zrobić, żeby wreszcie ten debil mnie zauważył- bezradnie usiadła na blacie kuchennym.- Specjalnie przyszłam tutaj z Eve i zaoferowałam swoją pomoc, bo myślałam, że zadziała na niego to, ale nic.
Westchnęłam przewracając oczami. Chwilę myślałam co miałam jej odpowiedzieć.
- Myślałaś naiwna, że jak posprzątasz im chatę to weźmie cię na ręce i potraktuje jak kopciuszka? Madie, otrząśnij się- usiadłam obok niego. Znalazłam papierosy i wyciągnęłam jednego. Zapaliłam go od kuchenki gazowej, którą mieli i uważałam przy tym, by moje włosy ani brwi się nie spaliły.- To nie są chłopcy, których znałyśmy do tej pory. Może jak się rozbierzesz to cię zauważy- zaciągnęłam się i wydmuchując dym dokończyłam.
- Myślisz?- spojrzała na swój blado różowy sweterek. Żartowałam, a ona wzięła to na poważnie.
Wyglądała tak niewinnie i słodko. Pasma jej włosów opadały na policzka przy czym słodko się uśmiechała. Widać było także różowe rumieńce od alkoholu, ale to tylko dodawało jej uroku. Spojrzała na mnie i rozpięła dwa guziki od sweterka, a bluzkę pod spodem obniżyła eksponując swoje ładne piersi. Wymownie patrzyła.
- Oszalałaś? Weź się zakryj!- nakazałam jak matka. Domyślałam się co jej chodzi po głowie, a ten pomysł sama jej żartem podsunęłam.
Rozpięła jeszcze jeden i poprawiła biust. Wyszczerzyłam szeroko oczy, bo nie poznawałam swojej Madie. Gdzie ona wtedy była, kiedy w jej ciało wstąpiła niegrzeczna dziewczynka?! Zaczęłam szybciej spalać papierosa, chciałam coś z nią zrobić, bo widziałam, iż zbiera się do wyjścia z kuchni. Wypiła pospiesznie łyka wódki rzucając, że to na odwagę i wyszła.
Czy ona serio to zrobi?
Zgasiłam papierosa i wyszłam z kuchni z nadzieją, że nie zobaczę Madie klękającą przed Duffem z twarzą w jego genitaliach. Trochę się myliłam, ponieważ po wejściu do pokoju moja szanowna współlokatorka siedziała prawie na kolanach blondyna, a on od razu większy uśmiech na twarzy. Eve, która uważała się za jej przyjaciółkę, siedziała niedaleko i śmiała się z tej sytuacji ze Slashem. Usiadłam na swoje dawne miejsce i bacznie im się przyglądałam. Oczywiście w razie potrzeby chciałam słusznie zareagować. Dobrze zaczęło mi się rozmawiać, co dziwne, ze Slashem, który tego dnia był całkowicie inny dla mnie. Wódka lała się bez przerwy, nikt nie próżnował w jej piciu i paleniu papierosów. Izzy zabawiał się już z jakąś małolatą w swoim pokoju, a Steven w kółko próbował bajerować tę samą dziewczynę, która wyraźnie była zainteresowana jego kumplem. Eve zniknęła zaraz po tym jak zaczęłam rozmawiać ze Slashem i nie miałam pojęcia gdzie ona jest, ale domyślałam się, że ćpa na boku, bo wstyd jej było przed nami wszystkimi. Później moje domysły się potwierdziły, bo była naćpana gorzej od kudłatego czy Izzy'ego. Miała taki zjazd, że siedziała pod oknem i tępym wzrokiem obserwowała co się dzieje wokół niej.
- I-esz-cze pooo jedn-nym- burknął Duff. Rozlał trzęsącą się ręką ostatki alkoholu.
Kręciło mi się w głowie tak bardzo, że nie byłam w stanie wypić tego ostatniego kieliszka. Za to byłam w stanie ocenić swoją nietrzeźwość na tyle, iż wiedziałam, że gdybym wypiła ten kieliszek skończyłabym w toalecie. Zawsze uważałam, że na imprezie najważniejsze jest znanie swoich granic, a ja je znałam bardzo dobrze. Może i przesadziłam z alkoholem tamtego wieczoru, lecz nigdy nie kończyłam ze zgonem. Z trudnością łapałam ostrość, a moja koordynacja była jak kilkumiesięcznego dzieciaka. W dodatku złapała mnie pijacka czkawka, która doprowadzała wszystkich do szału, ja miałam z niej nawet niezły ubaw.
- Wesz- objął mnie ramieniem Slash.- Moszemy iszcz rasem zapalić papierosa.
