25 stycznia 2016

It's So Easy: Rozdział VII

'Gotten'


 Jechaliśmy zatłoczonym autobusem na samym końcu. Axl pod kurtką miał schowaną setkę wódki i kiedy nikt nie patrzył oboje piliśmy ją z gwinta. Szybko stwierdziliśmy, że jest zbyt mała jak dla nas dwójki. Nigdy nie ukrywałam przed nikim, że mam głowę do picia, bo jej nie miałam. Nawet po dwóch łykach czułam już szum od alkoholu, dużo mi nie było potrzeba. Podobała mi się ta podróż, bo tak naprawdę pierwszy raz odkąd przyjechałam do tego miasta miałam możliwość zobaczyć coś innego niż mój kampus, zatłoczony klub lub Hellhouse chłopaków. Na przystanku przy głównym wejściu na rozległą plażę, gdzie z daleka można było zobaczyć mnóstwo atrakcji, jak chociażby boisko do siatkówki, wielkie molo czy plażowy bar,  wysiedli prawie wszyscy. Oglądając to miejsce obiecałam sobie, że muszę odwiedzić tę plażę wraz z dziewczynami. Z przodu autobusu siedziało jeszcze jakieś starsze małżeństwo i trzech chłopaków z deskami. Pytałam wiele razy gdzie jedziemy, ale nie chciał odpowiedzieć. Wysiedliśmy trzy, bądź cztery, przystanki dalej gdzie nikogo nie było. Złapał mnie za rękę i przeprowadził przez ulicę. Uśmiechnęłam się pod nosem i dałam się ślepo prowadzić. W tej dzielnicy było zupełnie inaczej niż w tej co miałam kampus. Większość budynków były to domy mieszkalne, które były niskie i kwadratowe. Ruch uliczny było ograniczony, można było zauważyć, że turyści już tutaj się nie zapuszczali. Weszliśmy do lokalnego sklepu, gdzie zaopatrzenie było znacznie mniejsze niż w centrum. Znudzona pani sprzedawczyni, która czytała gazetę popatrzyła na nas ze zbawieniem. Od razu podniosła się i z uśmiechem spytała co podać, jakbyśmy mieli zrobić zapasy na dwa tygodnie. Axl bez konsultacji wybrał czerwone wytrawne wino i paczkę papierosów. Szliśmy chwilę w milczeniu. Rozglądałam się po okolicy, gdyż dalej Los Angeles sprawiało na mnie takie wrażenie, że nie mogłam się napatrzeć na to miasto. Każdy kawałek, każda część tego miasta fascynowała mnie i uwielbiałam odkrywać coraz więcej miejsc. To miasto miało w sobie urok. Szliśmy w kierunku, z którego przyszliśmy i przy tym samym przejściu przez ulicę ponownie złapał mnie za rękę, tak jakby chciał mnie uchronić, chociaż ruch na ulicy był minimalny. Przeszliśmy koło przystanku i udaliśmy się na ścieżkę, która chowała się w  krzakach. Coraz mniej mi się to podobało i już w tamtym momencie byłam pewna, że to nie może być randka. Jaki chłopak zabiera dziewczynę w... krzaki? Przedzieraliśmy się przez te krzaki pięć minut, aż w końcu gałąź zahaczyła o moje cienkie rajtuzy i podarła materiał i moją skórę.
- No widzisz! Nie chcę iść przez te krzaki, wracajmy!- zajęłam się oglądaniem małej rany, z której zaczęła lecieć powoli krew.
- To już za tamtymi krzakami- wskazał palcem.- Chodź- popatrzył na mnie i ponownie chwycił za rękę.
 Ciągnął mnie prawie na siłę, bo na początku opierałam się i marudziłam żeby wracać, ale on był zawzięty. Przedarliśmy się przez te ostatnie krzaki wskazywane przez rudego i zobaczyłam najpiękniejszy widok w moim życiu. Olbrzymie fale uderzały o brzeg, a słońce, które było już miękkie i szykowało się coraz bardziej do zachodu, odbijało się w tafli wody. Niebo miało kolor różowo- pomarańczowy. Z zachwytu mocniej ścisnęłam jego dłoń. Podeszliśmy bliżej wody. Byłam w Los Angeles już miesiąc, lecz nie miałam okazji zobaczyć pięknych plaż tego miasta ani oceanu. Tym bardziej byłam podekscytowana i szczęśliwa, a jemu wdzięczna, że zabrał mnie na dziką plażę, która była całkiem pusta, ale przepiękna. Piasek miał kolor jaśniejszy niż wszędzie i był nieskazitelnie czysty. Krzaki idealnie odgradzały plażę od ulicy, dzięki czemu można było poczuć się bardziej intymnie. Puściłam dłoń chłopaka i podbiegłam do wody. Zanurzyłam koniuszki palców w oceanie i szybko odsunęłam się, by nie zamoczyć moich mokasynów. Odwróciłam się do Axla, który siedział na piasku i otwierał wino z papierosem w ustach. Mój uśmiech zniknął z twarzy przez nasuwającą się myśl.
 Pewnie wszystkie tu zabiera, brunetka na pewno też tu była.
Patrzyłam tak na niego i w świetle zachodzącego słońca wydawał mi się jeszcze bardziej przystojny niż był. Niezdarnie próbował otworzyć wino, co mnie rozbawiło. Podeszłam do krzaków i poszukałam twardego patyka.
- Daj mi to- wzięłam od niego butelkę i z całych sił wbiłam korek do środka. Zadowolona z siebie upiłam łyk. Było okropne, gorzkie i obrzydliwe. Skrzywiłam się.
- Ciesz się, że nie kupiłem najtańszego, bo jest jeszcze bardziej obrzydliwe- zaśmiał się i wziął ode mnie butelkę. Opowiedział mi historię jak z chłopakami mieszkali w starym garażu i pili tylko tanie wino, na cześć którego powstała nawet piosenka. Jakie było moje zdziwienie odnośnie ich mieszkania w garażu i życia, o którym opowiadał. Najpierw nie chciałam w to uwierzyć. Zdawało mi się, że teraz już mają ciężko. Wziął dwa głębokie łyki.- Nie musi smakować, ma ryć banie!
- Ty już masz zrytą bez tego wina- popchnęłam go delikatnie.
 Czułam, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy i wyglądam jak zakochana idiotka. Rumieńce zdobiły moją bladą twarz, która chętnie zatrzymałaby na sobie jeszcze trochę słońca, ale ono coraz niżej schodziło. Piliśmy to wino w szybkim tempie, jakby suszyło nas od wyjścia z autobusu. W głowie szumiało mi coraz bardziej, ale potrafiłam zachować trzeźwe myślenie, chociaż mój humor poprawił się jeszcze lepiej po winie. Piasek był nagrzany przez grzejące słońce przez cały dzień, aż prosił się aby go dotknąć gołymi stopami. Pomyślałam, że rajtuzy i tak mam już potargane, więc rozerwałam je całkiem, schowałam do torby i zdjęłam buty. Zanurzyłam stopy w delikatnym piasku, który otulił moje stopy.
- Ale zajebało- spojrzał na moje stopy gdy ściągnęłam buty i głupio się zaśmiał.
 Pokręciłam głową i zamknęłam oczy, by wczuć się w dźwięk fal obijających się o brzeg. Co jakiś czas nad nami przeleciała jakaś mewa. Myślałam o osobniku siedzącym obok mnie.
 Jest to randka czy nie? - wciąż myślałam.
- Ej, Michael Jackson, żyjesz?- usłyszałam. Nie otworzyłam oczu.- Ukradłaś mu te buty?- zaśmiał się.
 Nie, to nie może być randka. 
Wybuchłam śmiechem i ponownie szturchnęłam go w bok, a on mi oddał. Zaczęliśmy się przewracać na piasku, a resztka wina wylała się. Nie miało to znaczenia, bo patrzyłam w jego zielono-niebieskie oczy, który zdawały mi się być tego dnia odurzone tylko przez alkohol. Jego czapka wraz z bandamką spadły mu z głowy i jego rude włosy opadły mi na twarz. Śmierdziały papierosami, ale były delikatne, nie wiem czy nawet nie bardziej miękkie od moich. Wyciągnęłam rękę i chciałam go zacząć łaskotać, gdy on mocno złapał moją rękę w nadgarstku i przycisnął do piasku nad moją głową, a drugą ręką podpierał się nade mną. Zbliżył swoje usta do moich i lekko je pocałował. Robił to tak samo subtelnie jak wczorajszego dnia. Ogolił się. Zszedł do szyi i muskał delikatnie moją skórę co sprawiało, że moje podniecenie rosło z każdym kolejnym pocałunkiem. Wolną dłoń zanurzyłam w jego włosach, a drugą ściskałam jego palce. Wrócił do całowania moich ust przewracając nas na bok. Dalej trzymał moją rękę w silnym uścisku, lecz drugą wykonywał okrągłe ruchy na moim pośladku, gładził moją talię, tulił mnie. Czułam silne motylki w brzuchu, takie jak przy pierwszym pocałunku. Nie czułam bliskości drugiej osoby od ponad roku, kiedy mój chłopak Roy rzucił mnie, bo tak. Był moją pierwszą miłością i byliśmy razem dwa lata. Chodziliśmy do równoległych klas i zawsze po lekcjach odprowadzał mnie do domu, aż w końcu zaczęłam zapraszać go do środka. Traktowałam tę miłość bardzo poważnie i nie dopuszczałam do siebie myśli, że ktoś inny będzie moim mężem. Ale jasne, myliłam się. Wiele nauczył mnie ten związek i jestem mu za to wdzięczna, bo czułam się bardziej dojrzała. W takim okresie swojego życia doświadczamy różnych rzeczy, które wiele nas uczą i w życiu dorosłym potrafimy być o wiele mądrzejsi. Wspominałam jeszcze Roya od czasu do czasu i zastanawiałam się co u niego. Rozstaliśmy się nagle. Wszystko było w porządku, idealna para w liceum, aż przestał się do mnie odzywać. Wiadomo, pierwszy zawód miłosny, niechęć do pogodzenia się z tym i jego tłumaczenia, że 'tak będzie lepiej'. Byłam załamana i przestałam wychodzić ze znajomymi, aż w końcu straciłam wszystkich, którzy starali się wyciągnąć mnie z domu.
 Leżeliśmy na piasku całując się coraz bardziej namiętnie. Przycisnął mnie do siebie i mogłam wyczuć jego twarde przyrodzenie. Jeszcze bardziej mnie to podnieciło, lecz kiedy jego ręka z mojego uda zaczęła wędrować do moich majtek złapałam ją. Oderwałam się od pocałunku i spojrzałam mu w oczy. Byłam tak bardzo podniecona, spragniona stosunku i jeszcze ten alkohol, że prawie bym mu uległa, ale jednak trzeźwa ja ocknęła się i wykrzyczała: 'Halo, nie jesteś dziewczyną na raz!'. Chciałam to zrobić, pragnęłam, ale nie mogłam z własnych, wewnętrznych zasad.
- Co jest?- spytał zmartwiony i nieco nerwowy.
