'Gotten'
Jechaliśmy zatłoczonym autobusem na samym końcu. Axl pod kurtką miał schowaną setkę wódki i kiedy nikt nie patrzył oboje piliśmy ją z gwinta. Szybko stwierdziliśmy, że jest zbyt mała jak dla nas dwójki. Nigdy nie ukrywałam przed nikim, że mam głowę do picia, bo jej nie miałam. Nawet po dwóch łykach czułam już szum od alkoholu, dużo mi nie było potrzeba. Podobała mi się ta podróż, bo tak naprawdę pierwszy raz odkąd przyjechałam do tego miasta miałam możliwość zobaczyć coś innego niż mój kampus, zatłoczony klub lub Hellhouse chłopaków. Na przystanku przy głównym wejściu na rozległą plażę, gdzie z daleka można było zobaczyć mnóstwo atrakcji, jak chociażby boisko do siatkówki, wielkie molo czy plażowy bar, wysiedli prawie wszyscy. Oglądając to miejsce obiecałam sobie, że muszę odwiedzić tę plażę wraz z dziewczynami. Z przodu autobusu siedziało jeszcze jakieś starsze małżeństwo i trzech chłopaków z deskami. Pytałam wiele razy gdzie jedziemy, ale nie chciał odpowiedzieć. Wysiedliśmy trzy, bądź cztery, przystanki dalej gdzie nikogo nie było. Złapał mnie za rękę i przeprowadził przez ulicę. Uśmiechnęłam się pod nosem i dałam się ślepo prowadzić. W tej dzielnicy było zupełnie inaczej niż w tej co miałam kampus. Większość budynków były to domy mieszkalne, które były niskie i kwadratowe. Ruch uliczny było ograniczony, można było zauważyć, że turyści już tutaj się nie zapuszczali. Weszliśmy do lokalnego sklepu, gdzie zaopatrzenie było znacznie mniejsze niż w centrum. Znudzona pani sprzedawczyni, która czytała gazetę popatrzyła na nas ze zbawieniem. Od razu podniosła się i z uśmiechem spytała co podać, jakbyśmy mieli zrobić zapasy na dwa tygodnie. Axl bez konsultacji wybrał czerwone wytrawne wino i paczkę papierosów. Szliśmy chwilę w milczeniu. Rozglądałam się po okolicy, gdyż dalej Los Angeles sprawiało na mnie takie wrażenie, że nie mogłam się napatrzeć na to miasto. Każdy kawałek, każda część tego miasta fascynowała mnie i uwielbiałam odkrywać coraz więcej miejsc. To miasto miało w sobie urok. Szliśmy w kierunku, z którego przyszliśmy i przy tym samym przejściu przez ulicę ponownie złapał mnie za rękę, tak jakby chciał mnie uchronić, chociaż ruch na ulicy był minimalny. Przeszliśmy koło przystanku i udaliśmy się na ścieżkę, która chowała się w krzakach. Coraz mniej mi się to podobało i już w tamtym momencie byłam pewna, że to nie może być randka. Jaki chłopak zabiera dziewczynę w... krzaki? Przedzieraliśmy się przez te krzaki pięć minut, aż w końcu gałąź zahaczyła o moje cienkie rajtuzy i podarła materiał i moją skórę.
- No widzisz! Nie chcę iść przez te krzaki, wracajmy!- zajęłam się oglądaniem małej rany, z której zaczęła lecieć powoli krew.
- To już za tamtymi krzakami- wskazał palcem.- Chodź- popatrzył na mnie i ponownie chwycił za rękę.
Ciągnął mnie prawie na siłę, bo na początku opierałam się i marudziłam żeby wracać, ale on był zawzięty. Przedarliśmy się przez te ostatnie krzaki wskazywane przez rudego i zobaczyłam najpiękniejszy widok w moim życiu. Olbrzymie fale uderzały o brzeg, a słońce, które było już miękkie i szykowało się coraz bardziej do zachodu, odbijało się w tafli wody. Niebo miało kolor różowo- pomarańczowy. Z zachwytu mocniej ścisnęłam jego dłoń. Podeszliśmy bliżej wody. Byłam w Los Angeles już miesiąc, lecz nie miałam okazji zobaczyć pięknych plaż tego miasta ani oceanu. Tym bardziej byłam podekscytowana i szczęśliwa, a jemu wdzięczna, że zabrał mnie na dziką plażę, która była całkiem pusta, ale przepiękna. Piasek miał kolor jaśniejszy niż wszędzie i był nieskazitelnie czysty. Krzaki idealnie odgradzały plażę od ulicy, dzięki czemu można było poczuć się bardziej intymnie. Puściłam dłoń chłopaka i podbiegłam do wody. Zanurzyłam koniuszki palców w oceanie i szybko odsunęłam się, by nie zamoczyć moich mokasynów. Odwróciłam się do Axla, który siedział na piasku i otwierał wino z papierosem w ustach. Mój uśmiech zniknął z twarzy przez nasuwającą się myśl.