Uśmiechnęłam się do niego i już miałam odpowiedzieć kiedy Axl złapał mnie za rękę i wyrwał z jego uścisku. Ucieszyłam się, bo ten papieros by mnie zabił i jednak istniało prawdopodobieństwo skończenia pod stołem. Zaprowadził mnie do kuchni, gdzie otworzył okno i nalał mi szklankę wody.
- Pij, bo kurwa nie wytrzymam z twoją czkawką- podał mi zimną wodę. Odpalił papierosa i wyjął z lodówki kolejne piwo.
- Dzięki- odparłam, po czym od razu wypiłam całą ciecz.
Podeszłam bliżej okna i starałam się opanować swój kołowrotek. Mimo, że byłam bardzo wcięta miałam przebłyski trzeźwego myślenia i właśnie gardziłam się za to, iż upiłam się jak świnia, a następnego dnia miałam wykłady. Rozmyślałam też to czy rudy zabrał mnie do kuchni, bo denerwowała go czkawka czy może szukał intymnego kontaktu ze mną.
- Najebałaś się, co?- spytał śmiejąc się w przerwie od popijania piwa.
Podziwiałam ich wszystkich za twarde głowy: wypijali multum alkoholu, a niektórzy jeszcze go łączyli z narkotykami. Przytaknęłam mu kiwając głową i oparłam się o blat. Zaczął się śmiać ze mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego. Chciałam się położyć spać. Wydawało mi się, że trzeźwieje i myślę jak trzeźwa, ale to jak zwykle było złudzenie. Kazałam mu wezwać taksówkę, a on znowu śmiał się ze mnie. I wtedy przypomniała mi się rola niani, którą praktycznie zawsze pełniłam w tym domu i szybko wróciłam do salonu. Madie nie było, a co za tym idzie- Duffa też nie. Zasłoniłam twarz dłonią w znaczeniu rezygnacji. Było za późno: Madie skończy w kroczu blondyna. Jasne, mogłam iść do jego pokoju i wyciągnąć stamtąd moją koleżankę, ale czy wtedy nie przekroczyłabym jej granicy prywatności? Była pijana, ale powinna brać odpowiedzialność za swoje czyny, a ja nie chciałam wychodzić na drętwą mamuśkę, bo nią nie byłam. Jej mamuśka na pewno by wpadła tam do pokoju i byłoby grubo, wyobrażam to sobie.
- Hej, seksi lejdi- Steven tanecznym krokiem do mnie podszedł i obrócił mnie.
Prowadził mnie w tańcu do końca piosenki, która w tamtym momencie leciała i poczułam, że coraz bardziej trzeźwieje. Jednak dalej byłam śpiąca i zmęczona, chciałam wracać do domu bez znaczenia czy z Madie czy bez. Podziękowałam Stevenowi za uroczy taniec i pożegnałam się z nim oraz resztą. Został mi tylko Axl. Odnalazłam go wzrokiem przy dwóch ładnych brunetkach. Dziewczyny też były pijane, zresztą wszyscy w tym domu byli pijani, i ładnie wdzięczyły się do wokalisty. Poczułam dziwne ukłucie wewnętrzne i złość z zazdrości. Odstąpiłam go na chwilę, a ten zabawiał się już na boku z innymi dziewczynami. Alkohol dodał mi odwagi, ponieważ normalnie uniosłabym się dumą i pojechała do domu, ale nie wtedy. Pewnie podeszłam do nich i objęłam rudego w pasie. Pił dalej piwo, może to samo z kuchni a może kolejne, i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Mam na ciebie ochotę, idziemy do łóżka?- szepnęłam do niego, ale wystarczająco głośno, by dziewczyny obok usłyszały.
Jego oczy zabłyszczały. Klepnął mnie w tyłek i z całą radością pożegnał towarzyszki. Myślał kutasem, wiedziałam to i coraz bardziej potrafiłam wykorzystać. Odeszliśmy kawałek od dziewczyn i szeptał mi zbereźne rzeczy. Odepchnęłam go od siebie i wystawiłam język, ale on przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nie był delikatny jak ostatnio, od razu całował namiętnie i dominująco. Nie chciałam mu się opierać, podobał mi się ten pocałunek i chciałam w nim tkwić przez pozostałą noc.
- Żartowałam z tym co powiedziałam- odparłam kiedy oddalił ode mnie swoje usta.
- Nie sądzę, że żartowałaś- cwaniacko odpowiedział. Miał rację, miałam na niego ochotę od pierwszego momentu jak go zobaczyłam.- I dzisiaj mi się nie oprzesz.