- Tu jest tak pięknie, Axl, dziękuję- uśmiechnęłam się.- Pewnie przyprowadzałeś tu mnóstwo dziewczyn i pewnie wszystkie opierały ci się w tym romantycznym nastroju na piasku, ale ja nie. Nie jestem i nie będę twoją dziewczyną do bzykania, której możesz powiedzieć 'wypierdalaj, jak ci nie pasuje'- wyrwałam się z uścisku i usiadłam w pozycji siedzącej. Miałam świadomość, że będę żałować tego, bo niesamowicie chciałam go poczuć w sobie, ale jednak będę żałować tego z czystym sumieniem.
 Patrzył na mnie ze zdziwioną miną. Domyślałam się, że pewnie niezbyt dużo dziewczyn mu odmawiało, o ile w ogóle jakieś odmawiały. On także usiadł i zapalił papierosa. Palił powoli wciąż mi się przyglądając.
- Nie, kurwa, nie przyprowadzałem tu żadnych szmat- powiedział mój rozmówca i nerwowo zaciągnął się.- Nawet chłopaki nie wiedzą o tym miejscu. Tylko ze Slashem tu byłem raz, ale on i tak był zbyt naćpany by to pamiętać- nie odwracał ode mnie wzroku.- Jesteś pierwszą kobietą, którą tu zabrałem i nie odpierdalaj takich scen. Czuję, że jesteś jedyną osobą, z którą mogę pogadać o wszystkim i nie patrzy na mnie jak na świra, chciałem żeby ten jebany wieczór był przyjemny, a wam, babą, nigdy kurwa nic nie pasuje- zdenerwował się i szybciej palił papierosa.
 Spuściłam wzrok i zrobiło mi się głupio. Poczułam wyrzuty sumienia i nie wiedziałam czy specjalnie tak zagrał bym je czuła czy naprawdę go to tak zbulwersowało. Bo niby dlaczego mnie zabrał? Odkąd poznaliśmy się na koncercie po moim przyjeździe do LA traktował mnie jak powietrze, ignorował, a kiedy ja zaczynałam rozmowę to traktował mnie obojętnie. Co się zmieniło, że powiedział mi takie słowa?
Przytuliłam się do jego ramienia i wyszeptałam przepraszam. Dziękowałam mu jeszcze z pięć razy, że zabrał mnie w to wyjątkowe miejsce. Wychodząc z powrotem na ulice przez busz było już ciemno. Akurat odjeżdżał ostatni autobus, na który w ostatniej chwili załapaliśmy się. Namawiał mnie na wpadnięcie do Hellhouse, a ja nie opierałam się długo. Chciałam także skontrolować sytuację z Eve. Może nie przyjaźniłam się z nią tak jak Madie, ale w LA miałam tylko je. W autobusie byliśmy sami,więc nie krępowaliśmy się z głośnymi śmiechami i sprośnymi dowcipami. Coraz bardziej czuliśmy się w swoim towarzystwie swobodniej, zaprzyjaźnialiśmy się. Stykaliśmy się lekko dłońmi co przyprawiało mnie o dreszcz. Nie widziałam w nim już tylko obiektu pożądania, widziałam w nim także mojego rozmówcę. Potrafiliśmy się śmiać bez przerwy przez dobre dwadzieścia minut, a następnie mogliśmy zejść na tematy filozoficzne, polityczne i prowadzić poważną rozmowę. Zdecydowanie był inteligentnym i zabawnym facetem. Chwalił się także, że za tydzień wydają winylową płytę z nagraniami, która będzie w limitowanej ilości. Mój zachwyt tym nie był udawany, strasznie się ucieszyłam, bo oni zasługiwali na to, by poznał ich cały świat, a nie tylko Sunset.
 Hellhouse jak zwykle huczało i dudniło. Przed domem leżały strzępki rozwalonego krzesła i parę rozbitych butelek. Muzykę było już słychać na ulicy, a z racji tego iż towarzyszył mi dobry humor, to złapałam rękę Axla i skocznym ruchem wykonałam obrót. Z ich domu wyszły trzy rozbawione i skąpo ubrane kobiety, na których widok rudy puścił moją rękę  i trochę się zmieszał. Przywitały się z nim i wdali w pogawędkę. Zrobiło mi się głupio i odeszłam. W Hellhouse, jak to w Hellhouse: muzyka, alkohol, narkotyki, dym, dziewczyny. Ten wieczór nie różnił się niczym innym od pozostałych. Czułam się już swobodniej, obyłam się z nimi i z tym miejscem. Duff zauważył mnie wzrokiem i od razu do mnie podszedł z piwem.
- Joan!- krzyknął chwiejnym krokiem.- miło, że wpadłaś!- zatoczył mnie ramieniem.
- Ciebie też miło widzieć, Duff- uśmiechnęłam się.- Stan jak zwykle doskonały, co?
- Zajebiście jest. Pijemy, nie śpimy, a potem ruchamy!- kiwnął porozumiewawczo do Stevena, który pomachał mi.
 Usiadłam z nimi przy stole. Był jeszcze Izzy z ciemna brunetka, którą przedstawił jako swoją dziewczynę, Slash i dwie inne dziewczyny. Zaniepokoiłam się, że nie ma przy nim Eve, a kudłaty zamiast niej obmacywał inną. Nie wiedziałam co było między nimi i jakie mieli układy, ale domyślałam się, że jeśli bywała u nich częściej niż u siebie w domu, to musiało być coś na rzeczy. To było pierwszy raz kiedy byłam z nimi, a jej nie było. Madie zresztą też nie było, czyli byłam całkiem sama.
- Hej, Slash- zawołałam, by zwrócić jego uwagę.- Gdzie jest Eve?
- Kurwa, nie wiem- wzruszył ramionami.- Wyszła rano i chuj wie gdzie się szlaja. Pewnie obciąga jakiemuś ziomkowi za gram- zaśmiał się wrednie uzyskując dodatkowe punkty u swojej koleżanki.
- To że tobie się dawała bzykać nie znaczy, że każdemu się daje- warknęłam.- a wy uważajcie na jego hiva, bo rucha tyle dziwek dziennie, że wy tylu klientów nie macie wciągu miesiąca.
- uważaj sobie, kurwa!- odgarnął loki z twarzy.
- Ej, Slash, stop!- przerwał Duff.
 Kudłaty był nabuzowany, zresztą ja też. Chciałam mu wygarnąć jeszcze, ale Duff uspakajał mnie na tyle, że zrezygnowałam. Byłam na Slasha cholernie zła, bo spieprzył sprawę z Eve, kiedy ona była naćpana w trupa, a teraz jej nie było i on miał kolejne do swojego łóżka. Nie dziwiłam się wcale, że tak ostatnio wylewał swoje łzy odnośnie obaw o HIV. Martwiłam się o moją koleżankę, wydawało mi się to bardzo podejrzane, iż nie było jej w Hellhouse. Martwiłam się też o Axl, który długo nie wracał.
 Chłopaki ciepło przyjęli mnie do siebie (oprócz Slasha spoglądającego na mnie spod byka) i nie czułam, że znam ich zaledwie parę tygodni. Robiło się późno,  a ja nie chciałam po raz kolejny spać u nich na stole, więc zadzwoniłam po taksówkę. Axla dalej nie było. Zazdrość mnie zżerała od środka, po tym dniu razem za dużo sobie zaczęłam wyobrażać. To nie był chłopak dla mnie, ja byłam dziewczyną wierzącą w prawdziwą miłość, taką bez zdrad, kłamstw i tajemnic. Ta piątka gości, którzy grali najlepszą muzykę w mieście po prostu nie byli stworzeni do takiego życia. A ja, młoda i naiwna dziewczynka, wyobrażałam sobie zbyt wiele i ponownie się zawiodłam. Opuszczając dom chłopaków byłam zła na rudego, że zniszczył mi taki piękny wieczór wybierając tamte dziewczyny.
 Po co mnie zapraszał skoro spędziłam czas sama?
 Wychodząc miałam jeszcze nadzieję, iż go zobaczę w tym samym miejscu co ostatnio, ale jego i tych dziewczyn już nie było, zniknęli. Wsiadłam do taksówki i zawiedziona wróciłam do kampusu. Tego dnia był piątek, więc nie było mowy o spokoju i ciszy. Wieczór był ciepły, dlatego dużo młodzieży było na zewnątrz i siedzieli przy muzyce miło rozmawiając. Minęłam ich wszystkich i z głową w dole udałam się do swojego pokoju.
 Nie sądziłam, że Madie będzie w pokoju. Weszłam spokojnie i rzuciłam torbę na swoje łóżko. W pokoju panował półmrok, ponieważ przez odsłonięte okno wpadało żółte światło z latarni. Rzuciłam się na swoją świeżą pościel i biłam się z myślami. Było mi przykro i doszłam do wniosku, że koniec z Panem Rosem. Zbyt dużo sobie zaczęłam wyobrażać i to mnie zaczęło ranić, a on wciąż robił ze mnie idiotkę. Koniec. Lubiłam chłopaków i jeśli mam mieć z nimi kontakt to czysto koleżeński.
 Żadnych uczuć, Joanna.
- Joan? Wszystko w porządku?- usłyszałam głos z sąsiedniego łóżka.
 Wystraszyłam się i serce zaczęło mi mocniej bić. Zerwałam się spoglądając na łóżko Madie. Siedziała na nim razem z Eve, a w zasadzie obie leżały przytulone do siebie.
- O matko, nie zauważyłam was- westchnęłam i uspokoiłam swój szybszy oddech.- Eve, co ty tu robisz?
- Przyszłam do was. Nie tylko wy musicie mnie odwiedzać- blado uśmiechnęła się. Od razu zauważyłam, że coś było nie tak.
Opowiedziałam im o sytuacji ze Slashem i Eve chciała nam pokazać, że ją to nie rusza, ale tak nie było. Zabolało ją to. Wspomniałam także o spotkaniu z Axlem i co było dalej. Tym razem przyznałam się im do pocałunku. Na wspomnienie o spotkaniu z rudym zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Eve nie chciała powiedzieć o co chodzi ze Slashem, a my jej nie naciskałyśmy. Plotkowałyśmy jakiś czas wymieniając zdania na temat chłopaków.
 Po godzinie plotkowania wstałam wyjmując spod prześcieradła paczkę papierosów. Nie paliłam często i pilnowałam się bardzo odnośnie tego nałogu, ale niekiedy przychodziły momenty, takie jak tamten, że było mi źle i jedyny sposób na uspokojenie się to spacer i papieros. Włożyłam kurtkę i wzięłam drobne by zadzwonić. Szłam do budki telefonicznej spokojnie paląc papierosa. Układałam sobie w głowie słowa Axla i analizowałam wszystko. Tak, byłam zbyt wrażliwa i zbyt brałam wszystko do siebie. Zbyt szybko odczuwałam jakiekolwiek uczucia.
 Wybrałam numer do domu. Zawsze gdy to robiłam miałam nadzieję, że odbierze Mary albo ojciec, byle nie matka. Odkąd wyjechałam moje relacje z ojcem naprawdę poprawiły się. To właśnie jego głos usłyszałam w słuchawce. Zdałam mu relacje z tego  jak żyję, studiuję, że poznałam dużo osób. Pominęłam fakt co to za ludzie. Żaden ojciec nie chciałby takiego towarzystwa dla swojej córki.