Pewnie wszystkie tu zabiera, brunetka na pewno też tu była.
Patrzyłam tak na niego i w świetle zachodzącego słońca wydawał mi się jeszcze bardziej przystojny niż był. Niezdarnie próbował otworzyć wino, co mnie rozbawiło. Podeszłam do krzaków i poszukałam twardego patyka.
- Daj mi to- wzięłam od niego butelkę i z całych sił wbiłam korek do środka. Zadowolona z siebie upiłam łyk. Było okropne, gorzkie i obrzydliwe. Skrzywiłam się.
- Ciesz się, że nie kupiłem najtańszego, bo jest jeszcze bardziej obrzydliwe- zaśmiał się i wziął ode mnie butelkę. Opowiedział mi historię jak z chłopakami mieszkali w starym garażu i pili tylko tanie wino, na cześć którego powstała nawet piosenka. Jakie było moje zdziwienie odnośnie ich mieszkania w garażu i życia, o którym opowiadał. Najpierw nie chciałam w to uwierzyć. Zdawało mi się, że teraz już mają ciężko. Wziął dwa głębokie łyki.- Nie musi smakować, ma ryć banie!
- Ty już masz zrytą bez tego wina- popchnęłam go delikatnie.
Czułam, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy i wyglądam jak zakochana idiotka. Rumieńce zdobiły moją bladą twarz, która chętnie zatrzymałaby na sobie jeszcze trochę słońca, ale ono coraz niżej schodziło. Piliśmy to wino w szybkim tempie, jakby suszyło nas od wyjścia z autobusu. W głowie szumiało mi coraz bardziej, ale potrafiłam zachować trzeźwe myślenie, chociaż mój humor poprawił się jeszcze lepiej po winie. Piasek był nagrzany przez grzejące słońce przez cały dzień, aż prosił się aby go dotknąć gołymi stopami. Pomyślałam, że rajtuzy i tak mam już potargane, więc rozerwałam je całkiem, schowałam do torby i zdjęłam buty. Zanurzyłam stopy w delikatnym piasku, który otulił moje stopy.
- Ale zajebało- spojrzał na moje stopy gdy ściągnęłam buty i głupio się zaśmiał.
Pokręciłam głową i zamknęłam oczy, by wczuć się w dźwięk fal obijających się o brzeg. Co jakiś czas nad nami przeleciała jakaś mewa. Myślałam o osobniku siedzącym obok mnie.
Jest to randka czy nie? - wciąż myślałam.
- Ej, Michael Jackson, żyjesz?- usłyszałam. Nie otworzyłam oczu.- Ukradłaś mu te buty?- zaśmiał się.
Nie, to nie może być randka.