Pocałował mnie po raz kolejny, lecz ten pocałunek był krótki. Nieodczuwalnie prowadził mnie do swojego pokoju. A nie odczuwalnie, dlatego że zajmował mnie krótkimi całusami, miłymi słowami, aż znaleźliśmy się w jego pokoju. Był pomalowany na ciemny kolor, którego nie mogłam zidentyfikować w blasku księżyca, łóżko stało przy oknie i było większe niż moje w Oakland. Oprócz łóżka miał niewielką komodę i biurko, na którym było mnóstwo kartek. Podeszłam do niego i wzięłam jedną z nich, lecz wyrwał mi ją zanim cokolwiek przeczytałam. Widziałam po nim, że to są nowe teksty piosenek i nie naciskałam na przeczytanie ich. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Miałam ciarki na rękach i karku czując jego dłonie na swoich biodrach. Miał silny uścisk, wtuliłam się w jego tors i poczułam perfumy, które wcześniej były zdominowane przez papierosy i alkohol. Jego dłonie zjeżdżały coraz niżej zatrzymując się na moich pośladkach, całował moją szyję i tym trafił w mój słaby punkt. Uwielbiałam to uczucie i zdecydowanie to jest mój punkt erogenny. Podniósł mnie i rzucił na łóżko. Oparłam się na łokciach by lepiej go widzieć. Ściągnął koszulkę i widziałam z bliska jego klatę, przekute sutki, co niekoniecznie mi się podobało, ale w tamtym momencie było to dla mnie nieważne.
- Penisa też masz przekutego?- zażartowałam.
- Musisz się przekonać- szepnął zalotnie i pozbawił mnie bluzki.
Nie ściągnął mi od razu stanika. Najpierw całował mój brzuch, dekolt, wszystko robił powoli coraz bardziej mnie nakręcając, a ja czułam, że wkłada w to uczucie. Zaczęłam mu się odwdzięczać i przerzuciłam go na plecy. Masowałam jego tors, a drugą ręką odpinałam skomplikowany pasek od spodni. Byliśmy tak nakręceni na siebie, że z resztą ubrań poradziliśmy sobie bardzo szybko. Leżałam znowu pod nim. Śmiałam się, że nie robiłam tego tak dawno, że musi uważać na pająki, ale jego to nie rozbawiło, był jak w transie. Początkowo był delikatny, oboje musieliśmy się wyczuć. Potem przeżywałam najlepszy seks w moim życiu. To co mówił w samochodzie to była prawda. Nie byłam doświadczona z powodu tylko jednego partnera, ale domyślałam się, że sprzęt Axla jest nie do zastąpienia z racji na jego proporcje.
Kochaliśmy się w świetle księżyca, a kiedy zaczął zamieniać się ze słońcem, dopiero skończyliśmy. Robiliśmy to na wiele sposobów, o niektórych nawet nie miałam pojęcia. Na łóżku, na podłodze, komodzie. Przeżyłam trzy orgazmy, a za każdym razem kiedy dochodziłam wbijałam mu paznokcie w barki lub rękę. Wydobył ze mnie całą niegrzeczną dziewczynkę, która we mnie siedziała i czekała właśnie na niego.
* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)
Wiem, że nie było mnie bardzo długo i zawsze wstawiałam regularnie rozdziały, aleeee... Miałam naprawdę ciężki miesiąc. Pomijając moją studniówkę, która była najpiękniejszym przeżyciem, miałam urwanie głowy. Sama nie wiem jak dobrnę do maja... Nieważne, nie chcę o tym nawet myśleć!
Przepraszam Was kochani, obiecuję poprawę! Chciałam jeszcze ten rozdział pisać i pisać, ale zdaję sobie sprawę z tego, że zbyt długi rozdział też jest niedobry.
Chcę się poprawić i wstawić kolejny rozdział dużo szybciej!
Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam moją długą nieobecność wątkami w tym rozdziale.
Pozdrawiam!
Fantastyczny rozdzial !!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej ❤❤
Duzo weny :)
Weny to ja mam sporo, gorzej z moim czasem na pisanie :( Zazwyczaj sa to pozne wieczory, a wtedy juz nadaje sie tylko do snu.