- A co u ciebie... tato?- przez nasze złe relacje bałam się używać słowa 'tata'. Może nie że się bałam, bardziej to było niekomfortowe i czułam dyskomfort. Jednak zaczęłam z tym walczyć. Dużo rozmyślałam na temat rodziny podczas tego wyjazdu.
- Rozwodzę się z matką...- odparł ponuro.
 Z szoku wyszczerzyłam oczy. Nie było między nimi zbyt dobrze odkąd pamiętam, ale  jednak byli małżeństwem od 20 lat, to nie jest związek, który trwał 2 miesiące i można go tak po prostu skreślić. Wykręcił się, że ma jeszcze dużo pracy i dał mi do słuchawki Mary. Ciepło przywitała mnie i ponownie musiałam to samo opowiedzieć co ojcu. Ona za to odwdzięczyła się wyjaśnieniem mi co się stało między moimi rodzicami. Matka zdradziła mojego ojca z jakimś młodym gówniarzem akurat wtedy, kiedy tata przyszedł wcześniej z pracy by ją zabrać na kolację. Mój ojciec stwarza tylko pozory oschłego, ale tak naprawdę myślę, że po nim odziedziczyłam wrażliwość i wiarę w miłość. Mary powiedziała, że załamał się i przestał nawet do pracy chodzić. Wiedziałam, iż muszę do niego pojechać. Nie mieliśmy przykładnej relacji ojciec- córka, lecz to był mój ojciec. Nie miał nikogo oprócz mnie. Obiecałam Mary, że przyjadę następnego dnia i zostanę na dwa dni. Przy okazji chciałam przemyśleć i odpocząć. Chciałam odpocząć od Gunsów, którzy od pierwszego dnia w Los Angeles stali się stałą częścią mojego życia. Nawet nie wiedziałam jak to się stało.
 Budzik obudził mnie o 5 rano. Droga do Oakland jest prosta i zajmuje około 6 godzin, ale mimo wszystko chciałam być jak najwcześniej. Byłam podekscytowana powrotem. Chyba najbardziej cieszyłam się na swoją prywatną łazienkę, po której nie pałęta się 20 dziewczyn na raz i nie można nago wyjść do sypialni. Tak, za moim pokojem też się stęskniłam. Za wszystkim! Proste rzeczy docenia się dopiero po ich stracie.
 Napisałam krótki liścik do Madie, że już wyjechałam i będę następnego dnia wieczorem. Podałam jej numer telefonu gdyby się coś stało. A miałam na myśli Eve, która była nieprzewidywalna. Wsiadłam do mojego ukochanego auta i przejechałam dłońmi po kierownicy. Rzadko używałam auta w tym mieście, tęskniłam za częstą jazdą samochodem. W Oakland wciąż go używałam i jeździłam wszędzie, nawet bez celu. Może to było spowodowane tym, że miałam świeżo zdany egzamin i mogłam się wreszcie cieszyć legalną jazdą samochodem. Podróż całkowicie mnie wyciszyła. Byłam skoncentrowana na drodze, dzięki czemu nie myślałam o niczym innym. Cieszyłam się na przyjazd do domu.
 Zaparkowałam samochód na podjeździe, tuż przy czarnym mercedesie ojca. Wyjęłam niewielką torbę z tylnego siedzenia. Weszłam przez wielkie drewniane drzwi do ciemnego holu z marmuru. Rozejrzałam się z uśmiechem. Krzyknęłam głośne 'halo', lecz nie było żadnego odzewu. Zostawiłam walizkę przy schodach prowadzących na górę i udałam się do gabinetu ojca. Był pusty, a na biurku zauważyłam pustą butelkę po whiskey i trochę szklanek. Postanowiłam szukać dalej i udałam się na górę. Bardzo chciałam już zobaczyć swój pokój, położyć się w swoim łóżku i cieszyć się prywatnością, której za nic nie miałam w akademiku, ale najpierw chciałam znaleźć ojca. Drzwi od sypialni były otwarte i mogłam zauważyć, że jest pusta. Zaczęłam się denerwować, że nikt na mnie nie czekał. Ostatnią moją myślą był pokój gościnny. Tym razem trafiłam, bo ojciec siedział w fotelu naprzeciw drzwi balkonowych. Z whiskey w ręku. Przywitałam się kucając koło niego. Przytulił mnie i powiedział mi, że bardzo się stęsknił. Spędziliśmy dużo czasu na wspomnieniach, kiedy ja byłam mała. Chyba wtedy nie myślał o matce, ponieważ co jakiś czas wybuchał śmiechem. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz tak dobrze spędziłam czas z tatą. Nie chciałam mu tego mówić, ale w domu bez matki było o wiele lepiej, swobodniej. Kiedy udało mi się poprawić jego humor zeszłam na temat pracy, której nie mógł zaniedbywać, przecież tak ją kochał.
 Jaką wielką przyjemność czerpałam z prysznica w swojej własnej łazience. Brałam prysznic z dobrą godzinę i cieszyłam się sama do siebie, że nikt mi nie każe 'wypierdalać'. Otarłam się ręcznikiem i bez krępacji weszłam do swojej sypialni nago. Otuliłam się ręcznikiem i rzuciłam na łóżko, które było dwa razy takie jak w akademiku.
 Ta noc będzie wspaniała, ja sama ze sobą! - ucieszyłam się.
 Leżałam na łóżku i kontynuowałam czytanie książki. Za oknem panował już mrok, więc książkę oświetlała mi delikatna lampka na szafce nocnej. Popijałam ciepłą herbatę, którą przyrządziła mi Mary. Nikt nie potrafi robić tak pysznej herbaty jak ona! Z imbirem, cytryną i miodem. Delektowałam się chwilą tylko dla samej siebie do czasu.
- Joan! Telefon!- zawołała Mary z dołu.
 W głowie natychmiast miałam najgorsze myśli: Eve przedawkowała, jest w szpitalu, Madie się coś stało. Wybiegłam z pokoju i szybko zbiegłam po schodach. Wzięłam od gosposi słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Tak?- odezwałam się niepewnie.
 Byle nie szpital, proszę.
- Hej, piękna!- w odezwie usłyszałam głos... rudego. Nie wiem co bardziej wtedy czułam: gniew i złość czy może szczęście, że dzwoni? Nie odzywałam się, zamurowało mnie.- Jesteś?
- Owszem- odburknęłam.
- Oj, nie w humorku? Gdzie cię tam wywiało do Oakland? Myślałem, że jesteśmy umówieni na ten weekend.
- Słucham? Dobrze się czujesz? Spieprzyłeś wczoraj z jakimiś dupami i ty mi wmawiasz jeszcze coś? Nie mam ochoty rozmawiać, przyjechałam do rodziny- powiedziałam oschło.
- Ej, ej!- krzyknął, gdy ja już prawie odłożyłam słuchawkę.- Posłuchaj, głupio wyszło, wiem- zaczął.- To skomplikowane, ale wyjaśnię ci to jak przyjedziesz dzisiaj do Rainbow.
 Zaśmiałam się, lecz bardziej z kpiny niż rozbawienia. Leżałam wykąpana w łóżku i spędzałam przyjemnie wieczór, a ten mi kazał wracać do LA.
- Oszalałeś, Axl. Dobranoc- odłożyłam słuchawkę. Nawet jeśli jakaś mała część mnie chciała tam być, to i tak było to nierealne. Byłam 370 mil stamtąd i to mi wystarczyło by zostać w swoim łóżku.
 Odłożyłam książkę na szafkę i ułożyłam się w przytulnej pościeli. Jednak swoje łóżko, to swoje. Zupełnie inaczej czułam się we własnym. Chociaż leżąc już z zamkniętymi oczami brakowało mi słodkiego 'dobranoc' Madie. Ona była słodka, aczkolwiek niekiedy denerwowało mnie to i stawała się irytująca. I tak ją kochałam.
 Byłam w stanie pół snu kiedy coraz bardziej docierał do mnie dziwny odgłos. Musiałam odczekać trochę zanim całkiem odzyskałam świadomość. Spojrzałam w kierunku dobiegającego dźwięku i nie wierzyłam własnym oczom. Zdenerwowana, ale równocześnie zaskoczona, szybko podeszłam do niewielkiego balkonu. Otworzyłam drzwi balkonowe i szybko poczułam wiejący chłód po gołych stopach. Rudy wepchnął mnie do środka i zamknął za nami drzwi. Wpatrywałam się w niego pytającym wzrokiem. Byłam w szoku, ponieważ mój pokój był na drugim piętrze i wcale nie było tak nisko, wręcz przeciwnie.
- Miło cię widzieć w tym wydaniu- prześwietlił mnie wzrokiem. Stałam na boso w różowych, jedwabnych krótkich szortach i koszulką na ramiączkach, która lekko odkrywała brzuch.
- Co ty tu robisz, do cholery?- wyszeptałam przez zęby.
- Przyjechaliśmy cię zabrać na imprezę razem z Izzym- kiwnął głową w stronę okna. Wyjrzałam przez nie i zauważyłam ich furgonetkę. Izzy śpiąco opierał się o kierownicę.
- Nigdzie nie idę, zostaję tutaj.
- Na zawsze?- zmartwił się. To mnie trochę rozczuliło.
- Nie na zawsze, ale do jutra- usiadłam na łóżku.
 Usiadł obok mnie i starał się wytłumaczyć z sytuacji wczorajszej. Tłumaczył, że miał z nimi interesy, ale nie mówił ze szczegółami, a ja nie wykazywałam większego zainteresowania. Sam jego głos wpływał na mnie kojąco, że cała moja złość na niego mi mijała. Jeszcze miał na sobie skórzane spodnie, które uwielbiałam. Jego ciepła dłoń przejechała po moim udzie.
- Dobrze, że golisz- uniósł brwi. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Sama się dziwiłam co ten chłopak potrafił ze mną robić.
- Możecie wracać, ja zostaję na noc tutaj- uśmiechnęłam się i wróciłam na swoje poprzednie miejsce, w którym spałam. Pościel była jeszcze ciepła.
 Axl wyszedł przez balkon zostawiając otwarte drzwi. Przymknęłam oczy starając się wprowadzić w śpiący nastrój, ale byłam taka podekscytowana przyjazdem wokalisty. Schlebiało mi to, bo jednak to trochę drogi jest, a on przyjechał. Specjalnie do mnie. Rozmarzyłam się przewracając na drugi bok. Znowu słyszałam jakieś dźwięki wydające się zza drzwi balkonowych. Niechętnie otworzyłam oczy, a przede mną stał Axl. W dodatku zdejmował spodnie i kurtkę. Automatycznie spojrzałam na jego przyrodzenie, które w bokserkach mogłam dokładniej obejrzeć. Zawstydziłam się i przeniosłam wzrok na jego twarz. Wszedł pod moją kołdrę.
- Ja też zostaję tutaj na noc- wyszeptał odgarniając sobie włosy z twarzy.
- Czy ty właśnie na chama wpakowałeś mi się do łóżka?- zaśmiałam się cicho.
- Dziwne, nie? Zazwyczaj to laski wskakują mi same do łóżka, a tobie wskakuje ja- puścił mi oczko.- Jesteś wyjątkowa.
 Ponownie uśmiechnęłam się. Domyślałam się, że chłopak może znowu próbować mnie kusić i dążyć do jednego, a tym razem nie byłam taka pewna czy dam radę odmówić.


* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)


Minął tydzień, a ja sprawnie wyrabiając się w terminie wstawiam kolejny rozdział :) 
Myślę, że tym razem naprawdę postarałam się ze względu na ilość. To chyba mój najdłuższy rozdział! A to wszystko przez to, że teraz naprawdę chcę podkręcić akcję. 

Mam pytanie i liczę na to, że ktoś mi odpowie :) 
Kiedyś pisząc bloga z opowiadaniami na onecie robiłam tak, że pisałam opowiadanie, które miało załóżmy maksymalnie 10 rozdziałów i potem powstawało nowe, inna fabuła, postacie itd. Dlatego chcę się zapytać: chcielibyście jedno opowiadanie, które trwa jak moda na sukces i wymyślamy ciągle coś nowego, lecz trwamy wciąż w tym samym czy może co jakiś czas robimy coś zupełnie nowego?

PS. Chciałam ogromnie podziękować za życzenia urodzinowe <3 Dziękuję i będę się starać o to, żeby każde się spełniło! 

17 stycznia 2016

It's So Easy: Rozdział VI

'Patience'



 Obudził mnie straszny ból. Dopiero kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że spałam na stole. Kark bolał mnie tak okropnie, że nie potrafiłam obracać głową w lewą stronę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam i przypomniało mi się wszystko. Zmieszałam się na samą myśl, że spędziłam w tym domu całą noc, chociaż twardo trzymałam pion i dopiero o świcie zasnęłam. Głód zmusił mnie do wstania od stołu i poszukaniu czegoś, co nadawałoby się do konsumpcji. Nie jadłam nic od wczorajszego obiadu i wszystko wskazywało na  to, iż nic nie zjem. W lodówce było tylko światło. A, jakbym mogła pominąć: jeszcze stał czteropak piwa. Analizując wczorajsze zdarzenie od razu zmartwiłam się o Eve. Przeszłam cicho do salonu, tak aby nikogo nie obudzić, ponieważ Madie z chłopakami smacznie spali na sofach, a następnie udałam się do pokoju Slasha. Oni także spali, chociaż długo stałam nad Eve i przypatrywałam się jej klatce piersiowej czy na pewno oddycha. Uspokoiłam się i chciałam jak najszybciej wrócić do akademika. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, że nie nadrobiłam swoich materiałów na uczelnie, a dodatkowo nie poszłam na zajęcia. Byłam wściekła.
 Wróciłam do salonu i delikatnie głaskałam Madie żeby się obudziła, ale ona tylko przewróciła się na drugi bok. Kucnęłam przy fotelu zrezygnowana i zastanawiałam się co zrobić. Zza moich pleców usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i czyiś kroków. Chciałam się obrócić i sprawdzić kto to, ale ból karku radził mi zostać w pozycji, w której się znajdywałam.
- Nie śpisz?- usłyszałam. Poznałabym ten głos wszędzie, tylko on miał taki wyjątkowy. No, może jeszcze Steven Tyler.
- A gdzie miałabym spać?- podniosłam się i odwróciłam twarzą do niego.
 Wzruszył ramionami obojętnie i przeniósł się do kuchni. Poszłam za nim. Coraz bardziej mnie denerwował, kiedy był taki nijaki, a ja nie miałam na to wpływu. Usiadłam na krześle, na którym siedziałam wcześniej i patrzyłam co robi, a robił to samo co ja jeszcze kilka minut wcześniej. Otworzył lodówkę, trochę się nad nią zastanawiał i z trzaskiem zamknął. Przeklną pod nosem, że nigdy nic nie ma w tym domu i jest wkurwiony.
- Pojedziesz ze mną na zakupy?- zapytał.
- Ja?- ze zbyt przerysowanym zdziwieniem spytałam.- Jedź z tą dupeczką co przyszła wczoraj. Ja mam ważniejsze rzeczy na dzisiaj.
- Czy ty jesteś zazdrosna?- zaśmiał się i odpalił papierosa. Dmuchnął mi dymem w twarz.
- O co niby? O ciebie? Proszę cię, ledwo się znamy- kłamałam. Oj, jak bardzo skłamałam. Jasne, że byłam zazdrosna, za każdym razem jak widziałam go z tą dziewczyną, a to że znaliśmy się krótko, to dla mnie nie miało znaczenia. Podobał mi się, intrygował, chciałam to ja być tą brunetką.
 Nie odpowiedział nic tylko cwaniacko uśmiechnął się. Poprosiłam żeby chociaż mi kawy zrobił, ponieważ ostatnio ciężko mi sobie wyobrazić dzień bez kofeiny. A jeszcze rok temu jak tylko zamoczyłam usta w tej cieczy to chciało mi się rzygać, dziwiłam się jak można coś takiego pić. Potem zaczęliśmy rozmowę od tak, o niczym ważnym. Po prostu znowu rozmawiało nam się dobrze, nie znacząco od tematu. Do kuchni przyszedł Duff, który przysiadł się do nas i wypił mi połowę kawy. Wszyscy marudziliśmy, jak bardzo jesteśmy głodni.
- Zamawiamy pizzę!- krzyknął Steven, który w ręce miał telefon i wybierał numer z ulotki. Jego oczy były nienormalnie wielkie, a ciało całe buzowało i przebierał nogami w miejscu. Musiał być już naćpany, od razu było to widać.
- Kurwa, znowu...- jęknął Duff.- Chyba na trzeźwo tego nie przełknę.
 Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Ile to można pić? Tak dzień w dzień? Wyjął z lodówki ostatni czteropak i wziął dla siebie jedno piwo. Axl na niego burknął, że dzisiaj mają nagrywać w studio i mają być trzeźwi. Kolejno obudziła się Madie, która także narzekała na ból z powodu niewygodnej pozycji. Po godzinie przyjechały pizze i na sam zapach wszyscy pozostali wstali na nogi. Nawet Eve wstała, ale nie wyglądała zbyt dobrze. Była blada i niezbyt ogarniała co się dzieje. Madie patrzyła na nią spod byka. Jedliśmy jak dzikusy, naprawdę. To była walka kto najwięcej zdoła upolować kawałków, a to że każdy był głody, to rzucaliśmy się na jedzenie. Chłopaki byli bardzo podekscytowani z powodu nagrywania w tym dniu. Madie spoglądając na Duffa spytała się czy możemy jechać z nimi, a ja wlepiłam w nią wkurzony wzrok. Starałam się jej pokazać, że ja nie chcę jechać, ale była zbyt zapatrzona w blondyna. Oni oczywiście zgodzili się i po pół godzinie mieliśmy ruszać. Nie mogłam jej zostawić samej, taka solidarność jajników, jak to się mówi.
- Wypierdalaj stąd, szmato, jak ci się nie podoba!- wrzasnął Axl na dziewczynę, która wychodziła z jego pokoju jeszcze ubierając się. Płakała i wyzywała go od skurwysynów. Przeszła obok mnie rzucając mi szybkie spojrzenie.- Co się gapicie, kurwa?!- krzyknął do wszystkich i wyszedł przed dom.
 Byłam w szoku, ale Slash poklepał mnie po ramieniu i powiedział, że on tak zawsze. Miałam mieszane uczucia odnośnie ich wszystkich, lecz to nie był pierwszy raz kiedy je miałam. Bałam się, że powoli to mnie przerasta: te narkotyki i ich dzikość. Czułam też swoją nieświeżość, kolejny dzień w tych samych ubraniach, blech.
 Jechaliśmy ich furgonetką i Izzy kierował. Z tyłu chłopaki wesoło rozdzielali działki kokainy. Tym razem nie zaproponowali ani jednej z nas, w przeciwieństwie do alkoholu, który zawsze proponowali. Oczywiście, nie spróbowałabym tego. Przyglądałam się jak chłopaki wciągają biały proszek przez zwinięty banknot. Zerknęłam na Maddie, a ona na mnie, nasze spojrzenia były wymowne. Jej także nie podobało się to, co robili chłopaki. Izzy szybko zmieniał piosenki nagrane na kasetę i nucił pod nosem. Burknęłam do Madie, że spędzę tam dwie godziny i wracam do akademika uczyć się.
 W studio był Tom, którego poznałam przy sesji zdjęciowej, on także mnie poznał, oraz parę innych osób. Axl wyjął skręta i zaczął palić tłumacząc, że musi się wystarczająco odstresować przed sesją nagraniową. Usiadł obok mnie na kanapie i popatrzył mi w oczy. Jego już nie wyglądały tak samo jak rano.
- Chcesz?- wyciągnął w moją stronę.
- Nie, dzięki.
- Co, taka grzeczna jesteś?- prychnął.- Nie chcesz to nie, mała.
 Wkurzył mnie. Nie chciałam przed nimi nikogo udawać, ale poruszyło mnie to, że nazwał mnie grzeczną. Wcale nie chciałam za taką uchodzić. Lubiłam się zabawić, napić. Co do narkotyków byłam sceptycznie nastawiona, ale przecież to tylko trawka. Inna sprawa jest taka, że chciałam mu udowodnić, że nie jestem taka grzeczna.
 Nie będę wyglądać przecież jak Eve pomyślałam. Ona na pewno w tamten wieczór nie paliła trawy tylko ostro przyćpała. 