Wybuchłam śmiechem i ponownie szturchnęłam go w bok, a on mi oddał. Zaczęliśmy się przewracać na piasku, a resztka wina wylała się. Nie miało to znaczenia, bo patrzyłam w jego zielono-niebieskie oczy, który zdawały mi się być tego dnia odurzone tylko przez alkohol. Jego czapka wraz z bandamką spadły mu z głowy i jego rude włosy opadły mi na twarz. Śmierdziały papierosami, ale były delikatne, nie wiem czy nawet nie bardziej miękkie od moich. Wyciągnęłam rękę i chciałam go zacząć łaskotać, gdy on mocno złapał moją rękę w nadgarstku i przycisnął do piasku nad moją głową, a drugą ręką podpierał się nade mną. Zbliżył swoje usta do moich i lekko je pocałował. Robił to tak samo subtelnie jak wczorajszego dnia. Ogolił się. Zszedł do szyi i muskał delikatnie moją skórę co sprawiało, że moje podniecenie rosło z każdym kolejnym pocałunkiem. Wolną dłoń zanurzyłam w jego włosach, a drugą ściskałam jego palce. Wrócił do całowania moich ust przewracając nas na bok. Dalej trzymał moją rękę w silnym uścisku, lecz drugą wykonywał okrągłe ruchy na moim pośladku, gładził moją talię, tulił mnie. Czułam silne motylki w brzuchu, takie jak przy pierwszym pocałunku. Nie czułam bliskości drugiej osoby od ponad roku, kiedy mój chłopak Roy rzucił mnie, bo tak. Był moją pierwszą miłością i byliśmy razem dwa lata. Chodziliśmy do równoległych klas i zawsze po lekcjach odprowadzał mnie do domu, aż w końcu zaczęłam zapraszać go do środka. Traktowałam tę miłość bardzo poważnie i nie dopuszczałam do siebie myśli, że ktoś inny będzie moim mężem. Ale jasne, myliłam się. Wiele nauczył mnie ten związek i jestem mu za to wdzięczna, bo czułam się bardziej dojrzała. W takim okresie swojego życia doświadczamy różnych rzeczy, które wiele nas uczą i w życiu dorosłym potrafimy być o wiele mądrzejsi. Wspominałam jeszcze Roya od czasu do czasu i zastanawiałam się co u niego. Rozstaliśmy się nagle. Wszystko było w porządku, idealna para w liceum, aż przestał się do mnie odzywać. Wiadomo, pierwszy zawód miłosny, niechęć do pogodzenia się z tym i jego tłumaczenia, że 'tak będzie lepiej'. Byłam załamana i przestałam wychodzić ze znajomymi, aż w końcu straciłam wszystkich, którzy starali się wyciągnąć mnie z domu.
Leżeliśmy na piasku całując się coraz bardziej namiętnie. Przycisnął mnie do siebie i mogłam wyczuć jego twarde przyrodzenie. Jeszcze bardziej mnie to podnieciło, lecz kiedy jego ręka z mojego uda zaczęła wędrować do moich majtek złapałam ją. Oderwałam się od pocałunku i spojrzałam mu w oczy. Byłam tak bardzo podniecona, spragniona stosunku i jeszcze ten alkohol, że prawie bym mu uległa, ale jednak trzeźwa ja ocknęła się i wykrzyczała: 'Halo, nie jesteś dziewczyną na raz!'. Chciałam to zrobić, pragnęłam, ale nie mogłam z własnych, wewnętrznych zasad.
- Co jest?- spytał zmartwiony i nieco nerwowy.
- Tu jest tak pięknie, Axl, dziękuję- uśmiechnęłam się.- Pewnie przyprowadzałeś tu mnóstwo dziewczyn i pewnie wszystkie opierały ci się w tym romantycznym nastroju na piasku, ale ja nie. Nie jestem i nie będę twoją dziewczyną do bzykania, której możesz powiedzieć 'wypierdalaj, jak ci nie pasuje'- wyrwałam się z uścisku i usiadłam w pozycji siedzącej. Miałam świadomość, że będę żałować tego, bo niesamowicie chciałam go poczuć w sobie, ale jednak będę żałować tego z czystym sumieniem.
Patrzył na mnie ze zdziwioną miną. Domyślałam się, że pewnie niezbyt dużo dziewczyn mu odmawiało, o ile w ogóle jakieś odmawiały. On także usiadł i zapalił papierosa. Palił powoli wciąż mi się przyglądając.
- Nie, kurwa, nie przyprowadzałem tu żadnych szmat- powiedział mój rozmówca i nerwowo zaciągnął się.- Nawet chłopaki nie wiedzą o tym miejscu. Tylko ze Slashem tu byłem raz, ale on i tak był zbyt naćpany by to pamiętać- nie odwracał ode mnie wzroku.- Jesteś pierwszą kobietą, którą tu zabrałem i nie odpierdalaj takich scen. Czuję, że jesteś jedyną osobą, z którą mogę pogadać o wszystkim i nie patrzy na mnie jak na świra, chciałem żeby ten jebany wieczór był przyjemny, a wam, babą, nigdy kurwa nic nie pasuje- zdenerwował się i szybciej palił papierosa.
Spuściłam wzrok i zrobiło mi się głupio. Poczułam wyrzuty sumienia i nie wiedziałam czy specjalnie tak zagrał bym je czuła czy naprawdę go to tak zbulwersowało. Bo niby dlaczego mnie zabrał? Odkąd poznaliśmy się na koncercie po moim przyjeździe do LA traktował mnie jak powietrze, ignorował, a kiedy ja zaczynałam rozmowę to traktował mnie obojętnie. Co się zmieniło, że powiedział mi takie słowa?