UsuńDziekuje i pozdrawiam! <3
Dużo seksu, a to zawsze na plusie. ^^ Biedny Steven, czemu nikt go nie chce? :')
OdpowiedzUsuńPo prostu Steven nie natrafil na ta jedyna! Zadna nie jest warta naszego popcorna, haha :D
UsuńJa go mogę przygarnąć i to z wielką chęcią. :D
UsuńSwoją drogą zapraszam na mojego bloga:
psychotherapywithmisunderstood.blogspot.com
Byłoby miło, gdybyś wyraziła opinię. ^^
Zgłaszam spóźnienie! Ale jestem i jak zwykle komentuję. Zajebisty rozdział, nie ma co tu więcej gadać. Ciekawa jestem reakcji Joan po obudzeniu. I oczywiście jak Axl się zachowa. Ale co się dzieje z Maddie? Co się stanie z rana? Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń. Dużo weny, czasu i pozdrowionka ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam do siebie na bloga. Pod nową nazwą, adresem i wyglądem, ale nadal to ten sam blog:
http://welcometothemyfuckingworld.blogspot.com/?m=1
Madie za bardzo wczula sie w romans z Duffem, ze az sie zmienila haha :D No rano na pewno bedzie ciekawie w Hellhouse nie tylko z powodu dziewczyn.
UsuńDziekuje za mily komentarz i pozdrawiam! <3
MYŚLAŁAM ŻE SIĘ NIE DOCZEKAM I MNIE CHOLERA WEŹMIE, I COŚ CI ZROBIĘ XD!!!
OdpowiedzUsuńAle uratowałaś się tym rozdziałem ❤ To jak Joan wjechała na Axla w aucie rozbawiło mnie do łez XD ale co najważniejsze: PRZESPALI SIĘ ZE SOBĄ!!! TAK!!! *dziki taniec radości wśród fajerwerków* Tylko czuję że to przygoda jednej nocy :( przynajmniej na jakiś czas, bo jakoś nie wydaje mi się, żeby tak szybko byli razem :P
Chcesz motywacji do pisania? Oto jest: pisz te rozdziały bo jesteś jedną z dwóch osób, które jeszcze piszą dobrego fanfica o Gunsach i mega za to Ci dziękuję, bo Twoje opowiadanie jest niebiańskie ❤ I nie bądź jak ja. Dodawaj posty, bo wszyscy o Tobie zapomną i będzie tak jak ze mną XD dziś dodałam pierwszego posta od chyba dwóch lat :P nie doprowadź się do takiego stanu XD
KOCHAM CIĘ I WENY ŻYCZĘ!!!
Wiesz, znam to doskonale. Pisalam kiedys opowiadania i tak z dnia na dzien przestalam i stracilam wszystkich, ktorzy czytali. Wrocilam i jak dodalam swoj 1 rozdzial mialam pustki na blogu. Trzeba troche dac czas i mysle, ze i Twoj sie rozkreci! :D
UsuńDziekuje za mily komentarz i mam nadzieje, ze bede pisac regularnie! Pozdrawiam <3
U mnie jest jeszcze kwestia tego typu, że mój blog był o zupełnie innej tematyce XD Bo pisałam ff z anime, a teraz przerzuciłam się na muzykę lat osiemdziesiątych XD Ale co ma być to będzie, a Ty jak znowu przestaniesz pisać, to wiedz, że Cię znajdę ;>
UsuńCholera, czemu ja tego wcześniej nie skomentowałam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
OdpowiedzUsuńNo dobra, to lecim.
Z jednej strony odczuwam małe niezadowolenie z tego, że Joan jednak dość szybko dała się Axlowi, a z drugiej... Kurwa, przecież na to czekałam, haha. I weź tu zrozum kobietę.
Nie no, bądźmy szczere, która by się takiemu nie oparła?
Także końcóweczka jest mistrzowska, cud, miód, malina!
Joan w roli niegrzecznej dziewczynki jak najbardziej mi się podoba! Pytanie tylko co będzie, gdy się przebudzą?
W sumie nawet nie chce mi się zgadywać. Wolę cierpliwie czekać na kolejny rozdział, którego jestem mega ciekawa!
A, wrócę jeszcze do Madie. Uhm, jak wykrzesanie z Joan diablicy mi się podobało, tak w przypadku Mad było to nieco... sztuczne? Znaczy się, to taka skromna, ale strasznie wartościowa i fajna dziewczyna i trochę straciła w moich oczach. Myślę, że jakby ten blond pacan był mądrzejszy i trzeźwiejszy zauważył by ją bez konieczności włażenia mu na kolana. Aczkolwiek doskonale wiemy, że blondyn na razie ani nie zmądrzeje, ani nie wytrzeźwieje, więc... Żeby tylko potem tego nie żałowała, bo naprawdę ją lubię i będzie mi jej żal.
Co do Eve - wkurwia mnie!
Podsumowując - Twoje opowiadanie świetnie gra na emocjach, za to je kocham!
Czekam na nowy rozdział! :)
PS: U mnie nowy:
http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2016/03/wake-up-time-to-die-32.html