 Wzięłam od niego jointa, a właściwie to mu go wyrwałam, bo on dawno zabrał swoją rękę ode mnie. Paliłam może ze dwa razy w liceum w Oakland, jak to dzieciaki na imprezie. To było coś nowego co trzeba było spróbować. Poza tym, jak się nie spróbuję kiedy wszyscy próbują, to jest się lamusem, nie? Musiałam, robiłam to dla swojej dobrej reputacji, bo w liceum nie jest łatwo w tych warstwach społecznych. Zaciągnęłam się i długo trzymałam dym w płucach. Nie znałam się na tym, ale pamiętałam jak uczyli mnie chłopcy. Kiedy brakowało mi już tlenu to głośno wypuściłam powietrze. Powtórzyłam to jeszcze raz i oddałam Axlowi skręta. Powoli czułam działanie narkotyku i jak moje ciało przeszywa bezwład. Podobne do pierwszego papierosa z rana, ale jednak przyjemniejsze. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na rudego, który kończył palić. Patrzył mi głęboko w oczy.
- Wiem, że lecisz na mnie, nie musimy tego ukrywać dłużej- rzekł do mnie.
 Gdyby nie narkotyk, to wybiegłabym z pomieszczenia z wielkim burakiem i nigdy więcej nie pokazała mu się na oczy, ale było inaczej. Tak, zrobiło mi się niezręcznie, lecz nie miałam odruchu ucieczki. Oparłam się o brzeg kanapy i założyłam nogę na nogę. Coraz dziwniej się czułam.
- A skąd ty to wiesz?- spytałam kryjąc swoje zmieszanie. Zaakcentowałam zdanie ręką i podniesionymi brwiami.
- Widać. Więc nie udawaj takiej cnotki- puścił mi oczko i odszedł.
 Zamurowało mnie i widziałam, jak podchodzi do chłopaków. Dogadywali chyba ostatnie ważne kwestie. Potem zaczęli nagrywać po kolei sekcje. Siedziałam razem z moimi koleżankami, i co mnie dziwiło, tylko z nimi. Nie było żadnych nagich pań, które wyginały się na wszystkie możliwe strony. Słuchałam solówki Slasha i miałam ciarki na całym ciele, dziewczyny też. Rzadko kiedy się zdarzało bym miała ciarki nawet na głowie, a wtedy tak było. Zapomniałam o wszystkich swoich problemach: o pieniądzach, o tym że jestem w tyle z wykładem i całym materiałem. Nic się nie liczyło tylko błogi spokój i muzyka.
 Chłopaki nagrywali cały dzień i dopiero kiedy się ściemniło wyszliśmy. Widziałam w nich profesjonalizm i jeśli im nie pasował choćby jeden dźwięk, nagrywali wszystko od nowa. Była w nich zawziętość, ale z jaką miłością to robili. To płynęło z ich wnętrz, widać to było. Wracaliśmy z powrotem vanem i czułam, że narkotyk powoli opuszcza mój organizm, natomiast chłopaki co chwilę doładowywali się kolejnymi dawkami. Madie śmiało rozmawiała z Duffem lekko go kusząc, a ja jechałam wyglądając za okno.
 Wysiadłam z busa i czekałam na pozostałych. Axl kiedy wysiadł odsunął mnie lekko za ramie na bok. Poprawił swoją bandamkę, która opadała mu na oczy.
- Jebać to- zdjął ją i przewiązał sobie na ręce.- Zostaniecie u nas znowu, co?
- Nie- uśmiechnęłam się.- Mam jutro zajęcia i parę rzeczy do załatwienia, nie mogę.
 Ucieszyłam się kiedy zapytał. Po raz pierwszy dał mi znać, że jednak nie jestem tylko fotografką, która poza robieniem zdjęć jest jak powietrze. Przykro mi było odmawiając, ale już tamtego dnia czułam wyrzuty sumienia z powodu nie pójścia na wykłady. Byłam strasznie sumienną osobą.
- To może jutro odbiorę cię po tych twoich zajęciach?
- Jasne- wtedy naprawdę zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.- Bądź tam gdzie wczoraj o 15, ok?
 Ponownie popatrzył na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem. Zbliżył się do mnie i czułam jego oddech na mojej twarzy, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Musnął delikatnie moje usta, a następnie zatapialiśmy się w coraz to głębszy pocałunek. Jego język wirował razem z moim, czym podkręcił moje podniecenie, czułam mokrość w majtkach. Pocałunek nie był wulgarny, tak jak całował się z brunetką, ale zrobił to subtelniej, z większą pasją. Powiedział cicho, że przyjdzie po mnie i dołączył do chłopaków, którzy przekroczyli już dawno ogrodzenie.
 Moja współlokatorka stała z opadniętą dolną szczęką. Chciałyśmy zabrać Eve stamtąd, ale ona nie chciała. Bałyśmy się obie, że ponownie dostaniemy telefon od niej, albo co gorsza ze szpitala, że jest z nią źle. Była dorosła, odpowiedzialna sama za siebie, więc nie mogłyśmy jej do niczego zmusić. W drodze powrotnej opowiedziałam Madie o pocałunku w kuchni z Axlem i o 'randkę' następnego dnia. Pewnie dla niego to zwykłe spotkanie, ale dla mnie znaczyło dużo. I zrobiło mi sporą nadzieję.
 Wstałam przed czasem. Miękkie światło wdzierało się do pokoju przez nie do końca zasłoniętą roletę. Miałam dużo czasu w zanadrzu, dlatego leżałam na łóżku z rękoma splecionymi pod głową i myślałam o spotkaniu z Axlem oraz o naszym pocałunku. Wymyślałam w głowie wiele sposobów, jak przebiegnie spotkanie, ale byłam świadoma, że raczej nic z tego się nie wydarzy. Pomyślałam, iż tego dnia będzie piękna i słoneczna pogoda, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor. Wyjęłam z szafki czarną spódniczkę, czarne rajtuzy i luźny T-Shirt z charakterystycznym logiem The Rolling Stones. Moja ulubiona. W łazience było już sporo dziewczyn, które robiły straszny harmider. Przepchnęłam się między nimi by umyć zęby i zrobić delikatny makijaż. Musiałam ładnie wyglądać, ale przy tym dalej zostawać tą samą Joan. Podobały mi się dziewczyny z koncertów, które były mocno pomalowane, ubrane na rockowo w skóry i przy tym wyglądały figlarnie i mocno. Sama bym nie potrafiła tak wyglądać i jeśli Axl umówił się ze mną z powodu 'randki', to nie wiem do teraz co on we mnie widział. Całkowicie odbiegałam od dziewczyn, z którymi się spotykali. Nawet ta jego brunetka była taka. Myśli zeszły mi właśnie na tę dziewczynę i pomyślałam, że może dlatego umówił się ze mną? Bo tej brunetce kazał 'wypierdalać', a ja przypadkiem, bądź nie, byłam cały czas w pobliżu.
- Wiecie, ten Slash jest cudowny! Na koncercie on jest taki seksowy i jeśli wpadnie mu się w oko, to bierze cię potem żeby wyruchać-słyszę jedną z dziewczyn. Akurat tuszowałam rzęsy i trafiłam tuszem do oka.
- Wiadomo, oni wszyscy są chętni. Ja to bym mogła z każdym, oni są boscy! A ten Axl... Co ja bym dała za randkę z nim!
 Dziwiłam się tym dziewczyną. Uśmiechnęłam się pod nosem i chciałam to skomentować. Mogłam się odezwać i pochwalić, że to ja idę tego dnia z tym rudowłosym wokalistą, o którym właśnie plotkowały. Ale one i tak by nie uwierzyły. Byłam skromną dziewczyną, ale muszę przyznać, że tamtego dnia wyglądałam pięknie. Dziewczęca spódniczka podkreślała moją talię i pokazywała nogi. Na nogach miałam mokasyny, takie jak wtedy się nosiło na wzór Michaela Jacksona. Madie kiedy mnie zobaczyła pozazdrościła mi wyglądu i randki. Może nie do końca randki, bo randka raczej jest wtedy jeśli obie strony twierdzą, że to randka, prawda?
 Pod koniec ostatnich zajęć niespokojnie wierciłam się na krześle. Wiedziałam, że jak wyjdę, to Axl będzie już czekał  i to sprawiało ekscytacje, ale także niepokój. Wykładowca zakończył zajęcia, a ja szybko spakowałam swój notes do torby, zarzuciłam ją i wyszłam jako pierwsza. Szłam przez  korytarz i moje dłonie oblewał pot. Nerwowo wytarłam je o spódniczkę i przyspieszyłam kroku. Był w tym samym miejscu co wtedy, ale nie siedział. Na sobie miał jeansowe spodnie, czarną koszulkę, jego głowę przykrywała bandamka a na nią czapka z daszkiem do tyłu. Z daleka wyglądał jak chłopiec z boiska, ale czym byłam bliżej widziałam lekki zarost i jego dziecinna twarz z daleka przeobrażała się w mocno zarysowaną, męską twarz. Niepewnie podeszłam do niego i przywitałam się, a on wdzięczył się uśmiechem. Spytałam dokąd idziemy.
- Idziemy się napierdolić, droga Joan.



* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)


Chciałam rozdział napisać szybciej niż tydzień, ale niestety. Ciężko jest pogodzić wiele rzeczy w ciągu tygodnia. Zdradzę Wam, że w tym rozdziale wcale nie miało być tego pocałunku! Wciąż miałam Was trzymać w napięciu i już wklejam rozdział tutaj na bloga i czytam od nowa. Myślę sobie wtedy, że nie mogę być taka okrutna! Zrobiłam to dla Was, haha :) 

A tak na marginesie! 
Jutro kończę moje ostatnie naście :) I muszę się przyznać, że wcale mnie nie cieszy ta liczba, chcę wciąż mieć osiemnaście lat. Jest to najlepszy wiek, naprawdę. Nie jest się już dzieckiem, ale też dorosłym, więc ludzie nie oczekują od nas zbyt wiele, ale z każdymi urodzinami te oczekiwania rosną, a ja wcale nie chcę ich spełniać. Nieważne! Urodziny to najlepszy dzień w całym roku! 

Chciałam jeszcze podziękować Wam, kochani, za tak miłe komentarze, że chce wam się jednak poświęcić minutę i opisać Wasze wrażenia. Jest to dla mnie podbudowujące, miłe, a przede wszystkim świadomość, że nie piszę tego tylko dla siebie. 