Przytuliłam się do jego ramienia i wyszeptałam przepraszam. Dziękowałam mu jeszcze z pięć razy, że zabrał mnie w to wyjątkowe miejsce. Wychodząc z powrotem na ulice przez busz było już ciemno. Akurat odjeżdżał ostatni autobus, na który w ostatniej chwili załapaliśmy się. Namawiał mnie na wpadnięcie do Hellhouse, a ja nie opierałam się długo. Chciałam także skontrolować sytuację z Eve. Może nie przyjaźniłam się z nią tak jak Madie, ale w LA miałam tylko je. W autobusie byliśmy sami,więc nie krępowaliśmy się z głośnymi śmiechami i sprośnymi dowcipami. Coraz bardziej czuliśmy się w swoim towarzystwie swobodniej, zaprzyjaźnialiśmy się. Stykaliśmy się lekko dłońmi co przyprawiało mnie o dreszcz. Nie widziałam w nim już tylko obiektu pożądania, widziałam w nim także mojego rozmówcę. Potrafiliśmy się śmiać bez przerwy przez dobre dwadzieścia minut, a następnie mogliśmy zejść na tematy filozoficzne, polityczne i prowadzić poważną rozmowę. Zdecydowanie był inteligentnym i zabawnym facetem. Chwalił się także, że za tydzień wydają winylową płytę z nagraniami, która będzie w limitowanej ilości. Mój zachwyt tym nie był udawany, strasznie się ucieszyłam, bo oni zasługiwali na to, by poznał ich cały świat, a nie tylko Sunset.
Hellhouse jak zwykle huczało i dudniło. Przed domem leżały strzępki rozwalonego krzesła i parę rozbitych butelek. Muzykę było już słychać na ulicy, a z racji tego iż towarzyszył mi dobry humor, to złapałam rękę Axla i skocznym ruchem wykonałam obrót. Z ich domu wyszły trzy rozbawione i skąpo ubrane kobiety, na których widok rudy puścił moją rękę i trochę się zmieszał. Przywitały się z nim i wdali w pogawędkę. Zrobiło mi się głupio i odeszłam. W Hellhouse, jak to w Hellhouse: muzyka, alkohol, narkotyki, dym, dziewczyny. Ten wieczór nie różnił się niczym innym od pozostałych. Czułam się już swobodniej, obyłam się z nimi i z tym miejscem. Duff zauważył mnie wzrokiem i od razu do mnie podszedł z piwem.
- Joan!- krzyknął chwiejnym krokiem.- miło, że wpadłaś!- zatoczył mnie ramieniem.
- Ciebie też miło widzieć, Duff- uśmiechnęłam się.- Stan jak zwykle doskonały, co?
- Zajebiście jest. Pijemy, nie śpimy, a potem ruchamy!- kiwnął porozumiewawczo do Stevena, który pomachał mi.
Usiadłam z nimi przy stole. Był jeszcze Izzy z ciemna brunetka, którą przedstawił jako swoją dziewczynę, Slash i dwie inne dziewczyny. Zaniepokoiłam się, że nie ma przy nim Eve, a kudłaty zamiast niej obmacywał inną. Nie wiedziałam co było między nimi i jakie mieli układy, ale domyślałam się, że jeśli bywała u nich częściej niż u siebie w domu, to musiało być coś na rzeczy. To było pierwszy raz kiedy byłam z nimi, a jej nie było. Madie zresztą też nie było, czyli byłam całkiem sama.
- Hej, Slash- zawołałam, by zwrócić jego uwagę.- Gdzie jest Eve?
- Kurwa, nie wiem- wzruszył ramionami.- Wyszła rano i chuj wie gdzie się szlaja. Pewnie obciąga jakiemuś ziomkowi za gram- zaśmiał się wrednie uzyskując dodatkowe punkty u swojej koleżanki.
- To że tobie się dawała bzykać nie znaczy, że każdemu się daje- warknęłam.- a wy uważajcie na jego hiva, bo rucha tyle dziwek dziennie, że wy tylu klientów nie macie wciągu miesiąca.
- uważaj sobie, kurwa!- odgarnął loki z twarzy.
- Ej, Slash, stop!- przerwał Duff.
Kudłaty był nabuzowany, zresztą ja też. Chciałam mu wygarnąć jeszcze, ale Duff uspakajał mnie na tyle, że zrezygnowałam. Byłam na Slasha cholernie zła, bo spieprzył sprawę z Eve, kiedy ona była naćpana w trupa, a teraz jej nie było i on miał kolejne do swojego łóżka. Nie dziwiłam się wcale, że tak ostatnio wylewał swoje łzy odnośnie obaw o HIV. Martwiłam się o moją koleżankę, wydawało mi się to bardzo podejrzane, iż nie było jej w Hellhouse. Martwiłam się też o Axl, który długo nie wracał.
Chłopaki ciepło przyjęli mnie do siebie (oprócz Slasha spoglądającego na mnie spod byka) i nie czułam, że znam ich zaledwie parę tygodni. Robiło się późno, a ja nie chciałam po raz kolejny spać u nich na stole, więc zadzwoniłam po taksówkę. Axla dalej nie było. Zazdrość mnie zżerała od środka, po tym dniu razem za dużo sobie zaczęłam wyobrażać. To nie był chłopak dla mnie, ja byłam dziewczyną wierzącą w prawdziwą miłość, taką bez zdrad, kłamstw i tajemnic. Ta piątka gości, którzy grali najlepszą muzykę w mieście po prostu nie byli stworzeni do takiego życia. A ja, młoda i naiwna dziewczynka, wyobrażałam sobie zbyt wiele i ponownie się zawiodłam. Opuszczając dom chłopaków byłam zła na rudego, że zniszczył mi taki piękny wieczór wybierając tamte dziewczyny.
Po co mnie zapraszał skoro spędziłam czas sama?
Wychodząc miałam jeszcze nadzieję, iż go zobaczę w tym samym miejscu co ostatnio, ale jego i tych dziewczyn już nie było, zniknęli. Wsiadłam do taksówki i zawiedziona wróciłam do kampusu. Tego dnia był piątek, więc nie było mowy o spokoju i ciszy. Wieczór był ciepły, dlatego dużo młodzieży było na zewnątrz i siedzieli przy muzyce miło rozmawiając. Minęłam ich wszystkich i z głową w dole udałam się do swojego pokoju.
Nie sądziłam, że Madie będzie w pokoju. Weszłam spokojnie i rzuciłam torbę na swoje łóżko. W pokoju panował półmrok, ponieważ przez odsłonięte okno wpadało żółte światło z latarni. Rzuciłam się na swoją świeżą pościel i biłam się z myślami. Było mi przykro i doszłam do wniosku, że koniec z Panem Rosem. Zbyt dużo sobie zaczęłam wyobrażać i to mnie zaczęło ranić, a on wciąż robił ze mnie idiotkę. Koniec. Lubiłam chłopaków i jeśli mam mieć z nimi kontakt to czysto koleżeński.
Żadnych uczuć, Joanna.
- Joan? Wszystko w porządku?- usłyszałam głos z sąsiedniego łóżka.
Wystraszyłam się i serce zaczęło mi mocniej bić. Zerwałam się spoglądając na łóżko Madie. Siedziała na nim razem z Eve, a w zasadzie obie leżały przytulone do siebie.
- O matko, nie zauważyłam was- westchnęłam i uspokoiłam swój szybszy oddech.- Eve, co ty tu robisz?
- Przyszłam do was. Nie tylko wy musicie mnie odwiedzać- blado uśmiechnęła się. Od razu zauważyłam, że coś było nie tak.
Opowiedziałam im o sytuacji ze Slashem i Eve chciała nam pokazać, że ją to nie rusza, ale tak nie było. Zabolało ją to. Wspomniałam także o spotkaniu z Axlem i co było dalej. Tym razem przyznałam się im do pocałunku. Na wspomnienie o spotkaniu z rudym zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Eve nie chciała powiedzieć o co chodzi ze Slashem, a my jej nie naciskałyśmy. Plotkowałyśmy jakiś czas wymieniając zdania na temat chłopaków.
Po godzinie plotkowania wstałam wyjmując spod prześcieradła paczkę papierosów. Nie paliłam często i pilnowałam się bardzo odnośnie tego nałogu, ale niekiedy przychodziły momenty, takie jak tamten, że było mi źle i jedyny sposób na uspokojenie się to spacer i papieros. Włożyłam kurtkę i wzięłam drobne by zadzwonić. Szłam do budki telefonicznej spokojnie paląc papierosa. Układałam sobie w głowie słowa Axla i analizowałam wszystko. Tak, byłam zbyt wrażliwa i zbyt brałam wszystko do siebie. Zbyt szybko odczuwałam jakiekolwiek uczucia.