1000 wyświetleń w ciągu miesiąca! Dziękuję! <333

Do następnego! <3

8 stycznia 2016

It's So Easy: Rozdział V

'Don't Cry'


  Był słoneczny dzień w środku tygodnia. Wychodziłam ze swoich ostatnich zajęć i słońce natychmiast oślepiło mnie. Zatrzymałam się na moment i wyjęłam z torebki okulary przeciwsłoneczne. Czułam lekki niepokój w sobie, ponieważ na jutrzejszy dzień miałam mnóstwo materiału i bałam się, że nie dam rady. W dodatku moje oszczędności zaczęły się kończyć i nie miałam pojęcia co z tym zrobić. Tłumaczyłam sobie, że nie będę mieć czasu na pracę, bo niby jestem tak pochłonięta studiami, ale tak nie było. Sama przed sobą nie chciałam się przyznać do tego, że mi się zwyczajnie nie chciało. Słońce zawsze poprawia nieco samopoczucie, więc uznałam, że tymi zmartwieniami zajmę się dopiero wieczorem i idąc ścieżką prowadzącą do akademików ktoś przykuł moją uwagę. Nie mogłam uwierzyć, więc stanęłam w miejscu i zsunęłam okulary na nos. Siedział na oparciu ławki w swoich skórzanych spodniach i kurtce. Oczy miał zasłonięte okularami, a włosy podtrzymane bandamką. Palił leniwie papierosa i oglądał się za dziewczynami, cicho komentując je pod nosem. Chwilę zastanawiałam się co tu robi i czy mam podejść, w zasadzie to sama ze sobą toczyłam walkę, ponieważ jedna ja kazała mi do niego iść, a druga zaś podpowiadała bym ukryła się za drzewem i czekała aż pójdzie. Te myśli i tak straciły sens, bo jego głowa w momencie odwróciła się w moim kierunku i szybko zerwał się z ławki. Z każdym kolejnym jego krokiem moje nogi były coraz miększe, a ręce jakbym dopiero co wyjęła spod wody. Zbliżał się coraz szybciej, nie mogłam już ukryć się za drzewem, a szkoda.
- Wreszcie jesteś- odezwał się swoim niskim głosem. Wyrzucił niedopałek pod swoje kowbojki i jednym z nich zgasił go.
- Co ty tu robisz, Axl?- zaciekawiona spytałam.
- Kurwa, czekam na ciebie tu już od godziny- ciężko westchnął.- Ale przynajmniej pooglądałem sobie dobre towary- zażartował i sam się zaśmiał. Zdjęłam okulary i spojrzałam na niego wymownie. Szukałam w jego okularach oczu, ale nie potrafiłam się na nie natknąć.- Eve powiedziała mi gdzie cię szukać- wyjaśnił.
- To szukałeś mnie?- uniósł mi się lekko kącik ust.  Zrobiłam krok w przód, a on za mną. Szliśmy tą samą alejką, co szłam wcześniej.
- Obiecałaś zdjęcia nam przynieść- spojrzał na mnie spod okularów.- Nie przychodziłaś długo, więc sam postanowiłem przyjść i je wziąć.
 Zawiodłam się usłyszawszy te słowa. Kiedy go zobaczyłam łudziłam się, że przyszedł specjalnie do mnie, tak po prostu bezinteresownie, a okazało się, że tylko i wyłącznie po zdjęcia. Spuściłam wzrok i włożyłam ręce do kieszeni. Karciłam się w myślach, że za szybko sobie coś wyobrażam, a potem mam zawód, ale taka byłam i nie potrafiłam tego w sobie zmienić. Robiłam sobie złudne nadzieje i wyobraźnia śmiało ruszała kreując w głowie daleki plan na przyszłość. Axl już wielokrotnie udowadniał mi, że nasza znajomość jest czysto zawodowo- koleżeńska, chociaż to wydarzenie w kuchni...
 Czas stąpać twardo po ziemi, Joan - pomyślałam.
- Tak, przepraszam- przerwałam milczenie.- Miałam wiele rzeczy na głowie i czasu mi nie starczało, by wam je podwieźć- wytłumaczyłam się i otworzyłam nam drzwi do budynku. Dopowiedziałam, że mam je u siebie w pokoju i żeby poszedł za mną. Mieszkałam na trzecim piętrze z samymi dziewczynami z całego świata. Znajdowały się tam wszystkie rasy i spokojnie można było urządzić wybory Miss Universe, ponieważ każda z nich miała na swój sposób oryginalną i piękną urodę. Dlatego tylko po wejściu na moje piętro Axl co chwilę gwizdał z zadowolenia, a jego oczy zrobiły się jak pięć złoty. Dwie dziewczyny rozpoznały wokalistę i poprosiły o podpis na koszulce, jakże on był dumny wtedy. Przewróciłam oczami i zaprosiłam go do mojego pokoju. Madie nie było, ale ją można było tylko spotkać wieczorami, bo całymi dniami latała po zajęciach  i siedziała w bibliotece, by robić dodatkowe zaliczenia. Dawała z siebie więcej niż norma, ale popłacało jej to, a ja jej zazdrościłam takiej zawziętości i zaangażowania. Dowiadywanie się i zdobywanie wiedzy, to piękna rzecz, ale trzeba mieć w sobie ambicje i tą zawziętość, a mi jej niekiedy brakowało. Rudy rozglądał się po naszym pokoju i prześwidrował wzrokiem każdy zakamarek. Usiadłam przy biurku i z szuflady wyjęłam moja teczkę, w której miałam zdjęcia. Robiłam je w ciemni, kiedy tak naprawdę studentom nie można było do niej wchodzić, ale moje dobre relacje z profesorem Adamsem przydawały się. Zresztą, bardzo pochwalił mnie za nie i obiecał, że weźmie mnie do następnego projektu, bo bardzo dobrze spisałam się poprzednim razem i jego zdjęcia znajdą się na płycie Guns N'Roses. Nie oczekiwałam, że moje nazwisko pojawi się koło jego jako współtwórca zdjęć, ale jednak niewielkie rozczarowanie pojawiło się.
- Mogę obejrzeć?- wyciągnął rękę w moją stronę.
- Jasne, proszę- podałam mu wszystkie zdjęcia.- Są wasze.
 Usiadł na moim łóżku i w ciszy przeglądał zdjęcia. Jego twarz była nieruchoma, więc nie mogłam z niej wyczytać nic, co mogło wskazywać o opinii zdjęć. Przesiadłam się obok niego i przyglądałam się ponownie tym samym fotografią, które praktycznie oglądałam codziennie od momentu ich wywołania. Byłam z nich zadowolona, a szczególnie z ujęć z wokalistą i gitarzystą, których łączyła niezwykła chemia. Kiedy Axl do nich doszedł uśmiechnął się pod nosem i dłużej im się przyglądał niż pozostałym.
- Wiedziałem, że dasz radę- pochwalił mnie.- Są naprawdę zajebiste.
 Podziękowałam. Do tamtej pory nasze rozmowy były bardzo oficjalne, można było wyczuć moje spięcie i niezręczność, ale kiedy schował zdjęcia i zainteresował się moim małym zbiorem płyt to nasza rozmowa zmieniła zupełnie inny charakter. Rozluźniłam się, bo wreszcie mogłam z nim porozmawiać na temat, który doskonale czułam i razem dzieliliśmy nawzajem nasze poglądy dotyczące danego zespołu. Do pokoju zaczęło wpadać lekko różowo- pomarańczowe światło i dopiero wtedy zorientowałam się, że musi być późno. Axl leżał na moim łóżku i opowiadał mi jak Tom ich odkrył, jak bardzo byli szczęśliwi, ale mimo to od razu nie podpisali z nim umowy. Ulica ich nauczyła, że jeśli zdobyło się soczystą cytrynę, to trzeba ją wycisnąć do ostatniej kropli i oni tak robili. Ludzie z różnych wytwórń walczyli o nich, proponowali wystawne obiady z drinkami i za to wszystko płacili, a oni korzystali. Słuchałam tego z wielką ciekawością i sama śmiałam się z tych krawaciarzy. Coraz bardziej czułam się przy nim swobodnie, a czas leciał nam tak nieubłaganie, że za oknem zrobiło się całkiem ciemno, a my dalej w tej samej pozycji wciąż rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Pod koniec poczułam się przy nim na tyle swobodnie, że opowiedziałam mu moją historię z Oakland i sytuację rodzinną. Widziałam w jego oczach zrozumienie, a nawet współczucie.
- Dobrze się tu czuję, wiesz?- odparł.- Jest cicho, intymnie, a przede wszystkim czysto i nie śmierdzi- rozejrzał się po pokoju.
 W odpowiedzi uśmiechnęłam się i zapowiedziałam, że może wpadać kiedy tylko zechce, a było mi to na rękę. Wstaliśmy z łóżka i ubraliśmy kurtki by wyjść na zewnątrz na papierosa. Axl nie zwracał już takiej uwagi na dziewczyny, co wgłębi duszy cieszyło mnie. Staliśmy na zewnątrz i paliliśmy papierosy, kiedy podeszła do nas zdziwiona Madie. Naprawdę, jej mina była bezcenna. Dyskretnie puściła mi oczko, chociaż nie rozumiałam jej znaku, przecież nie wspominałam jej o mojej lekkiej fascynacji Panem Rosem. Wróciliśmy razem do pokoju i kontynuowałam moją pogawędkę z rudym, a moja współlokatorka uważnie przysłuchiwała się i niekiedy wtrącała się.
- Madie!- otworzyły się gwałtownie drzwi od pokoju.-Telefon do ciebie! Szybko!- dziewczyna o czarnej karnacji wykrzyczała.