Wybrałam numer do domu. Zawsze gdy to robiłam miałam nadzieję, że odbierze Mary albo ojciec, byle nie matka. Odkąd wyjechałam moje relacje z ojcem naprawdę poprawiły się. To właśnie jego głos usłyszałam w słuchawce. Zdałam mu relacje z tego jak żyję, studiuję, że poznałam dużo osób. Pominęłam fakt co to za ludzie. Żaden ojciec nie chciałby takiego towarzystwa dla swojej córki.
- A co u ciebie... tato?- przez nasze złe relacje bałam się używać słowa 'tata'. Może nie że się bałam, bardziej to było niekomfortowe i czułam dyskomfort. Jednak zaczęłam z tym walczyć. Dużo rozmyślałam na temat rodziny podczas tego wyjazdu.
- Rozwodzę się z matką...- odparł ponuro.
Z szoku wyszczerzyłam oczy. Nie było między nimi zbyt dobrze odkąd pamiętam, ale jednak byli małżeństwem od 20 lat, to nie jest związek, który trwał 2 miesiące i można go tak po prostu skreślić. Wykręcił się, że ma jeszcze dużo pracy i dał mi do słuchawki Mary. Ciepło przywitała mnie i ponownie musiałam to samo opowiedzieć co ojcu. Ona za to odwdzięczyła się wyjaśnieniem mi co się stało między moimi rodzicami. Matka zdradziła mojego ojca z jakimś młodym gówniarzem akurat wtedy, kiedy tata przyszedł wcześniej z pracy by ją zabrać na kolację. Mój ojciec stwarza tylko pozory oschłego, ale tak naprawdę myślę, że po nim odziedziczyłam wrażliwość i wiarę w miłość. Mary powiedziała, że załamał się i przestał nawet do pracy chodzić. Wiedziałam, iż muszę do niego pojechać. Nie mieliśmy przykładnej relacji ojciec- córka, lecz to był mój ojciec. Nie miał nikogo oprócz mnie. Obiecałam Mary, że przyjadę następnego dnia i zostanę na dwa dni. Przy okazji chciałam przemyśleć i odpocząć. Chciałam odpocząć od Gunsów, którzy od pierwszego dnia w Los Angeles stali się stałą częścią mojego życia. Nawet nie wiedziałam jak to się stało.
Budzik obudził mnie o 5 rano. Droga do Oakland jest prosta i zajmuje około 6 godzin, ale mimo wszystko chciałam być jak najwcześniej. Byłam podekscytowana powrotem. Chyba najbardziej cieszyłam się na swoją prywatną łazienkę, po której nie pałęta się 20 dziewczyn na raz i nie można nago wyjść do sypialni. Tak, za moim pokojem też się stęskniłam. Za wszystkim! Proste rzeczy docenia się dopiero po ich stracie.
Napisałam krótki liścik do Madie, że już wyjechałam i będę następnego dnia wieczorem. Podałam jej numer telefonu gdyby się coś stało. A miałam na myśli Eve, która była nieprzewidywalna. Wsiadłam do mojego ukochanego auta i przejechałam dłońmi po kierownicy. Rzadko używałam auta w tym mieście, tęskniłam za częstą jazdą samochodem. W Oakland wciąż go używałam i jeździłam wszędzie, nawet bez celu. Może to było spowodowane tym, że miałam świeżo zdany egzamin i mogłam się wreszcie cieszyć legalną jazdą samochodem. Podróż całkowicie mnie wyciszyła. Byłam skoncentrowana na drodze, dzięki czemu nie myślałam o niczym innym. Cieszyłam się na przyjazd do domu.
Zaparkowałam samochód na podjeździe, tuż przy czarnym mercedesie ojca. Wyjęłam niewielką torbę z tylnego siedzenia. Weszłam przez wielkie drewniane drzwi do ciemnego holu z marmuru. Rozejrzałam się z uśmiechem. Krzyknęłam głośne 'halo', lecz nie było żadnego odzewu. Zostawiłam walizkę przy schodach prowadzących na górę i udałam się do gabinetu ojca. Był pusty, a na biurku zauważyłam pustą butelkę po whiskey i trochę szklanek. Postanowiłam szukać dalej i udałam się na górę. Bardzo chciałam już zobaczyć swój pokój, położyć się w swoim łóżku i cieszyć się prywatnością, której za nic nie miałam w akademiku, ale najpierw chciałam znaleźć ojca. Drzwi od sypialni były otwarte i mogłam zauważyć, że jest pusta. Zaczęłam się denerwować, że nikt na mnie nie czekał. Ostatnią moją myślą był pokój gościnny. Tym razem trafiłam, bo ojciec siedział w fotelu naprzeciw drzwi balkonowych. Z whiskey w ręku. Przywitałam się kucając koło niego. Przytulił mnie i powiedział mi, że bardzo się stęsknił. Spędziliśmy dużo czasu na wspomnieniach, kiedy ja byłam mała. Chyba wtedy nie myślał o matce, ponieważ co jakiś czas wybuchał śmiechem. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz tak dobrze spędziłam czas z tatą. Nie chciałam mu tego mówić, ale w domu bez matki było o wiele lepiej, swobodniej. Kiedy udało mi się poprawić jego humor zeszłam na temat pracy, której nie mógł zaniedbywać, przecież tak ją kochał.
Jaką wielką przyjemność czerpałam z prysznica w swojej własnej łazience. Brałam prysznic z dobrą godzinę i cieszyłam się sama do siebie, że nikt mi nie każe 'wypierdalać'. Otarłam się ręcznikiem i bez krępacji weszłam do swojej sypialni nago. Otuliłam się ręcznikiem i rzuciłam na łóżko, które było dwa razy takie jak w akademiku.
Ta noc będzie wspaniała, ja sama ze sobą! - ucieszyłam się.
Leżałam na łóżku i kontynuowałam czytanie książki. Za oknem panował już mrok, więc książkę oświetlała mi delikatna lampka na szafce nocnej. Popijałam ciepłą herbatę, którą przyrządziła mi Mary. Nikt nie potrafi robić tak pysznej herbaty jak ona! Z imbirem, cytryną i miodem. Delektowałam się chwilą tylko dla samej siebie do czasu.
- Joan! Telefon!- zawołała Mary z dołu.
W głowie natychmiast miałam najgorsze myśli: Eve przedawkowała, jest w szpitalu, Madie się coś stało. Wybiegłam z pokoju i szybko zbiegłam po schodach. Wzięłam od gosposi słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Tak?- odezwałam się niepewnie.
Byle nie szpital, proszę.
- Hej, piękna!- w odezwie usłyszałam głos... rudego. Nie wiem co bardziej wtedy czułam: gniew i złość czy może szczęście, że dzwoni? Nie odzywałam się, zamurowało mnie.- Jesteś?
- Owszem- odburknęłam.
- Oj, nie w humorku? Gdzie cię tam wywiało do Oakland? Myślałem, że jesteśmy umówieni na ten weekend.
- Słucham? Dobrze się czujesz? Spieprzyłeś wczoraj z jakimiś dupami i ty mi wmawiasz jeszcze coś? Nie mam ochoty rozmawiać, przyjechałam do rodziny- powiedziałam oschło.
- Ej, ej!- krzyknął, gdy ja już prawie odłożyłam słuchawkę.- Posłuchaj, głupio wyszło, wiem- zaczął.- To skomplikowane, ale wyjaśnię ci to jak przyjedziesz dzisiaj do Rainbow.
Zaśmiałam się, lecz bardziej z kpiny niż rozbawienia. Leżałam wykąpana w łóżku i spędzałam przyjemnie wieczór, a ten mi kazał wracać do LA.
- Oszalałeś, Axl. Dobranoc- odłożyłam słuchawkę. Nawet jeśli jakaś mała część mnie chciała tam być, to i tak było to nierealne. Byłam 370 mil stamtąd i to mi wystarczyło by zostać w swoim łóżku.
Odłożyłam książkę na szafkę i ułożyłam się w przytulnej pościeli. Jednak swoje łóżko, to swoje. Zupełnie inaczej czułam się we własnym. Chociaż leżąc już z zamkniętymi oczami brakowało mi słodkiego 'dobranoc' Madie. Ona była słodka, aczkolwiek niekiedy denerwowało mnie to i stawała się irytująca. I tak ją kochałam.
Byłam w stanie pół snu kiedy coraz bardziej docierał do mnie dziwny odgłos. Musiałam odczekać trochę zanim całkiem odzyskałam świadomość. Spojrzałam w kierunku dobiegającego dźwięku i nie wierzyłam własnym oczom. Zdenerwowana, ale równocześnie zaskoczona, szybko podeszłam do niewielkiego balkonu. Otworzyłam drzwi balkonowe i szybko poczułam wiejący chłód po gołych stopach. Rudy wepchnął mnie do środka i zamknął za nami drzwi. Wpatrywałam się w niego pytającym wzrokiem. Byłam w szoku, ponieważ mój pokój był na drugim piętrze i wcale nie było tak nisko, wręcz przeciwnie.