 Koleżanka spojrzała na mnie i nerwowo zerwała się z krzesła. Pobiegła do telefonu zostawiając nas samych w pokoju. Na każdym piętrze znajdował się taki telefon, z którego można było korzystać, oczywiście za opłatą, ale ja nigdy z niego nie korzystałam. Wolałam przejść spacerem trochę dalej od akademika i rozmawiać spokojnie w budce telefonicznej niż na korytarzu pełnym nieogarniętych ludzi. Ciężko było także dostać się do niego, ponieważ dziewczyny widocznie ceniły sobie wygodę i kolejka do niego ustawiała się czasem dość długa. Od kiedy Madie wyszła niecierpliwiłam się i czułam, że stało się coś niedobrego. Siedzieliśmy w ciszy, chyba oboje to czuliśmy.
- O pierunie ognisty- powiedziała dziewczyna, kiedy wróciła do pokoju. Madie rzadko przeklinała, chyba tylko po alkoholu, a tak to miała swoje powiedzenia, które zastępowały przekleństwa.- Joan, zbieraj się szybko!- krzyknęła i zaczęła szukać swojej kurtki.
 Pytałam co się stało, ale usłyszałam tylko, że nie mamy na to czasu. Zebraliśmy się w trójkę i pobiegliśmy do mojego samochodu. Kazała mi jechać do Hellhouse.
- Jak to, kurwa, tam?!- oburzył się Axl z tylnego siedzenia.
- Właśnie: jak to, kurwa, tam?!- powtórzyłam zdenerwowana.
- Eve ma zjazd razem ze Slashem. Bełkotała, ale zrozumiałam tylko, że jest z nią źle i chce żebyśmy po nią przyjechały- wreszcie odpowiedziała.
- Spokojnie, jeśli jest ze Slashem, to nic się nie stanie. Oni często mają takie zjazdy, debile jedne, a potem wracają do normy i znowu ćpają- odparł ze spokojem i włożył do ust papierosa.
- Ej, nie palimy w aucie- rzuciłam.
 Widziałam w lusterku, że z powrotem schował papierosa i siedział cicho wyglądając za okno. Jak na złość podróż dłużyła nam się. Pod ich domem można było już z dala zobaczyć świecący się radiowóz policyjny. Rudy przeklną pod nosem i obiecywał, jak to zabije wszystkich po kolei. Wpadł w dużą furię i pierwszy wyleciał z samochodu z zaciśniętymi pięściami. Spojrzałyśmy na siebie z Madie i w jej oczach widziałam strach. Sama się bałam, ale nie wiem czego bardziej. Czy tego w jakim stanie jest Eve, czy może tego co się tam dzieje? Chyba tego i tego.
 Zamknęłam wóz i kroczyłyśmy ku ich domowi. Policjanci stali przed drzwiami i rozmawiali z Duffem i Axlem, który coraz bardziej był nabuzowany. Wahałyśmy się czy mamy tamtędy przejść, ale jednak stanęłyśmy przed ogrodzeniem i czekałyśmy. Mojej współlokatorce ręce się trzęsły, a potem wyznała, iż wcale tam nie chce wchodzić, bała się widoku Eve. Złapałam ją za rękę, i kiedy policjanci odjechali, a Axl nie rozmawiał już swoim głębokim głosem tylko o ton wyższy i bardziej zdenerwowany, podeszłyśmy do nich i weszłyśmy do domu.
 Nie było późno, ale dla nich wszystkich impreza była już zakończona. Pomieszczenie jak zawsze napełnione dymem pomieszanym z alkoholem i seksem. Nie zwracałam uwagi na półprzytomnych ludzi, którzy siedzieli, bądź leżeli, gdzie tylko się dało, ale przeszłam od razu do szukania Eve. Otworzyłam drzwi od tego samego pokoju, z którego ostatnim czasem wyciągałam ją siłą.
 Była tam, prawie naga. Leżała na łóżku trzęsąc się, cała blada w samych majtkach. Podeszłam do niej i chwyciłam ją za ramie, ale nie reagowała, dalej się trzęsła. Nie wiedziałam co mam robić, pierwszy raz widziałam coś takiego na oczy, bałam się, że mogła przedawkować. Odgarnęłam jej włosy z twarzy i klepałam po policzkach, ale to nic nie dawało. Wybiegłam z pokoju i rozglądałam się za Slashem, którego dojrzałam, jak palił spokojnie papierosa z piwem w ręcę. Zaczęłam go wyzywać w panice, że Eve leży nieprzytomna na łóżku. Madie tego słuchała z przerażniem i zakrywała oczy dłońmi, dlatego kazałam jej zostać w tym miejscu co stała i pod żadnym pozorem nie wchodzić do tamtego pokoju. Była najwrażliwszą osobą, jaką dotąd znałam i byłam pewna, że ten widok ją załamie. Wróciłam z kudłatym chłopakiem do pokoju, w którym była oaza spokoju, pełne opanowanie. Wziął ją na ręcę i kazał mi iść za nim do łazienki.
- Jak mogłeś do tego dopuścić!- krzyczałam na niego, gdy Eve leżała w prysznicu, a zimna woda oblewała jej ciało
- Co, kurwa, czy ona jest dzieckiem?! Mówiłem, że za dużo tego wzięła, a ona swoje- uniósł się. Moje wyrzuty tak działały na niego, że powoli jego oaza spokoju odpływała daleko stąd. Klepał ją po policzku coraz to mocniej.- Nie jestem za nią odpowiedzialny, rozumiesz? Każdy ćpa tyle ile może, ja wiem ile mogę wziąć- rzekł nieco spokojniej.
 Wiedziałam, że to nie jego wina. Przecież nie stał nad nią i nie kazał jej wstrzykiwać dodatkowej dawki, ale byłam na nią taka zła, że musiałam na kimś odreagować to. Po chwili ocknęła się, ale majaczyła. Nie pamiętam kiedy tak mi ulżyło, jak wtedy. Pod tym prysznicem leżała taka blada i nieprzytomna, iż już traciłam nadzieję na to, że się ocknie, ale udało się, żyła. Powoli dostrzegałam i dochodziło do mnie to, jak bardzo ci faceci są niebezpieczni, ich życie. Tak naprawdę to właśnie wtedy pierwszy raz stykałam się z narkotykami, taką ilością alkoholu i seksu, że przerażało mnie. Ten widok mnie przerażał. Z każdym nowym spotkaniem tych chłopaków czułam coraz większą sympatię do nich, ale jednak to obrzydzenie i strach...
 Zaniósł z powrotem Eve do łóżka i przykrył kołdrą. Nie chciałam jej tam zostawiać na noc, lecz nie miałam wyboru. W naszym akademiku zasady się zmieniały i po godzinie 23 nikogo nie można było przyprowadzać, a jak z Madie miałyśmy 'przemycić' półprzytomną dziewczynę? Nie wchodziło to w grę, dlatego poszłam naradzić się z moją współlokatorką.
- Nie możemy jej tutaj zostawić samej- szepnęła do mnie.
- Wiem, ale nie weźmiemy jej do siebie.
- Zostaniemy tu z nią- lekko uśmiechnęła się spoglądając na Duffa.
 Przymknęłam z rezygnacją oczy. Ciężko westchnęłam, bo brunetka stawiała mnie pod ścianą. Nie zostawiłabym samej Eve, a Eve razem z Madie, która jest delikatna, też bym nie zostawiła. Nie podobało mi się zostanie u nich na całą noc w środku tygodnia, tym bardziej że przypomniałam sobie o nadrobieniu materiału na dzień jutrzejszy. Ten dzień nie mógł być gorszy, chociaż... Był jeszcze gorszy, kiedy przyszła ta sama ładna brunetka, która po koncercie siedziała Axlowi na kolanach i masowała jego tors. Wtedy czułam dopiero, że ten dzień jest straszną masakrą.
 Po dłuższej chwili w domu zapanowała cisza i większość ludzi zniknęło. Steven z Duffem spali razem na kanapie, Izzy z nieznaną dziewczyną był zamknięty w osobnym pokoju, zresztą tak samo jak Axl i tamta brunetka, Madie spała na fotelu, a ja? Ja siedziałam przy stole kuchennym, który oświecała mi jedna słabo świecąca świeczka z piwem i rozmawiałam ze Slashem. On pił whiskey i zwierzał mi się ze swoich obaw. Jego przerażenie AIDS, przedawkowaniem i śmiercią było widoczne w jego oczach.
- Kurwa, czaisz?- kontynuował. Ślepo skinęłam głową.- Rucham, bzykam i pierdole te wszystkie laski, które nawet nie wiadomo czy wiedzą co to mydło. Jak ja mogę nie być zagrożony?- złapał się za głowę.- No jak kurwa? Pierdole to- wypił duszkiem ostatki alkoholu w szklance.
 Ja wypiłam łyk piwa i tylko udawałam, że łączę się z nim w bólu. Moje myśli były daleko od jego problemów, chociaż w innej sytuacji przejęłabym się tym i starała wytłumaczyć swoje racje, ale nie tym razem. W kółko myślałam o Axlu, który moją osobę miał gdzieś.
 Nad ranem, kiedy to słońce wychodziło zza horyzontu, moje oczy robiły się coraz cięższe. Powieki zamykały mi się na dłużej i dłużej, aż w końcu sama nie wiem kiedy, zasnęłam.


* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału!
* Odpowiadam na każdy komentarz :)


Chciałam napisać ten rozdział szybciej, ale ostatnio mam naprawdę mało czasu dla siebie. Nawet przez tę świąteczną przerwę nie wiele zrobiłam. Mam maturę w tym roku i muszę spinać dupę, sami wiecie. Ale teraz czuję, że moja wena jest zawsze kiedy mam czas, dlatego chciałabym żeby kolejny rozdział pojawił się prędzej niż tydzień. 
Działamy!