- Miło cię widzieć w tym wydaniu- prześwietlił mnie wzrokiem. Stałam na boso w różowych, jedwabnych krótkich szortach i koszulką na ramiączkach, która lekko odkrywała brzuch.
- Co ty tu robisz, do cholery?- wyszeptałam przez zęby.
- Przyjechaliśmy cię zabrać na imprezę razem z Izzym- kiwnął głową w stronę okna. Wyjrzałam przez nie i zauważyłam ich furgonetkę. Izzy śpiąco opierał się o kierownicę.
- Nigdzie nie idę, zostaję tutaj.
- Na zawsze?- zmartwił się. To mnie trochę rozczuliło.
- Nie na zawsze, ale do jutra- usiadłam na łóżku.
Usiadł obok mnie i starał się wytłumaczyć z sytuacji wczorajszej. Tłumaczył, że miał z nimi interesy, ale nie mówił ze szczegółami, a ja nie wykazywałam większego zainteresowania. Sam jego głos wpływał na mnie kojąco, że cała moja złość na niego mi mijała. Jeszcze miał na sobie skórzane spodnie, które uwielbiałam. Jego ciepła dłoń przejechała po moim udzie.
- Dobrze, że golisz- uniósł brwi. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Sama się dziwiłam co ten chłopak potrafił ze mną robić.
- Możecie wracać, ja zostaję na noc tutaj- uśmiechnęłam się i wróciłam na swoje poprzednie miejsce, w którym spałam. Pościel była jeszcze ciepła.
Axl wyszedł przez balkon zostawiając otwarte drzwi. Przymknęłam oczy starając się wprowadzić w śpiący nastrój, ale byłam taka podekscytowana przyjazdem wokalisty. Schlebiało mi to, bo jednak to trochę drogi jest, a on przyjechał. Specjalnie do mnie. Rozmarzyłam się przewracając na drugi bok. Znowu słyszałam jakieś dźwięki wydające się zza drzwi balkonowych. Niechętnie otworzyłam oczy, a przede mną stał Axl. W dodatku zdejmował spodnie i kurtkę. Automatycznie spojrzałam na jego przyrodzenie, które w bokserkach mogłam dokładniej obejrzeć. Zawstydziłam się i przeniosłam wzrok na jego twarz. Wszedł pod moją kołdrę.
- Ja też zostaję tutaj na noc- wyszeptał odgarniając sobie włosy z twarzy.
- Czy ty właśnie na chama wpakowałeś mi się do łóżka?- zaśmiałam się cicho.
- Dziwne, nie? Zazwyczaj to laski wskakują mi same do łóżka, a tobie wskakuje ja- puścił mi oczko.- Jesteś wyjątkowa.
Ponownie uśmiechnęłam się. Domyślałam się, że chłopak może znowu próbować mnie kusić i dążyć do jednego, a tym razem nie byłam taka pewna czy dam radę odmówić.
* Za jakiekolwiek błędy przepraszam- jestem tylko człowiekiem, zdarza się każdemu :)
* Jeśli czytasz, skomentuj! Daj znać, że dotrwałeś do końca oraz zmotywuj do pisania kolejnego rozdziału! Tobie to zajmie 5 sekund, a dla mnie to znaczy wiele, uwierz.
* Odpowiadam na każdy komentarz :)
Minął tydzień, a ja sprawnie wyrabiając się w terminie wstawiam kolejny rozdział :)
Myślę, że tym razem naprawdę postarałam się ze względu na ilość. To chyba mój najdłuższy rozdział! A to wszystko przez to, że teraz naprawdę chcę podkręcić akcję.
Mam pytanie i liczę na to, że ktoś mi odpowie :)
Kiedyś pisząc bloga z opowiadaniami na onecie robiłam tak, że pisałam opowiadanie, które miało załóżmy maksymalnie 10 rozdziałów i potem powstawało nowe, inna fabuła, postacie itd. Dlatego chcę się zapytać: chcielibyście jedno opowiadanie, które trwa jak moda na sukces i wymyślamy ciągle coś nowego, lecz trwamy wciąż w tym samym czy może co jakiś czas robimy coś zupełnie nowego?
PS. Chciałam ogromnie podziękować za życzenia urodzinowe <3 Dziękuję i będę się starać o to, żeby każde się spełniło!